Mówimy o ludziach, że mają „dobry słuch”, albo że go mc mają. Mieć dobre ucho to przede wszystkim świetnie lichwytywać wysokość dźwięków i ich rytm. Wiemy, że Mozart miał znakomity słuch i że był niezwykle subtelnym artystą. Zakładamy, że wszyscy dobrzy muzycy mu-v/.ą mieć odpowiednio sprawne uszy, nawet jeśli nie takie pik Mozart. Czy jednak samo dobre ucho wystarczy?
Pytanie to pojawia się w częściowo autobiograficznej powieści Rebecki West The Fountain Overflows, opowiadającej o życiu w rodzinie, gdzie matka jest profesjonalnym muzykiem (podobnie jak matka samej West), natomiast ojciec — błyskotliwy intelektualnie —jest zupełnie niemuzykalny, a z trojga dzieci dwoje dziedziczy talenty po matce, aczkolwiek najlepszy słuch ma trzecie — „niemuzykalna” Cordelia. Jej siostra mówi:
Ma świetne ucho, słuch absolutny, którego nie ma mama ani Mary, ani ja [...], ma niesłychanie giętkie palce, od-giąwszy je, może dotknąć przegubu, z nut czytała biegle. Ale twarz mamy marszczyła się, najpierw ze złości, a potem ze współczucia, ilekroć Cordelia przykładała smyczek do strun. Wydobywała dźwięk straszliwie toporny, a jej fraza przypominała głupiego dorosłego, który stara się coś wyjaśnić dziecku. Nie potrafiła też, w przeciwieństwie do nas trzech, odróżnić dobrej muzyki od złej.
111