Jestem przedmiotem fizycznym znajdującym się w świecie fizycznym. Niektóre spośród sił tego fizycznego świata oddziałują na moją powierzchnię. Promienie świetlne padają na moje siatkówki; molekuły bombardują bębenki moich uszu i opuszki palców. Odwzajemniam te oddziaływania, emanując koncentryczne fale powietrza. Fale te przybierają formę strumienia mowy — o stołach, ludziach, molekułach, promieniach świetlnych, siatkówkach, falach powietrza, liczbach pierwszych, zbiorach nieskończonych, o radości i smutku, o dobru i złu.
Moja zdolność do odwzajemniania się w ten wyszukany sposób polega na przyswojeniu sobie przeze mnie znacznej części kultury mojej społeczności i zapewne zmodyfikowaniu i dopracowaniu jej nieco na własny rachunek. Trening ten polega z kolei na oddziaływaniu na moją powierzchnię sił fizycznych, głównie wypowiedzi innych ludzi, oraz na stopniowych zmianach mojej konstytucji w następstwie działania tych sił. Wszystko, czym jestem lub mam nadzieję być, zawdzięczam podrażnieniom mojej powierzchni oraz tym utajonym dyspozycjom do reagowania, które mogły być obecne w mej pierwotnej plazmie zarodkowej. Również wiedza gromadzona przez pokolenia jest efektem drażnienia powierzchni kolejnych ludzi, a także wewnętrznych warunków początkowych wielu indywiduów.
Skąd nam wiadomo, że wiedza nasza musi mieć źródło wyłącznie w drażnieniu powierzchni i w warunkach wewnętrznych? Stąd, że wiemy, jaki w ogóle jest świat, z jego promieniami świetlnymi, molekułami, ludźmi, siatkówkami i tak dalej. Tak więc samo nasze rozumienie świata fizycznego, choć fragmentaryczne, pozwala nam i dostrzec, jak ograniczone są świadectwa, na których rozumienie to się opiera. To właśnie nasze rozumienie — takie, jakie posiadamy — tego, co znajduje się poza naszą powierzchnią, wskazuje, że świadectwa będące podstawą _owego rozumienia ograniczają się do tejże powierzchni. Refleksja ta jednak rodzi pewne wątpliwości logiczne: czy same nasze wypowiedzi o promieniach świetlnych, molekułach i ludziach nie są tylko dźwiękami pozbawionymi znaczenia, po prostu wyrazem irytacji spowodowanej przez drażnienie naszej powierzchni? Obraz świata, który dopuszcza tę powściągliwą interpretację naszej wiedzy, jest, zgodnie z nią samą, bezzasadną konstrukcją.
Jest to jednak rozumowanie zwodnicze, popełniające pewien swoisty błąd filozoficzny, którego filozofowie są coraz bardziej świadomi. Nie można sensownie kwestionować realności świata zewnętrznego ani zaprzeczać temu, że świadectwo naszych zmysłów dowodzi istnienia przedmiotów zewnętrznych; czyniąc tak bowiem zrywamy związek terminów „realność" i „świadectwo" z tymi ich zastosowaniami, które pierwotnie w największym stopniu uformowały nasz sposób rozumienia tych terminów.
Archaiczną, naturalną filozofię przyswajamy sobie z mlekiem matki. Jako dorośli, dzięki lekturom i własnym obserwacjom pozyskujemy jaśniejszy obraz sprawy. Jest to jednak proces wzrostu i stopniowych zmian: nie zrywamy z przeszłością ani nie dochodzimy do nowych standardów świadectw i realności, zasadniczo różnych od niejasnych standardów, jakimi posługuje się dziecko czy laik. Nauka nie zastępuje zdrowego rozsądku, lecz jest jego przedłużeniem. Poszukiwanie wiedzy jest w istocie po prostu staraniem o poszerzenie i pogłębienie tej wiedzy, którą posiada przeciętny, zwykły człowiek na temat otaczających go, zwykłych rzeczy. Dezawuowanie samego rdzenia zdrowego rozsądku, zadanie świadectw dla czegoś, co zarówno fizyk, jak i człowiek z ulicy uważają za oczywistość, nie jest godnym pochwały perfekcjonizmem; jest pompatycznym mieszaniem pojęć, niezdolnością do zauważenia subtelnej różnicy między dzieckiem a kąpielą. Zaakceptujmy zatem rzeczywistość fizyczną bądź w naturalny sposób człowieka z ulicy, bądź w sposób mniej lub bardziej unaukowiony. Czyniąc tak stajemy się odbiorcami i przekazicielami wiedzy, która rozwija się od wielu stuleci. Stosując się do tej zaakceptowanej przez nas teorii rzeczywistości fizycznej wyprowadzamy z niej rozmaite szczegółowe wnioski, dotyczące między innymi nas samych jako obiektów fizycznych, a nawet jako nosicieli wiedzy. Jeden z tych wniosków głosi, że sama ta wiedza została w nas wywołana nie inaczej, jak tylko za pomocą drażnienia naszej fizycznej powierzchni. Osiągamy w tym punkcie drobny fragment wiedzy o wiedzy. Prawidłowo interpretowany wniosek ten nie podaje w wątpliwość wiedzy, której dotyczy. Przeciwnie, nasza ' pierwotnie bezkrytyczna hipoteza świata fizycznego zyskuje pragmatyczne oparcie właśnie dzięki temu, że dostarcza spójnego wyjaśnienia zjawiska posiadania wiedzy, a także innych zjawisk natury.
Fragment pochodzi z:
W. v. O. Quine, Od bodźca do nauki
Przeł. Barbara Stanosz
Pytania do tekstu
Skąd wiemy, że świat dany jest nam tylko dzięki podrażnieniom powierzchni ciała? Z jakim klasycznym stanowiskiem filozoficznym Ci się to kojarzy?
Dlaczego nie ma sensu wątpić w realność świata?
Jak rozumieć tezę, że nauka jest przedłużeniem zdrowego rozsądku?