ordynowanym. */aca' lafct« neffujt^ ffl0łnf-^' «najdu/4ca a/« poui nimi Juto przed nl«n»* _ la/fc waseikia nieuniknione •prioryc*łł° ,orn\y dciajów aa alanowialia akonomicsn«gO> wkr*» caanąy w dog/na(yun. da/ący ale porównać <Jo faoratvgana|fo mafarlailunu. Odya ten o*taihi Jeat równie* maU/iaycsny, usiłuje bowiem drnl hipotalycmą sprowadzić do materii zjawiakT ca/Jtiem od niej odmienne, materią za^ uważa za ostatnią zasadą oczywista, chociaż ?ł* wcale mniej ugidkowa niż inne iSfgl ty bezwzględne, które uważane były za noH«* wą przebiegu zjawjsk” ,ł ^ Pouata-
to sformułowanie, które pozwala na^
zrozumieć, że Simmel odrzucił monizm_
zarówno w wersji materialistycznej, jak ideału stycznej. Akceptacja monizmu prowadziłaby bowiem do porzucenia relacjonizmu i rezygnacji z metodologicznej zasady równouprawnienia komplementarnych ujęć przedmiotu badania.
Powracając do kwestii narodzin wartości na* leży stwierdzić, iż Simmel uważał wymianę za podstawową formę uspołecznienia — z pierwszego poziomu. Interakcja jest wszakże pewnym rodzajem wymiany; wymianą jest także zwyczajna rozmowa towarzyska, by uciec się do simmlowakiego przykładu. Ponadto wymia-na jest nie tylko motorem i podstawowym mechanizmem większości stosunków społecznych, odzwierciedlanych w różny sposób na poziomach wyższych, ale jest także odpowiedzialna za narodziny wartości.
—
m g. Simmel: 2Umodnienia filozof U dziejów-, *. 133— I 134.
W Woło/n j)ieniqd:a Simmrl dowodni), te I mytl, u priedmioty mają ustaloną wartość I przed pojawieniem sią na płaszczyinie wymia-I ny, Jest słuszna tylko w sensie funkcjonalnym I w odniesieniu do współczesnej, skomplikowa-I ncj gospodarki towarowo-pienlążnej. Nie Jest I natomiast słuszna, jeśli pytanie nasze dotyczy I genezy wartości, ponieważ już jej narodziny I musiały sią dokonać z ducha wymiany, a prze-I to nie można uważać, że wymieniane były już I posiadając tą wartość. Przytaczał tutaj przykład z geometrii Otóż porównując długości dwóch odcinków czynimy to („wymieniając" miądzy sobą wyniki pomiarów) dlatego, że I uprzednio odcinki te posiadały jakąś długość. I Jeżeli jednak zbadać sprawą dokładniej, to I okaże się, ze odcinki te mają taką a nie inną I długość tylko w momencie porównywania (je-I żeli wyrazimy ją w centymetrach, to będzie to zaledwie sprawozdanie porównania z odcinkiem trzecim, przyjętym za wzorzec):
„Linio nie jest długa sama w sobie. Nie może sama określić swej długości, potrzeba innej, przy pomocy której zostanie zmierzona, i którą sama także zmierzy, aczkolwiek wynik pomiaru nie jest zależny od procesu mierzenia, a od dwóch niezależnych odcinków prostej. Przypomina to pojęcie obiektywnego sądu wartościuj | jącego, które nazwałem w innym miejscu metafizycznym: ze stosunków między nami i rzeczami wyłania się pragnienie, by wydać określony sąd, którego treść nie kryje się w samych rzeczach. To samo jest prawdą w odniesieniu do sądów o długości. Konieczność dokonania takiego pomiaru emanuje, by tak rzec, od rzeczy, ale treść tego sądu nie zależy od rzeczy, może być urzeczywistniona dopiero dzięki pewnemu aktowi w nas przebiegającemu. Długość nie zawiera się w poszczególnym przedmiocie,
41