Nie-Dagestankom niby można. Niby... Niepisana norma jest jednak na tyle silna, że ani w pociągu do Machaczkały, ani na ulicach tegoż miasta nie zobaczy się palącej czy - co gorsza - pijącej piwo Rosjanki, a tym bardziej Dagestanki. Co innego w domu, choć również tu kobiety są raczej wstrzemięźliwe w stosowaniu używek. Poza tabaką, której wielbicielki (głównie babcie i kobiety po czterdziestce) można poznać po lekko zazielenionych nosach. Młodszym amatorkom używek pozostają toalety i balkony. Te ostatnie po zmroku rzecz jasna.
Na szczęście piwo można dyskretnie przelać do szklanki, spokojnie kontynuując rakową biesiadę.
Nagle porządnie szarpnęło. Pociąg stanął jak wryty. Podstakań-czyk (metalowy koszyczek na szklankę) z głową Lenina lub jednym z moskiewskich „pałaców kultury” i rakietami (te są najpopularniejsze) ledwie utrzymał szklankę z niedopitym piwem.
- To w naszym wagonie! - robi się małe zamieszanie. Wszyscy biegną zobaczyć, co się stało.
- Zwariowałeś? Karę zapłacisz! - wyraźnie zdenerwowana prowadnica krzyczy na nieco zawianego mężczyznę. - Czemuś za hamulec pociągnął? Teraz tylko kłopoty będę mieć. A dopiero pracę zaczęłam. Ech, ty...
*
Praca prowadnicy nie jest zbyt dobrze płatna. Ale w miarę pewna. No i zawsze dorobić można. To na gapowiczach, to na handlu arbuzami, które w drodze powrotnej wypełniają komory na bagaże pod dolnymi pryczami. Czasami jakiś przeleci przez cały wagon, by roztrzaskać się pod drzwiami. Początkujące prowadnice przydzielane są do starszych wagonów. Potem, w miarę awansu i dzięki zdobytym układom, można przejść do nowszego, czystszego. Bilety nań znikają pierwsze. Każdy przecież wie, że najlepszy jest wagon ósmy, a czternastego należy się wystrzegać, bo łażą karaluchy. Praca do lekkich nie należy - to toaletę umyć, to podłogę. Dołożyć do pieca pod samowarem, a zimą odkuć kilofem lód z zamarzającej muszli klozetowej. Za to wieczorem można poflirtować z prowadnikami z sąsiednich wagonów.
Prowadnica z pociągu relacji Moskwa-Machaczkała
Droga w wielu kulturach łączona jest z niepewnością, zawiera w sobie element grozy, niebezpieczeństwa, jest wyjęta spod prawa. A w Rosji dodatkowo długa i nudna. Młode prowadnice to raczej Rosjanki, starsze - Dagestanki. Porządny Dagestańczyk nie pozwoliłby młodej żonie na taką pracę. Kobieta wykonująca „zawód drogi”, choćby taki, jak piosenkarka, tancerka, czy właśnie prowadnica (o podróżniczce nie wspominając), ma w Dagestanie mniejsze szanse na dobre zamążpójście. Jeszcze niedawno były to zawody dla kobiet zupełnie zakazane, dziś - niewskazane. Tak się jakoś składa (choć może to niesłuszne uogólnienie), że znane nam dagestańskie piosenkarki, artystki są albo samotne, albo mają mężów Rosjan (co nie jest dobrze widziane przez rodzinę), albo zostają drugimi żonami. Rekrutującymi się zwykle spośród kochanek, które zdecydowały się urodzić dziecko z nieprawego łoża. Bywa też, że wychodzą za mąż i po prostu kończą karierę, poświęcając się rodzinie.
15