Ojczyzna ma ostatnie słowo
Córka wyzwala sic z narracji matki, przymierzając do siebie rozmaite wyzwoliciel-skie narracje. Jest przy tym dobijana przez narracje tworzone przez Ojczyznę. Nie wiadomo, czy z nich zdoła się wyzwolić.
Ojczyzna wkracza w życie córki w czasie, gdy po okresie babilońskiej niewoli nastąpił czas buntu. Pojawiają się pierwsze znaki tego, że uruchomione zostały mity narodowe:
Na pobliskiej szkole napisano białą farbą kor żydy.
Usia zapisuje się „do Związków Zawodowych Przeciwko Niewoli”. Już wiadomo, dlaczego Usia tyle roiła na temat Cannes w swej młodości. Jeśli uciekać, to daleko. Dramat matki i córki rozgrywa się na wrogim terytorium. Z jednej strony „żydy” to przeciwnicy walczących o wolność („Rakowski i Urban”). Z drugiej strony to wichrzyciele („ten kor te michniki blumsztajny kuronie”), wrogowie dążący do całkowitego odebrania niepodległości Polsce.
Gdy polska refleksja na temat Holokaustu sprowadza się do trzeźwej, morderczej brutalności: „Hitler ich wybił, ale ich nie dobił!”, to włączenie się w nurt społeczny budzi panikę, bo „wszędzie obco jak z rodzoną matką”. Na to przeżycie „zimnej nicości” nawet nie ma nazwy. Współczuciem obdarzą tu tylko wtedy, gdy znak (płacząca na ulicy kobieta) pozwala się zinterpretować za pomocą narodowego klucza („biedna kobieta, pewnie komuna internowała jej męża").
Kiedy zarówno komuniści, jak i przeciwnicy komunizmu to Żydzi (jakby w kraju w ogóle nie było Polaków i nikt za nic nie brał odpowiedzialności), to jedyną ostoją dla umęczonych przez żydokomunę i kor może być Matka Kościół. Jed-