JAN
Przecież to ja uśmiercam kapitana. A pan... jeżeli rozumiem, mówi o tym, który będzie karmił życiem swoim dalsze istnienie Żeglarza. Przecież nie moje serce będzie go ożywiało.
SZMIDT
A czyje? Każdy chce tylko tu coś kupić lub sprzedać. ?o targowisko, na którym wywieszono dziś napis <Kapitan Nut». — Jutro wywieszą inny. Siedzę tu, patrzę i słucham. Śród nich może żyć kapitan Nut?
JAN
Zapewne... Ale przyjdą jeszcze na plac biało ubrane dzieci i nieść będą kwiaty. To przewidziane w programie... Nie wiem, czym się powodował mistrz ceremonii, który je tu sprowadzi... Dość, że przyjdą... Dzieci, co puszczają może na wodzie małe okręciki... Może one... może będzie żył pośród nich...
SZMIDT
jakby z błyskiem radości
A! więc jednak... Więc jednak jest według ciebie możliwe dalsze życie kapitana?
JAN
No... no tak, dzieci... Myśli pan w tej chwili jakby z tryumfem, że wpadłem w sieć przez pana czy przez siebie zastawioną. Nie, ha, ha, jeszcze nie wpadłem... Bo odpowiem: te dzieci staną się kiedyś jak ci handlarze, co kręcą się dokoła.
SZMIDT
A czy żadne z nich dzieckiem nie pozostanie na dłużej. Może na całe życie? Znam jedno dziecko takie, co jeszcze potrafi żeglować na okręciku, co nie dało
85