P1030369

P1030369



224


Bóg Bestia

butelkę whisky oraz sporą ilość wina i piwa. Lecz efekt byl słaby. Pewnie pod koniec dnia, gdy dziecko leżało już w łóżku, byłem trochę wstawiony — ale picie stanowiło zaledwie cząstkę gorszego szaleństwa, które ogarnęło nas wszystkich. Puszczaliśmy popową muzykę na cały regulator, tańczyliśmy, popisywaliśmy się siłą: robiliśmy pompki na jednej ręce, stawaliśmy na rękach, fikaliśmy koziołki, stawialiśmy sobie na głowie półkwartowe kufle piwa i próbowaliśmy kłaść się i wstawać nie rozlewając ich. Byle tylko nie przestać, byle nic nie myśleć, nie czuć. Napięcie było tak wielkie, że bez alkoholu rozlecielibyśmy się na małe, ostre kawałki.

W Wigilię to drugie małżeństwo wyjechało na narty. My z żoną zostaliśmy, gapiąc się na siebie. W milczeniu starannie ubraliśmy choinkę, by poteiłi złożyć pod nią prezenty i czekać. Nie było już nic do powiedzenia.

Późnym popołudniem wymknąłem się, żeby zadzwonić do psychoterapeuty, z którym widywałem się od czasu do czasu przed wyjazdem do Stanów.

—    Kiepsko się czuję — powiedziałem. — Czy mógłbym się z panem zobaczyć?

Nastąpiła chwila milczenia. W końcu on odparł:

■— To będzie dosyć trudne. Czy to jakaś gardłowa sprawa, czy mógłby pan zaczekać do drugiego dnia świąt?

To Świnia, pomyślałem; też ma biedak swoje święta. Wszystko jedno.

—    Mogę zaczekać.

—    Jest pan pewien?—Wyraźnie mu to ulżyło. — Mógłby pan wpaść o wpół do siódmej, jeśli to coś poważnego.

O tej porze kładliśmy dziecko spać; chciałem być wtedy w domu.

—    W porządku — powiedziałem — zadzwonię później. Wesołych świąt.

Jakież to miało znaczenie? Wróciłem na dół.

Od zawsze nie znosiłem Bożego Narodzenia: tych niepotrzebnych prezentów, obowiązkowej wesołości, przytłaczających wydatków i późniejszej zgagi. Boże Narodzenie to dzień, który wymaga wyjątkowo ostrożnego traktowania, jak pole minowe. Zanim więc jeszcze wstałem, wzmocniłem się porządną porcją whisky. Złączyło się to z radosnym podnieceniem mojego dziecka, rzucając nieco światła nadziei na resztę dnia. Chłopiec siedział pośród świątecznych opakowań, kokardek i wstążek i po prostu piał z zachwytu. Kiedy ma się trzy lata, Boże Narodzenie może jeszcze sprawiać radość. Zacząłem myśleć: może da się jakoś przeżyć to wszystko. W końcu czy nie po to przyleciałem tu aż ze Stanów, żeby ocalić swoje małżeństwo z pożaru? Chociaż kto wie? Może wiedziałem, że jest ono nie do ocalenia i wcale nie chciałem tego zmieniać. Może po prostu szukałem wiarygodnego pretekstu, żeby ze sobą skończyć. Może dlatego właśnie, zanim jeszcze rozpakowaliśmy wszystkie prezenty, znowu zacząłem: ciche ataki wściekłości (nie przy dziecku), tłumione pretensje, przemilczenia. Małżeństwo było tylko jednym z aspektów całego tego życia, z którym postanowiłem skończyć już parę miesięcy wcześniej.

Niewiele pamiętam z tego, co było potem. Jak zwykle odbyliśmy rodzinnego indyka z dzieckiem i z teściami. Wieczorem poszliśmy na eleganckie, kameralne przyjęcie, a stamtąd, o ile pamiętam, na coś ostrzejszego. Ale nie jestem pewien. Pamiętam tylko dwie sceny, banalne, lecz jaskrawe. Pierwsza z nich odbywa się późną nocą. Jesteśmy już w domu, razem z inną, przelotnie tylko mi znajomą parą. On jest niewysoki i energiczny; nieudany poeta, co został udanym dziennikarzem. Twarzy jego żony nie pamiętam, ale jego wciąż jeszcze widuję w telewizji, jak uczenie o czymś donosi z co elegantszych obcych stolic. Pamiętam go siedzącego przy naszym starym pianinie i wygrywającego melodie taneczne z lat trzydziestych; jego żona stoi za nim i śpiewa, ja opieram się o pianino i nucę fałszywie; moja żona leży wyciągnięta na kanapie i patrzy z irytacją. Wszyscy jesteśmy bardzo pijani.

Jeszcze później pamiętam siebie stojącego w drzwiach i dowcipkującego, podczas gdy oni zmagają się z oblodzonymi schodkami. Wychodząc przez furtkę, odwracają się i machają. Ja też macham. Wołamy do siebie: — Wesołych świąt! — Zamykam drzwi i wracam do żony.

Potem nie pamiętam już nic. aż do chwili, gdy się ocknąłem w szpitalu i zobaczyłem twarz żony, płynącą do mnie poprzez żółtawą mgłę. Żona płakała. Ale to już było po trzech dniach, trzech dniach pustki; w głowie miałem dziurę.

Było to dziesięć lat temu i dopiero stopniowo zdołałem połączyć fakty w jakąś całość, na podstawie drobnych aluzji i wzmianek, cedzonych niechętnie i przepraszająco. Nikt nie chce przypominać niedoszłemu samobójcy o jego wybryku. A może to niepowodzenie jest czymś wstydliwym? Bo samobójca skuteczny nie wzbudza w nikim delikatności: od razu wszyscy wiedzą o nim wszystko, każdy ma swoją osobistą wersję wydarzeń. Moja wiedza o tym, co się stało, jest fragmentaryczna i z drugiej ręki; wszystkie dokładne szczegóły znajdują się w ponurych maszynopisach lekarskich. To zresztą mało ważne, bo też cała ta historia niewiele ma dziś dla mnie osobistego znaczenia. Mam uczucie, jakby zdarzyła się jakiemuś innemu człowiekowi, w innym świecie.

Wygląda na to. że kiedy poeta-dziennikarz i jego żona wyszli, my z żoną pokłóciliśmy się jeszcze raz, straszliwie, ostatecznie, gorzej niż kiedykolwiek dotąd i wystarczająco głośno, by mógł nas usłyszeć przez sen każdy — ktokolwiek to był — kto akurat nocował w pokoju gościnnym na górze. Na koniec żona wy-maszerowała z domu. Kiedy przedwcześnie wróciła ze Stanów, nasz dom zamieszkiwali tymczasowi lokatorzy, więc wynajęła małe mieszkanko w eleganckiej, acz podniszczonej wiktoriańskiej rezydencji nieopodal. Jako że wciąż jeszcze miała klucz do niego, poszła tam przenocować. Przy mojej ówczesnej ciężkiej rozpaczy jej odejście musiałem uznać za ostatni gwóźdź do trumny. Albo, co bardziej prawdopodobne, był to ten jednoznaczny pretekst, na który czekałem. Poszedłem na górę i połknąłem czterdzieści pięć pigułek nasennych.

Już od miesięcy zbierałem je obsesyjnie, niczym benzynowe kupony Green Shield, od lekarzy z obu stron Atlantyku. Była to działalność prawie uzasadnić-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
P1030372 c^! 30    Bóg Bestiawszystkiemu, cal po calu, wróciłem. A teraz nic o tym ws
22280 P1030339 168 Bóg Bestia u Chaucera: to najprawdziwszy idiom angielski w angielskich słowach. Z
82731 P1030332 154 Bóg Bestia Cowper jest tak bardzo wstrząśnięty swoim uczuciem wrogości (tym, że ż

więcej podobnych podstron