• i t. J*! łŁ?«»a; uś-J >1 yiw:; rr»»r«
74 Antropologia strukturalna
służyć historykowi. Jeśli zaś takie dokumenty już istnieją, a etnograf włącza ich zawartość do swego dzieła, to czy historyk nie powinien mu zazdrościć •— o ile, rzecz jasna, etnograf dobrze opanował metodę historyczną — przywileju uprawiania historii społeczeństwa, znanego z przeżytego doświadczenia?
Spór dotyczy więc właściwie stosunków między historią a etnologią w ścisłym sensie tego słowa. Będziemy próbowali wykazać, że zasadnicza różnica między nimi nie dotyczy ani przedmiotu, ani celu, ani metody. Mają one bowiem ten sam przedmiot, którym jest życie' społeczne; ten sam cel: lepsze zrozumienie człowieka — i metodę, w której zmianom ulegają tylko proporcje zabiegów badawczych. Różnią się natomiast przede wszystkim dlatego, że wybierają dopełniające się perspektywy: historia organizuje swe dane wokół uświadamianych przejawi)w życia społecznego, a etnologia — wokół jego nieuświadamianych warunków.
*
* *
Przekonanie, iż oryginalność etnologii bierze się z faktu, że zjawiska zbiorowe mają charakter nieuświadomiony, zawiera się już, acz w sposób mglisty i. wieloznaczny, w pewnej formule Tylora. Określił on etnologię jako badanie „kultury czy cywilizacji”, którą opisywał następnie jako złożony zbiór obejmujący „wiedzę, wierzenia, sztukę, moralność, prawo, obyczaje oraz wszelkie inne zdolności czy nawyki, zdobyte przez człowieka jako członka społeczeństwa” 42. Wiadomo, że u większości ludów pierwotnych bardzo trudno jest otrzymać moralne usprawiedliwienie lub racjonalne uzasadnienie zwyczaju czy instytucji; zapytany tubylec często zadowala się odpowiedzią, że rzeczy zawsze miały się właśnie tak, że taki był rozkaz bogów lub nakaz przodków. Nawet gdy spotyka się interpretacje, mają onę zawsze charakter wtórnych racjonalizacji czy opracowań; nie ulega kwestii, że nieuświadamiane racje, z uwagi na które praktykuje się jakiś obyczaj lub wyznaje wierzenie,
TT
są bardzo odległe od tych, które powołuje się, by ten obyczaj czy to wierzenie usprawiedliwić. Nawet w naszym społeczeństwie sposoby zachowywania się przy stole, zwyczaje społeczne czy reguły ubierania się oraz liczne inne postawy moralne, polityczne i religijne są skrupulatnie przestrzegane przez każdego, chociaż ich pochodzenie i rzeczywiste funkcje nie są przedmiotem refleksyjnego badania. Działamy i myślimy zwyczajowo, a niezwykły opór stawiany odchyleniom, nawet znikomym, bierze się bardziej z bezwładu niż ze świadomej woli utrzymania zwyczajów, których racje by się rozumiało. Jest rzeczą pewną, że rozwój myśli nowożytnej sprzyjał krytyce obyczajów. Ale nie jest to bynajmniej zjawisko obce badaniom etnologicznym; jest ono raczej ich rezultatem, jeśli prawdą jest, iż jego głównym źródłem był wzrost świadomości etnograficznej, spowodowany w myśli zachodniej przez odkrycie Nowego Świata. Zresztą nawet dziś wtórne uzasadnienia, gdy tylko się je formułuje, usiłują przybrać ten sam nieuświadamiany wyraz. Interpretacje, które wydawały się najbardziej śmiałe: priorytet prawa macierzyńskiego, animizm czy — w nowszych czasach — psychoanaliza, są przyswajane przez myślenie zbiorowe ze zdumiewającą szybkością, która świadczy, że mamy tu do czynienia z cechą nieodłączną od pewnych sposobów myślenia i działania; interpretacje te są przyswajane, by automatycznie rozstrzygnąć problemy, których naturą zdaje się być to, iż wymykają się one zarówno woli, jak refleksji.
Pozostaje zasługą Boasa, że z godną podziwu przenikliwością określił nieświadomą naturę zjawisk kulturowych; pisząc strony, w których przyrównał je z tego punktu widzenia do języka, antycypował późniejszy rozwój myślenia lingwistycznego oraz przyszłość etnologii, której zapowiedzi zaczynamy dopiero dostrzegać. Po wykazaniu, że struktura języka do czasu pojawienia się naukowej gramatyki pozostawała nieznana mówiącemu i że nawet później kształtuje ona nadal mowę poza świadomością podmiotu, narzucając myśli ramy językowe, które uważane są za katego-