obrany prezesem komisji egzaminacyjnej do kwalifikowania wszelkiego stopnia lekarzy i farmaceutów, pełnił obowiązki te aż do zwinięcia pomienionej komisji w r. 1833. Roku 1835 powołany został na członka rady głównej opiekuńczej. W radzie lekarskiej zajmował się ciągle egzaminowaniem kandydatów na stopnie lekarskie. W warszawskiem Towarzystwie Dobroczynności z gorliwością miał staranie o ubogich chorych, jako prezes wydziału lekarskiego tegoż Towarzystwa.
Za tak liczne — ciągnie dalej Janikowski — użyteczne, z narażeniem zdrowia podejmowane prace odbierał Roliński liczne oznaki wdzięczności publicznej. Komisja Oświecenia Narodowego i rada uniwersytecka udzielali mu chlubne dowody zadowolenia swego. Towarzystwo Warszawskie Przyjaciół Nauk i Towarzystwo Lekarskie Wileńskie wezwały go do współudziału w pracach swoich, a Uniwersytet Wileński policzył go w poczet swych członków honorowych.
W ostatnich latach tak mozolnego życia publicznego nadwątliło się znacznie zdrowie Rolińskiego — ciężka choroba piersiowa trapić go zaczęła. W r. 1834 i 1836 szukał ulgi u wód zagranicznych, ale przewidywał z spo-kojnością umysłu zbliżający się koniec życia i na rok przed śmiercią poczynił do tego przygotowania w najdrobniejszych szczegółach. Umarł nagle 2 grudnia 1839 r. Przy sekcji był obecny doktór Kiczorowski, a widząc, jak felczer niezgrabnie to robił, ze łzami rzekł do swego przyjaciela: „Zapłakałem, bo co on tam powie, on, co tak karcił surowo niezgrabne ujęcie noża anatomicznego w uczniach, a własne jego ciało tak niegodziwie szarpią”. Dnia 5 grudnia odbył się cichy Rolińskiego pogrzeb: rano, jak żądał, dwa konie wieść miały karawan, ale wdzięczni uczniowie jego, koledzy i przyjaciele ponieśli martwe zwłoki na własnych barkach do wiecznego spoczynku.
W pożyciu prywatnem — kończy doktór Janikowski — umiał Roliński zjednać sobie serca tych, z którymi łączyły go bliższe stosunki, w urzędowaniu był, bez względu na kogobądz, surowy prawie do zbytku, pochwalał tylko to, co było dobre, karcił śmiało każde uchybienie i nadużycie. Takie postępowanie odstręczało od niego wielu, ale każdy szacował go jak prawego męża.
Towarzystwo Dobroczynności dla uczczenia pamięci Rolińskiego pomieściło popiersie jego, dłuta Tatarkiewicza, w sali posiedzeń publicznych, obok innych mężów zasłużonych tego zakładu. Rękopis Rolińskiego własnoręczny, obejmujący wykład anatomji ludzkiej i porównawczej dla użytku słuchaczów akademickich, dostał się doktorowi Janikowskiemu, który szacowną tę pamiątkę złożył w bibljotece Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego1.
91
K. Wł. Wójcicki, op. cił. T. I, s. 191—193.