P1030329

P1030329



148 Bóg Bestia

Thoughts, panegiryku w dziewięciu księgach, poświęconego śmierci — który na kominku miał ludzką czaszkę i twierdził, że jego sny „nawiedzają mogiłę” — odrzucał samobójstwo ze wzniosłą chrześcijańską pogardą, za jego przyczynę uważając rozwiązłe życie. Mimo wszystkich klasycznych wzorów, samobójstwo przestano uważać za stosowny temat w poezji.

Są tu jednak dwa znaczące wyjątki: William Cowper, który podjął beznadziejną, pomimo staranności, próbę odebrania sobie życia i później opisał ją szczegółowo, oraz Thomas Chatterton, który zrobił to skutecznie i tak efektownie. że stał się symbolem dla następnego pokolenia poetów. Cowper — skądinąd po kądzieli potomek Johna Donnę’a — na pierwszy rzut oka wydaje się klasycznym przykładem człowieka naznaczonego „piętnem śmierci” — przepełnionego poczuciem straty, winy i krzywdy. W 1737 roku, kiedy Cowper miał sześć lat, jego ukochana matka zmarła w połogu. Niespełna rok później wysłano go do kiepskiej szkółki z internatem, gdzie przez dwa lata był tak brutalnie traktowany, że przeżył jakieś załamanie. O swoim głównym prześladowcy napisał potem: „To barbarzyńskie traktowanie odcisnęło tak koszmarny ślad w mym umyśle, że dobrze pamiętam, jak bałem się podnieść wzrok powyżej jego kolan.”91 Nic dziwnego, że załamanie przybrało postać ciężkiej choroby oczu; Cowperowi groziła utrata wzroku. Wysłano go więc do okulisty, u którego mieszkał przez następne dwa lata, zanim poszedł do szkoły w Westminster. Wciąż jednak chorował na oczy: ich stan poprawił się dopiero wówczas, gdy w wieku czternastu lat Cowper przeszedł ciężką ospę — jak gdyby jedna choroba wypędziła drugą.

Z Westminster przeniósł się do biura radcy prawnego, stamtąd zaś do Middle Tempie, gdzie oddawał się studiom prawniczym w modnym, próżniaczym stylu — czyli większość czasu spędzał na rozmowach z młodymi światowcami o polityce, literaturze, publicystyce politycznej i kobietach; „chichocząc i wzbudzając chichot”, jak sam później powiedział. Rychło jednak odizolował się i popadł w coś, co Bagehot określił jako „niejasną, zobojętniałą, literacką bezczynność”, a więc przeżył kolejne depresyjne załamanie. Przez długie miesiące nie był w stanie ani pracować, ani nie pracować: „We dnie i nocą byłem roztrzęsiony; ze zgrozą kładłem się spać i wstawałem w rozpaczy.” Ciągnęło się to przez rok, aż pewnego dnia. nad morzem, depresja znikła równie gwałtownie, jak przyszła. Cowper wrócił do swych prawniczych i literackich zajęć w Londynie. Dwa lata później, w roku 1754, przyjęto go do palestry; po kolejnych dwóch latach zmarł jego ojciec, zostawiając mu niewielki, lecz zbawienny dochód, który na jakiś czas uwolnił Cowpera od konieczności poważnego zajęcia się prawem. Poświęcił czas swoim piszącym przyjaciołom z Klubu Nonsensu oraz zwykłym miłosnym rozczarowaniom. Nim jeszcze skończył trzydzieści lat, stał się postacią o cechach cokolwiek staropanieńskich: nieśmiały, nerwowy, wątły, wiecznie zatroskany o własne zdrowie i podatny na klaustrofobię.

w k Soulhcy. The Life and Works of William Cowper, London 1836,1, sir. 7.

Gdy miał trzydzieści dwa lata, ze spadku nie zostało już prawie nic, a perspektywy były niewielkie. Po raz kolejny zaczął zastanawiać się nad sobą. Jedyną nadzieją była pewna urzędnicza posada w Izbie Lordów, będąca w dyspozycji krewnego. Zatroskany o swoją przyszłość, zaniepokojony swą wieczną nieudolnością i przerażony perspektywą nędzy Cowper żartem życzył śmierci człowiekowi, który zajmował to stanowisko. Jego życzenie spełniło się natychmiast: urzędnik zmarł i Cowperowi zaproponowano jego miejsce. Zaproponowano mu też dwie inne, wyżej sytuowane i lepiej płatne posady. Ale Cowpera gniotło poczucie winy, jak gdyby myślał, że to jego ukryta niechęć była przyczyną śmierci tamtego urzędnika. Z myślą o odpokutowaniu winy odrzucił więc te lepsze oferty na rzecz drugorzędnej i kiepsko płatnej posady w urzędzie. Ponieważ jednak propozycja zatrudnienia go znalazła politycznych przeciwników, kazano mu się stawić na publiczne przesłuchanie w Izbie Lordów. Cowper nawet w swoich najlepszych okresach był wybitnie nieśmiały; teraz do nieśmiałości doszło poczucie winy. Jedno z drugim sprawiało, że perspektywa poddania się krzyżowemu ogniowi nieżyczliwych pytań wobec audytorium Izby stała się czymś nie do zniesienia. Nie widział jednak żadnego innego wyjścia, które by zarazem nie skompromitowało jego protektora, majora Cowpera. Parę miesięcy wcześniej jego jedyna nadzieja na bezpieczną przyszłość wiązała się ze śmiercią tamtego pisarza sprawozdań. Teraz mógł już tylko liczyć na załamanie nerwowe. Pragnął uciec w szaleństwo, a gdyby się nie udało — odpokutować swą winę, odbierając sobie życie. Znacznie później sam opisał te zdarzenia:

Najbardziej lękałem się, że zmysły nie opuszczą mnie na czas, by usprawiedliwić moją nieobecność w Izbie Lordów — bo tylko z tej przyczyny pragnąłem je stracić. Tymczasem zbliżał się umówiony dzień, a ja wciąż byłem przy zdrowych zmysłach, choć wielekroć życzyłem sobie, żeby było inaczej — zarówno w głębi serca, jak i na głos.

Wtedy nadeszła chwila, do której Szatan wiódł mnie już od dłuższego czasu, i pojawiła się wielka pokusa: mroczna i diabelska myśl o samozniszczeniu. Stałem się jeszcze bardziej ponury i małomówny, odsunąłem się od wszelkiego towarzystwa, nawet od najbliższych przyjaciół, po czym zamknąłem się w swoim mieszkaniu. Utrata majątku, pogarda ze strony krewnych i znajomych, krzywda, jaką rychło miałem wyrządzić swemu dobroczyńcy — wszystko to zaczęło na mnie ciążyć z nieodpartą siłą. Pogodzony już z myślą o szaleństwie, zacząłem godzić się z myślą o śmierci. Wprawdzie niegdyś, w najszczęśliwszych chwilach mego życia, najmniejsza myśl o unicestwieniu przyprawiała mnie o drżenie; teraz jednak tego właśnie pragnąłem i myśl o dokonaniu tego własnoręcznie niewiele budziła we mnie grozy. Być może Boga nie ma — myślałem — a jeżeli nawet jest, to może pismo mówi nieprawdę — a jeżeli tak. to Bóg nigdy nif zabronił samobójstwa. Uznałem swoje życie za własność, którą mogę rozporządzaj* dług woli. Zauważyłem, że sławni ludzie zadawali sobie śmierć, a jednak świat zacł wywal pamięć o nich w najgłębszym szacunku.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
P1030372 c^! 30    Bóg Bestiawszystkiemu, cal po calu, wróciłem. A teraz nic o tym ws
22280 P1030339 168 Bóg Bestia u Chaucera: to najprawdziwszy idiom angielski w angielskich słowach. Z
82731 P1030332 154 Bóg Bestia Cowper jest tak bardzo wstrząśnięty swoim uczuciem wrogości (tym, że ż

więcej podobnych podstron