164
Bóg Bestia
początku. Ojciec zmarł przed jego narodzinami. Nie wiem, ety został pochowany na cmentarzu St. Mary Redcliffc, ale od dawna jut zarówno on, jak i jego rodzina byli mocno związani z tym kościołem i z tamtejszymi grobami. Wiadomo za to na pewno, te oprócz książki o czamoksięstwie, którą Chatterton wysoko cenił i zawsze nosił przy sobie, dopóki nie wyjechał do Londynu, jedyną jego spuścizną po ojcu była kupa starych pergaminów, przyniesionych przez ojca z kościelnego archiwum, gdzie leżały rozrzucone po podłodze. Ponieważ część z nich pochodziła ze „Szkatuły pana Canynge V, niektóre z pewnością mówiły coś o owym mądrym i wielkodusznym, świętym nieledwie patronie wierszy row-leyowskich. Z czasem nabrały one dla chłopca wielkiej wagi emocjonalnej.
Mimo swego przedwczesnego rozkwitu Chatterton zaczynał powoli. Jego siostra stwierdziła: „Mój brat w nauce był tępy i w wieku czterech lat wciąż jeszcze nie znal zbyt wielu liter.”98 Kierownik miejscowej ochronki odesłał go do domu, jako niezdolnego do nauki. Aż wreszcie któregoś dnia, kiedy matka darła jakiś stary foliał po ojcu, wpadły mu w oko wielkie, ozdobne litery i wtedy, jak powiada jego matka, „po prostu się w nich zakochał”. Od tej pory uczył się szybko. Nie lubił jednak małych książek, więc matka uczyła go czytać z wielkiej gotyckiej Biblii. Innymi słowy, Chatterton od samego początku był przesiąknięty średniowieczem, które kojarzyło mu się bezpośrednio ze zmarłym ojcem.
Później, gdy pisał wiersze rowleyowskie, nie wystarczało mu samo ich pisanie: dołożył też wszelkich starań, by kaligrafia, pisownia i słownictwo przypominały tamte stare pergaminy po ojcu. Rezultat wyglądał na tyle autentycznie, że przekonał wielu ówczesnych antykwariuszy amatorów. Do tego należy jeszcze dodać fabułę utworu: łaskawą, ojcowską postać Canynge’a, co wspiera swego wiernego wielbiciela i poetę, Thomasa Rowleya, będąc dlań swego rodzaju opoką przeciw wszelkiemu nieszczęściu, i — w charakterze drugiego pomnika dla przyszłych pokoleń — buduje kościół rodziny Chattertonów, St. Mary Redcliffe. Cały ten nadzwyczajny wysiłek wydaje mi się próbą odtworzenia wyidealizowanego obrazu zmarłego ojca — dla siebie i na własnych warunkach. Być może takie właśnie fantazje nawiedzały Chattertona w owych chwilach dziwnego oderwania od rzeczywistości, zwłaszcza gdy pisał wiersze rowleyowskie. Jego przyjaciel, William Smith, ten, którego brat popełnił później samobójstwo, wspomniał kiedyś: „Było takie jedno miejsce z najlepszym widokiem na kościół, które go zawsze szczególnie zachwycało. Często układał się tam, zapatrzony w kościół. i zdawał się wtedy popadać w jakąś ekstazę czy trans.”99
Chatterton był geniuszem — jeśli nie w swych faktycznych osiągnięciach, to przynajmniej z uwagi na swój przedwczesny rozwój — a na to nigdy nie ma jakiegoś prostego, mechanicznego wyjaśnienia. Przypuszczam tylko, że chęć wskrzeszenia zmarłego ojca — we własnym ego, jak powiedzieliby psychoana-
** Cyt za: J. H. Ingram, op. cii.. Kr 31. *® Ibidem, su. 112.
litycy — może po części tłumaczyć gwałtowność i siłę jego twórczego popędu, tak jak z pewnością tłumaczy ona ogólny zarys wierszy rowleyowskieh Może to ona również sprawiła, że myśl o samobójstwie stała się dla niego w ciężkich chwilach szczególnie kusząca. Tak jak u Sylvii Plath, śmierć mogła wydawać się mniej straszna, skoro oznaczała ponowne połączenie z ukochaną osobą, która odeszła.
Nic z tego nie znajduje jednak odbicia w poezji Chattertona, chyba że na poziomie znacznej abstrakcji. Jego wiersze rowleyowskie przynależą do gotyckiego odrodzenia i na swój sposób są równie osiemnastowieczne, co jego polityczne pamflety. To samo dotyczy motywów jego samobójstwa. Nie miały one nic wspólnego z wyobraźnią, ani też z bezbronnością poety czy jakimś ekstreml-zmem. Samobójstwo było dlań rozwiązaniem praktycznego problemu, w sumie dość oczywistego i paskudnego: było nim niepowodzenie na Grub Street oraz głód. Arszenik przyspieszył jedynie o kilka dni koniec, który i tak miał już nadejść.