stalek. Jako widomy znak architektoniczny opiekuńczej władzy rodzimego panteonu nad miastem wznosiła swe mury na Kapitolu świątynia Jowisza Największego i Najlepszego wraz z Minerwą i Junoną w roli przybocznej świty. Nie darmo Horacy wykuł w dostojnych wierszach znane powszechnie słowa:
„(...) Usąue ego postera crescam laude re-cens, dum Capitolium scandet cum tacita vir-gine pontifex (...). (Dopóty będę trwał przyszłą chwałą wciąż młody, dopóki kapłan z milczącą dziewicą będzie wstępował na Kapitol),
Do wymienionych przed chwilą najistotniejszych rysów religii starorzymskiej dochodził jeszcze usystematyzowany panteon. Na czele kroczyła wielka trójca: Jupiter--Mars-Kwiirynus, każde bóstwo z innego skonfederowanego plemienia Laejum, każde wrośnięte głęboko w swoją parafiańską glebę. Dalej szła dwunastka wyższych bóstw, ustalona przez Enniusza: Junona, Westa, Mi-nerwa, Cerera, Diana, Wenus, Mars, Merkury, Jowisz, Neptun, Wulkan i Apollo u.
Dopóki żyły i funkcjonowały wyżej wymienione instytucje; dopóki odprawiano tradycyjne święta; dopóki składano ofiary Jowiszowi Kapitolińskiemu; dopóki radzono się ksiąg wieszczych; dopóki modlono się do bóstw specjalistycznych, opiekunów najdrob-
14 Por. C.T. Lewis, C. Short, A Latin Dictio-nary, Oxford 1955, sub voce: duodecim dii, niejszych nawet czynności życiowych (Sun-dergótter) — dopóki wolno nam mówić o istnieniu religii starorzymskiej.
Z punktu widzenia typologii religioznawczej religia starorzymska stanowi przykład religii grodowej — istniejącej i upadającej razem ze swym ośrodkiem administracyjno--politycznym. Nic tedy dziwnego, że wszelka próba ratowania wiary praojców od upadku 1 od podporządkowania się umacniającemu się szybko w IV stuleciu chrześcijaństwu mogła wyjść jedynie i wyłącznie od ludzi związanych bez reszty z miastem Rzymem i przywiązanych bez reszty do starej magistru-tury rzymskiej. Żaden grecki czy zhelleni-zowany filozof, żaden władca anlychrześci-jański czy też jakikolwiek człowiek spoza La-cjum, żaden urzędnik z Konstantynopola czy Mediolanu nie widział najmniejszego powodu do popierania upadłego politycznie miasta nad Tybrem.
I rzeczywiście, jedyna poważna i dlugopla-nowa akcja zmierzająca do ratowania bogów italskich i starego porządku rzeczy opartego na religii wyszła z kręgu arystokracji rzymskiej. Warto więc prześledzić z bliska to bezowocne zmaganie się kilku możnych rodów z nieubłaganym losem odwracającym się coraz wyraźniej od wielkiego ongiś miasta--3wiata, zwanego dumnie urbs-orbis czy nawet — w kategoriach zgoła dwudziestowiecznych — urbs aeterna. Rzadki to w dziejach świata przykład nieustraszonego, lei*/, tragi-
147