zwól jej patrzeć do swojej książki — dodaje. Urszula tylko troszeczkę podsuwa jej książkę, ale kładzie na niej rękę, by Barbara nie mogła jej dotknąć.
Kobieta z wozu wychodzi. Dzieci czytają dalej. Barbara jest pierwszy raz w szkole i nic nie umie.
Urszula myśli: „Ale ona jest głupia! Przecież czytanie jest takie łatwe!”
Potem jest lekcja gimnastyki. Nauczyciel rozkazuje:
— Ustawcie się parami! Tak jak siedzicie. I weźcie się za ręce!
Barbara stoi i czeka. Ale Urszula odwraca się do niej tyłem.
— Urszulo, szybko! — woła pan Kański. — Weź Barbarę za rękę!
Urszula wzrusza ramionami z uporem.
— Ona jest taka brudna! — mówi nie poruszywszy się nawet. — Ja jej się nie dotknę!
— Urszulo! To brzydko z twojej strony! — mówi pan Kański.
Barbara robi się czerwona. Jej oczy pociemniały ze wstydu. Wszyscy w nią się wpatrują.
Wtem podnosi rękę Bronka i mówi:
— Ja chętnie będę się bawiła z Barbarą! A ty, Urszulo, chodź do Dory!
Bronka bierze obce dziecko za rękę i prowadzi do szeregu.
Okazuje się, że Barbara umie biegać wspaniale; tylko włosy jej fruwają ... i goreją policzki. A potem przy skakaniu przez linę jest najlepsza ze wszystkich.
Urszula ma wyrzuty sumienia. Czuje, że była bardzo zła i że Barbarze sprawiła wielką przykrość.
Po lekcjach sama wraca do domu.
— Zaczekaj trochę! — woła za nią Piotr i do-pędziwszy ją opowiada z zachwytem: — Ależ ta Barbara wspaniale biega i skacze! Z taką to by można się bawić!
Urszula nic nie mówi.
— Ale ty nie byłaś wobec niej delikatna — zauważa Piotr. — To nic takiego złego, jeśli się ma brudne ręce! — I ogląda swoje palce, też już niezbyt białe po pięciu lekcjach. Brudne ręce wydają się Piotrowi drobnostką. Urszula nie powinna być taka głupia!
— Wiesz — mówi do Urszuli — Barbara ma maleńką siostrzyczkę. Opowiadała mi o tym na przćrwie.
Po chwili stali już przed domem.
Piotr dwa razy przyciska dzwonek. Ktoś schodzi po schodach... To nie mama.. Klucz obraca się w drzwiach
27