amerykańskiej umysłowości. W połowie XVIII w. czołowymi intelektualistami w Ameryce byli duchowni, a przedmiot ich rozważań stanowiła teologia. Przez ponad sto lat ich myśl dominowała w amerykańskiej filozofii. I nawet kiedy zainteresowanie teologią minęło, głębokie poczucie winy - zwłaszcza w kwestii zachowań seksualnych -wszczepione w amerykańską umysłowość pozostało niemal wyryte na następne stulecie.
Ponad pięćdziesiąt lat temu George Santayana pisał: „Dobrze wiadomo, do jakiego stopnia metafizyczna była pasja, która kazała purytanom płynąć ku tym wybrzeżom. Przybywali w nadziei na doskonalsze życie duchowe”1. Sednem purytańskich przekonań była wrogość wobec cywilizacji. Ówczesne społeczeństwo uległo - jak sądzili - zepsuciu i należało powrócić do pierwotnej prostoty wczesnego kościoła, który opierał się bezpośrednio na przykazaniach boskich, a nie na zaleceniach instytucji stworzonych przez człowieka.
Każdy purytanin zobowiązywał się do przykładnego życia. Żaden jednak człowiek ani żadna doktryna nie są w stanie przez długi czas trwać w stanie najwyższego napięcia, zwłaszcza gdy oznacza to narzucenie życiu surowej dyscypliny powściągającej popędy. Wymogi kalwiniz-mu, nawet w pierwszych amerykańskich koloniach, ulegały stale stępieniu wraz z tym, jak nowe doktryny - na przykład arminianizm (podstawa metody/.mu Wesleya)- usiłowały zastąpić absolutną prede-stynację przez warunkowy wybór. Jonathan Edwards doprowadził do odnowienia owego psychologicznego mechanizmu, dzięki któremu jednostka mogła starannie kontrolować samą siebie i utrzymywać się w ryzach. W The Great Christian Doctrine of Original Sin Defended (1758) zaatakował tych, którzy próbowali zliberalizować kalwinizm. Dowodził, iż deprawacja jest nieuchronna, ponieważ identyczność świadomości czyni wszystkich równymi Adamowi. Wierzył w zbawienie wybranych, nie tych, którzy niosą zewnętrzny znak pracy, lecz tych, którzy dzięki wewnętrznej iluminacji, wskutek przeobrażającego wewnętrznie doświadczenia doznali zbawiennej łaski.
O ile Jonathan Edwards był intuicyjnym purytaninem, o tyle Benjamin Franklin - pragmatycznym, utylitarnym protestantem. Był człowiekiem praktycznym, który trzeźwym okiem obserwował świat;
pragnął „iść naprzód” dzięki umiarkowaniu, pomysłowości i wrodzonej przenikliwości. Był ucieleśnieniem typowo amerykańskiej tendencji samodoskonalenia się. Próbując naśladować „Spectatora” Addisona, Franklin pisał swe własne broszury, porównywał z tekstami swego mentora, po czym pisał je na nowo, kształtując w ten sposób własne słownictwo i styl. Z uporem samodzielnie uczył się francuskiego, włoskiego, hiszpańskiego i łaciny. Aby ulżyć swym młodocianym namiętnościom, wszedł w związek z córką swej gospodyni i miał z nią dwoje dzieci.
Kluczowym terminem jego słownictwa była „użyteczność”. Swoją Autobiography rozpoczął jako pracę, która może być użyteczna dla syna; książki nigdy nie ukończył. Wynalazł piorunochron, założył szpital, brukował ulice, zorganizował miejscową policję. Sądził, iż użytecznie jest wierzyć w Boga, ponieważ Bóg wynagradza cnoty i karze grzechy. W „Poor Richard’s Almanack” (1732- 1757) plagiatował zasłyszane aforyzmy i przystosowywał je jako pouczenia dla ubogich. Zwrot „Jak powiada biedny Richard” - stał się określeniem uzasadniającym wszelkie cnoty. Istnieje, twierdził Franklin, trzynaście cnót: umiarkowanie, wstrzemięźliwość, małomówność, porządek, zdecydowanie, skromność, pomysłowość, szczerość, sprawiedliwość, pokora, czystość, spokój, dziewictwo. Trudno o lepszy inwentarz przekonań Amerykanów. Franklin pisał, iż każdej z tych cnót poświęcił tydzień rozmyślań, notując codziennie sukcesy w ich praktykowaniu. W ten sposób „przeszedł pełny kurs w trzynaście tygodni i cztery kursy w ciągu roku”2.
Wszystko to było po części przebiegłe, a może nawet zwodnicze. Chociaż Franklin był oszczędny i pomysłowy, jego sukcesy - podobnie jak wielu innych jankesów - wynikały z tego, iż potrafił zapewnić sobie przyjaźń łudzi wpływowych, umiał się zareklamować, był człowiekiem czarującym i dowcipnym, pisał w sposób ujmujący. (Nawet jego „swędzenia” powracały: dorobił się jeszcze dwójki dzieci z nieprawego łoża.)
93
G. Santayana, Charcicter and Opinion in the United States (1 wyd. 1920), New York 1955, Braziller, s. 7.
W swej głównej pracy Die protestantische Ethik wul der Geist des Kapitcdismus Max Weber traktuje Franklinu jako wyraziciela zarówno tej etyki, jak i tego ducha. Cytuje jego „pouczenia”, jak nazywa aforyzmy Franklinu („ [...] Czas to pieniądz. [...] Pamiętaj, kredyt to pieniądz. Jeśli człowiek pozostawia pieniądze w moich rękach, to daje mi procent”.), jako charakterystyczne cechy etosu „nowego człowieka”. Co ciekawe, Weber omawiając protestancką etykę cytuje Franklinu częściej niż Lutra, Kalwina, Baxtera, Baileya lub jakiegokolwiek innego purytanina.