*
Kłótnia powoli cichnie. Wracamy do swoich raków na gazecie. Pociąg rusza. Po chwili znów wybucha zamieszanie.
- On został!
- Wysiadł w stepie!
- Bez butów! Bagaż zostawił. I komórkę!
- Biedak, sam w stepie, boso... - żałują mężczyzny pasażerowie.
- E, niedaleko ma do wsi, poradzi sobie, ktoś mu pomoże... Bał się widocznie, że karę dostanie za pociągnięcie hamulca.
Pasażerowie przynoszą bagaż delikwenta do prowadnicy. Ktoś próbuje dodzwonić się z jego komórki do rodziny, żeby umówić się na przekazanie bagażu, gdy dojadą do Machaczkały. Zgodnie z prawem powinni go oddać milicji na następnej stacji. Ale kto by ufał mundurowym. Po co zresztą odwoływać się do instytucji państwowych, jeśli można coś załatwić we własnym zakresie.
*
O świcie pociąg wtacza się na stację w Kizlarze - mieście leżącym na granicy z Czeczenią. Kilka lat temu wysiadających witał uzbrojony po zęby oddział OMON-u (specjalne oddziały milicji). Dziś jest nieco spokojniej. Ruszył w końcu kolejowy ruch tranzytowy przez Czeczenię, dziś z Nalczyka czy Władykaukazu do Machaczkały jedzie się przez czeczeński Gudermes. Nie zapominajmy jednak, że jesteśmy na rosyjskim Kaukazie. Do wagonu wchodzi kilku uzbrojonych funkcjonariuszy z psami. Face control przechodzimy. Passport cotitrol...
- Jesteście z Dagestanu?
- Nie, z Polski...
- A kiedy wyjechaliście?
- Że co?
No tak. Trzeba wyobrazić sobie jego tok rozumowania. Polski paszport i dobry rosyjski? Znaczy Dagestańczyk lub Rosjanin, który wyjechał do Polski do pracy i wraca odwiedzić rodzinę (spryciarz nawet paszport sobie skombinował). No i pokaż tu, że nie jesteś wielbłądem. Albo udowodnij panu w mundurze o niezbyt inteligentnym wyrazie twarzy, że jesteś turystą.
- Nasi rodzice wyemigrowali. Jedziemy rodzinę odwiedzić... ściemniamy, aby jak najszybciej pozbyć się natręta. Zresztą,
po co burzyć człowiekowi spójny obraz świata.
- Wsio. Poniatno. Dobro pożałował’ w Dagestan (Witamy w Dagestanie)!