raz pierwszy w historii USA skarb państwa otrzymywał zwroty czeków.
- Dziadka też pani kocha. Jaki on jest?
- Taki jak mój ojciec: stateczny, niesamowicie tradycyjny, o poglądach rodem ze Starego Świata. Ciężka praca i wykształcenie przede wszystkim. To najważniejsze. Podobnie jak ojciec, dziadek jest też bardzo rodzinny. I bardzo religijny. Chociaż nieczęsto chodzi do kościoła. Ojciec też nie. Za to mama - owszem. Tak samo babcia. Babcia co wieczór odmawia różaniec. Znajomi przynoszą jej różańce w prezencie. Ma swoje ulubione. Babcia kocha różaniec.
- A pani chodzi do kościoła?
- Chodziłam, kiedy byłam mała. Teraz już nie. Rodzina to toleruje. Kubańczycy ich generacji musieli nauczyć się pewnej tolerancji. Rodzice chcieliby, żebyśmy, brat i ja, chodzili do kościoła, ale ja nie chodzę.
-Jakie rygory, nietypowe dla amerykańskiego modelu wychowania, musiała znosić młoda Kubanka dorastająca w Ameryce?
- Przede wszystkim, dużo wcześniejszy capstrzyk. Kiedy moi koledzy zbierali się latem na wieczorne spotkanie, ja musiałam właśnie wracać do domu. Ósma godzina i basta, nawet w pełni lata - to kiedy miałam czternaście, piętnaście lat. Ale mój ojciec nie był wcale jakimś potworem. Był i jest zwyczajnym, równym tatą. Tyle że żaden chłopiec nie miał wstępu do mojego pokoju. Nigdy. Poza tym jednym zakazem, odkąd skończyłam szesnaście lat, byłam traktowana w domu dokładnie tak samo, jak koleżanki -mam na myśli godziny powrotu, i tak dalej.
- A rodzice, kiedy przybyli do Stanów?
- W tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym. Fidel jeszcze wtedy wypuszczał ludzi za granicę. Pobrali się na Kubie.
Najpierw wyjechali do Meksyku. Potem przenieśli się tutaj. Ja urodziłam się już w Stanach, oczywiście.
-1 uważa się pani za Amerykankę?
- Tutaj się urodziłam, ale nie: czuję się Kubanką. I to bardzo.
- Zaskakuje mnie pani, Consuelo. Sądząc po głosie, po manierach, po słownictwie typu „równy tata”, nazwałbym panią stuprocentową Amerykanką. Dlaczego sama uważa się pani za Kubankę?
- Pochodzę z kubańskiej rodziny. I tyle. W tym cała tajemnica. Cechą mojej rodziny jest niesamowita duma narodowa. Wszyscy zgodnie uwielbiają swoją ojczyznę. Zachowują ją w sercach. Mają ją we krwi. Tacy sami byli na Kubie.
- A za co tak kochają swój kraj?
- Za klimat wiecznego święta. Ludzie z ich sfery mieli tam wszystko, co najlepsze na świecie. Była to społeczność na wskroś kosmopolityczna, zwłaszcza gdy idzie o mieszkańców Hawany. Poza tym, tam jest pięknie. Urządzali fantastyczne zabawy. Żyli naprawdę jak w bajce.
- Zabawy? Proszę opowiedzieć mi o tych zabawach.
- Mam w domu zdjęcia mamy z balów kostiumowych. Zwłaszcza z pierwszego, gdy weszła do towarzystwa. Zdjęcia z jej balu dojrzałości.
- Czym zajmowała się rodzina matki?
- Och, to długa historia.
- Proszę opowiedzieć.
- Nasz pierwszy hiszpański przodek, ojciec babci ze strony matki, został przysłany na Kubę jako generał. Przywiózł wielki, stary hiszpański majątek. Moja babcia miała prywatnych nauczycieli, a od osiemnastego roku żyda wyjeżdżała po suknie do Paryża. Rodzina z obu stron dzie-
2 - Konające.. 17