"Wigilia Bożego Narodzenia"
Przedstawienie:
Osoby: Anna, Adam, Kobieta, Mężczyzna I, Mężczyzna II, Staruszka, Rodzina staruszki, Matka, Ojciec, Basia, Sylwia, Joasia, Krzysiek, Gabryś - lalka.
Cel: ukazanie ponadczasowych wartości jakie niesie ze sobą tajemica betlejemskiej nocy.
Akt I
Scena ma wyobrażać trzy osobne mieszkania (w/g własnych możliwości i wyobraźni). W mieszkaniu pierwszym Kobieta i Mężczyzna I (młode małżeństwo), w mieszkaniu drugim - samotyny Mężczyzna II, a w trzecim - Staruszka z niewielką rodziną. Wszyscy ubrani współcześnie. Przedstwienie zaczyna się piosenką "Niebo przychodzi na ziemię", śpiewana przez kogoś z boku sceny lub odtworzona z kasety. Pod koniec utworu na scenę wchodzą Adam i Anna, trzymając się za ręce. Ubrani są na "zimowo".
Są zmarznięci. Stoją z przodu sceny, w pewnym oddaleniu od domów, ale patrzą w ich stronę.
Piosenka: Niebo przychodzi na ziemię
Jeszcze kilka małych chwil i znowu przyjdzie nam
betlejemska noc, betlejemski czar.
Przy stole usiądziemy, wigilia złączy nas,
popłyną kolęd śpiewy, znów będzie miło tak.
Więc myślę, co by było, gdyby wszyscy nagle tak
uwierzyli w Miłość, w ten betlejemski znak.
I zanim wzejdzie gwiazda, Boże, proszę póki czas
Nie przychodź do stajenki, lecz przyjdź do wszystkich nas
Niebo przychodzi na ziemię
więc ziemia nich będzie niebem.
Człowiek niech człowiekiem będzie.
Pokój na ziemi i w sercach i wszędzie...
Ddzielimy się opłatkiem, a chlebem trudno tak
podzielić się z człowiekiem, dziwny jest ten świat!
Mówimy tyle pięknych słów i nawet poprzez łzy,
a tutaj tak jak było, tu się nie zmienia nic!
Więc myślę, co by było, gdyby wszyscy nagle tak
uwierzyli w Miłość, w ten betlejemski znak.
I zanim wzejdzie gwiazda, Boże, proszę póki czas
Nie przychodź do stajenki, lecz przyjdź do wszystkich nas!
Niebo przychodzi na ziemię
więc ziemia nich będzie niebem.
Człowiek niech człowiekiem będzie.
Pokój na ziemi i w sercach i wszędzie...
Anna: Myślisz, że tutaj nam się uda?
Adam: Zobaczymy...?
Anna: Nie mam siły dłużej włóczyć się po tym mieście. Jest tak zimno...
Adam: Wiem Aniu, wiem, ale bądź cierpliwa. A napewno ktoś nas w końcu przyjmie. Chodźmy.
Podchodzą do mieszkania nr1. Pukają. Otwiera kobieta.
Adam: Dobry wieczór. Czy przyjmie nas pani na noc Jesteśmy z daleka. Niestety zaszła pewna pomyłka i zostaliśmy bez kwatery...
Mężczyzna I: (z głębi mieszkania) Kto tam kochanie?
Kobieta: Jacyś przyjezdni. Proszą o nocleg.
Mężczyzna: (podchodzi do drzwi) Przykro nam, ale za chwilę wychodzimy do rodziny. Naprawdę chcielibyśmy pomóc, ale to nie możliwe. Poza tym sami gnieciemy się w tym malutkim mieszkaniu... proszę popytać dalej. Tu mieszka wielu samotnych ludzi. Przykro mi... Dobranoc.
Adam: Dziękujemy.Popytamy. Wesołych świąt!
Odchodzą do drugiego mieszkania. otwiera im mężczyzna niechlujnie ubrany, podpity.
Mężczyzna II: A wy tu czego?!
Adam: Jesteśmy małżeństwem i szukamy dachu nad głową na jedna noc...
Mężczyzna II: U mnie?! Kto was tu przysłał?! A idźcie do licha! Przybłędy jakieś!
Rumuny! Złodzieje! Myślicie, żem głupi?! Wpuszczę takie tałatajstwo, a oni mi nóż w plecy, gdy tylko się obrócę!
Adam: Nie mamy złych zamiarów. Chcemy tylko...
Mężczyzna II: A! Znam ja takich zbójów jak wy! Nie jestem idiota! Porządny człowiek jestem! wynoście się stąd na złamanie karku! Nikt was tu nie zapraszał. Wynocha!
A po waszemu to: spadajcie! Rozumiecie? SPA-DAJ-CIE!...
Zatrzaskuje im drzwi przed nosem lub tylko odwraca się i siada na swoim krześle, sięga po butelkę i pije z niej.
Anna: (przytula się do Adama) Nie pytajmy już więcej. Widzisz jacy są ludzie: albo się spieszą, albo boją. Szkoda wysiłku.
Adam: Nie traćmy nadziei, Aniu. Nie można. Dzisiaj wigilia.
Anna: Właśnie, wigilia.... Jakoś nie mogę w to uwierzyć.
Udają się do trzeciego mieszkania. Otwiera Staruszka.
Staruszka: Kolędnicy? Już? Powariowali czy co?
Adam: Nie, nie jesteśmy kolędnikami. Szukamy noclegu.
Staruszka: Noclegu? Kochaniutcy? Szukacie noclegu? Dzisiaj? Przecież to wigilia. Wracajcie do domu i pomóżcie rodzicom w przygotowaniach, zamiast się szwędać i zawracać uczciwym ludziom głowę.
Adam: Ale my właśnie jesteśmy z daleka. Mieliśmy wynajęty pokój na dzisiaj, ale zaszło pewne nieporozumienie i teraz nie mamy gdzie przenocować.
Staruszka: A może wy z domu uciekliście, co? Może tu za wami za chwilę policja wpadnie i dopiero będę miała ambaras! Ludzie będą gadać przez cały rok albo i dłużej!
Adam: Nic z tych rzeczy, proszę pani. Po prostu nie mamy gdzie przenocować i szukamy jakiegoś dobrego chrześcijanina, który by nas przyjął.
Staruszka: Oj, słodziutki, ty mnie tu na wiarę nie bierz! Katoliczka jestem przykładna - do kościoła się dosyć nachodziłam, zdrowasiek zmówiłam krocie, dzieci wychowałam na dobrych ludzi ale do domu was nie wpuszczę. Pan Bóg nie może takich rzeczy ode mnie wymagać, za stara już jestem. A wy mi jeszcze jakichś kłopotów przysporzycie. Nie, nie kochaniutcy!. Z rodziną chcę spędzić święta, bez kłopotów. Kilka lat temu Kowalikowa spod ósemki wpuściła taką parę, co to chciała przenocować. Rano odjecjali, a godzinę później Kowalikowa zobaczyła w telewizji rysopisy chłopaka i dziewczyny poszukiwanych za rozboje. Dkładnie tacy sami, jak ci , co u niej spali. Prawda, nic jej nie zrobili ani niczego nie ukradli, ale wiadomo to, co mogło się zdarzyć? Nie kochani, ja nie jestem Kowalikowa, jeszcze zmysłów nie postradałam. Idźcie sobie z Bogiem. No, idźcie!
Odwracają się, chcą odejść.
Staruszka: Ej, poczekajcie jeszcze chwilkę! (odchodzi w głąb mieszkania i wraca po chwili z talerzem ciasta) Weźcie sobie placka na drogę. Zakalec, co prawda, ale smaczny. (częstują się) No, a teraz idźcie, idźcie! (odchodzi do mieszkania)
Anna i Adam idą na przód sceny, siadają na podłodze.
Anna: Już naprawdę nie mam siły. Ochoty na to ciasto także.
Adam: No, co ty? Na taki smaczny zakalec? (śmieją się)
Anna: (przedrzeźniając staruszkę) Oj, słodziutki, na głodny żołądek to ty mnie nie bierz. (znów się smieją)
W tle słychać początek piosenki "Gwiazdo prowadź nas".
Adam: Popatrz jakie ładne niebo.
Anna: Piękne. (zaczyna śpiewać)
Piosenka: Gwiazdo, prowadź nas
Znowu patrzę na niebo, ile to już lat,
by wyptrzeć te jedną, jedyną z wszystkich gwiazd.
Ile jeszcz trzeba, by zrozumiał świat,
że tej gwiazdy nie wolno nam zagubić szlak.
Ty gwiazdo prowadź nas do Boga,
ty gwiazdo Boga pokaż nam.
Nieważne jaka będzie droga,
byleby ujrzeć Boga twarz!
Kiedy patrzę na niebo, niebo mi się śni,
nuaucz patrzeć się w niebo ze mną również ty.
Czasem możesz zgubić się, więc warto, by
Jakieś światło w życiu mieć i z nim iść.
Ty gwiazdo prowadź nas do Boga,
ty gwiazdo Boga pokaż nam.
Nieważne jaka będzie droga,
byleby ujrzeć Boga twarz!
Świeć nam z nieba światłem twoim,
gwiazdo, nocy oświeć drogi,
niech nam w sercach już nastanie dzień.
Prowadź nas spojrzeniem twoim
Prowadź, by nie zgubić drogi.
Do Jezusa prosto prowadź nas!
Ty gwiazdo prowadź nas do Boga,
ty gwiazdo Boga pokaż nam.
Nieważne jaka będzie droga,
byleby ujrzeć Boga twarz!
Gdy kończy, oboje wstają, poprawiają ubranie.
Adam: Zapytajmy jeszcze w tamtym małym domku, a jeśli i tam się nam nie powiedzie, pójdziemy na dworzec, dobrze?
Anna: A czy mamy jakieś inne wyjście.
Adam: Chyba nie.
Anna: Więc chodźmy.
Schodzą ze sceny. Z boku ktoś śpiewa piosenkę"Emmanuel"Piosenka : Emmanuel
Noc tak niezwykła, jedyna taka noc,
noc pełna blasku i Twojej światłości.
Rodzi się gwiazda tam na Wschodzie,
a w naszych sercach nadzieja na co dzień.
Noc tak odległa i taka bliska nam,
noc taka Boża, ludzkości nowej noc.
Piękna nowina jaśnieje w półmroku,
a w naszych sercach rodzi się pokój.
Śpiewaj, bo Bóg - przychodzi do ciebie.
Śpiewaj, bo Bóg - przynosi ci pokój.
Śpiewaj, bo Bóg jest wśród nas - Emmanuel.
Człowiek Cię szukał tyle, tyle lat,
a Ty pszyszedłeś jak na spotkanie,
niespodziewanie, jak Miłość na świat
przyszedłeś, Panie, by Pokój nam dać.
Śpiewaj, bo Bóg - przychodzi do ciebie.
Śpiewaj, bo Bóg - przynosi ci pokój.
Śpiewaj, bo Bóg jest wśród nas - Emmanuel.
Akt II
Scena ma przypominać mieszkanie, składające się z kuchni i pokoju. Kuchnia może być bardzo prowizoryczna. Natomiast ważne jest, by w pokoju był stół przykryty białym obrusem - przygotowany do wieczerzy wigilijnej, małe łóżeczko lub wózek z lalką w środku. Na scenie znajduje się cała rodzina. Matka w kuchni przygotowuje wieczerzę, ojciec z Basią, Joasią i Krzyśkiem kończą ubierać choinkę ustawioną w rogu. Dobrze by było, gdyby istniała możliwość użycia reflektora, który czasem oświetlałby kuchnię, a czasem pokój - w zależności od tego, co dzieje się na scenie.
Matka: ( z kuchni) Kończycie już?!
Ojciec: Nigdy nie skończymy, jeśli twoje córki się nie uspokoją.
Krzysiek: Mamo, pomóc Ci?
Matka: Prawdę mówiąc, przydałaby się tutaj jeszcze jedna osoba.
Krzysiek: (odklada ozdoby choinkowe) Idę do mamy. Z wami nie można wytrzymać.
Basia: Świętoszek się znalazł. To ty wprowadzasz najwięcej zamieszania.
Krzysiek: Najstarsza a najgłupsza!
Basia: Nie zaczynaj ze mną, smarkaczu!
Sylwia: Cicho bądźcie. Gabryś śpi. Że też on może w takim hałasie.
Ojciec: Sylwia ma rację. Opanujcie się chociaż w takim dniu.
Joasia: Jeśli będziecie kłócić się w wigilię, to będziecie też codziennie. Tak mówiła pani w klasie. Albo, jak będzie ktoś chory w wigilię, to już przez cały rok nie wyjdzie z łóżka. Naprawdę. Dzisiaj trzeba być grzecznym i pomagać rodzicom.
Ojciec: Jesteś bardzo mądrą dziewczynką.(głaszcze ją po głowie)
Krzysiek: Tato, to są żarty.
Sylwia: A ty nie wiesz, że Baśka się nie zna na żartach?
Krzysiek: Dobra, wiem. Już idę do mamy. (przechodzi do kuchni i pomaga mamie)
Nagle rozlega się pukanie.
Krzysiek: Otworzę.
Po tej stronie, gdzie znajduje się kuchnia, pojawiaja się Anna i Adam. Natomiast w pokoju dziewczęta śpiewają piosenkę "Śpiewajmy Gloria" układając pod choinką szopkę. W tym samym czasie Krzysiek gestem prosi Matkę do drzwi, a ta cicho rozmawia z przybyszami, raz poraz kiwając głową. W końcu wprowadza ich do pokoju. Wszyscy domownicy patrzą na nich ze zdumieniem.
Piosenka: Śpiewajmy Gloria
Noc taka cicha, noc taka piekna,
noc taka czysta, noc taka święta.
Niebo i ziemia w jednej stajence,
miłość i pokój w naszej piosence.
Noc tak jedyna, noc wymarzona,
Panienka tuli Synka w ramionach.
Pójdźmy do szopki, całujmy stopki,
Bóg się narodził nam!
Więc śpiewajmy Gloria!
A na ziemi Pokój!
Noc, co jednoczy niebo i ziemię,
noc, która łączy wszelkie stworzenie.
Noc, która gasi żale i złości,
Bóg dzisiaj przyszedł do swej własności!
Matka: Proszę się rozebrać, usiąść. Zaraz zrobię gorącą herbatę, to się państwo rozgrzeją. (zwracając się do rodziny) Ci młodzi ludzie spędzą z nami wigilię i przenocują do jutra. Anna i Adam Kuczyńscy - dobrze zapamietałam?
(Anna i Adam kiwają głowami) Dziewczynki, zajmijcie się gośćmi, a ja zrobię herbatę. (przechodzi do kuchni, za nią idzie ojciec)
Ojciec: Co to za ludzie?
Matka: Młode małżeństwo z północy. Ktoś ich oszukał i nie mają się gdzie podziać.
Ojciec: A ty oczywiście ich przyjęłaś, chociaż nie wiesz, co to za jedni.
Matka: Dlaczego się denerwujesz? Przecież zrobiłbyś to samo.
Ojciec: Tak, ale... Wypytałaś się o wszystko? Może to jacyś złodzieje?
Matka: Daj spokój Antoś. Widziałeś tę dziewczynę? Ma buzię jak aniołek i jest wykończona - niczego by nie ukradła. A chłopakowi też dobrze z oczu patrzy. ...Nie mogłam ich nie wpuścić.
Ojciec: Tak masz rację, ale mimo wszystko uważam, że zbyt szybko spouchwalasz się z ludźmi. Pamiętasz historię z panią Kowalikową?...
Matka: Pamiętam i co?... Spędzili u niej noc, podziękowali i odeszli, nie czyniąc jej żadnej szkody.
Ojciec: Ale przecież mogło stać się inaczej.
Matka: Antoś, jest wigilia. Dzisiaj nawet lotr staje się dobry.( całuje męża w policzek i znosi do pokoju przygotowaną w czsie rozmowy z meżem herbatę) No i jak, już się poznaliście?
Joasia: Tak, mamusiu już wszystko wiemy. Ania jest studentką, a Adaś już skończył studia i pracuje w szkole. I Adaś lubi zwierzęta. Ania też lubi, ale Adasia rodzice mają cztery psy w domu, a rodzice Ani nie, bo mama ani ma uczulenie na sierść. Ale Ania za to maluje portrety i mój też namaluje kiedyś. I Basi namaluje konia, a może i tobie także, jeśli będziesz chciała.
Krzysiek: Dobrze, zamknij tę jadaczkę wreszcie.
Ojciec: Krzysztof, jak ty się zwracasz do siostry?
Joasia: Nie przejmuj się tato. On tak ma jadaczkę większą ode mnie.
Matka: Oj, dzieci, dzieci. Kto to widział, żeby tak się zachowywać przy gościach. Zresztą nie chodzi tylko o gości, ale o wagę tego wieczoru. Zapomnieliście chyba o tym. Maleńki Bóg - Człowiek przychodzi na ziemię i przynosi ze sobą miłość, tę prawdziwą, czystą, najlepszą. Bo On sam jest Miłością, a ludzie, mimo upływu wieków, nadal zamykają swoje domy i Go nie potrzebują.
Sylwia: Mamuś, znowu cię wzięło na kazania.
Matka: To nie kazanie, córciu. Po prostu chcę wam powiedzieć parę rzeczy.
To mój obowiazek.
Basia: Mówią nam o tym w szkole, na religii, w kościele...
Ojciec: Ale nigdy dosyć. To, co najważniejsze, musicie wynieść z domu.
Matka: Maleńki Jezus - słabe niemowlę, a jednak w Jego niewinności i słabości tkwi siła, która umocni ludzi dążących do Światła. Światłem zaś jest Bóg Ojciec - nasz najlepszy Ojciec - Miłość i prawdziwe Szczęście.
Joasia: Mamusiu, jak ty to ładnie powiedziałaś.
Matka: Tak samo ty powiesz kiedyś swoim dzieciom, a potem one swoim i tak będzie się rozprzestrzeniać chwała Boga po całej ziemi. Wierzcie mi, dzieci, nieszczęśliwy ten , kto nie chce przyjąć Miłości.
Joasia: Ale może Miłość go przyjmie...
Matka: (przytula Joasię) O tak, na pewno przyjmie. Na pewno.
Ojciec: (zwraca się do Anny) A jak pani się czuje? Chyba nie najlepiej.
Anna: O nie! Już zupełnie dobrze, dziękuję.
Adam: Moja żona spodziewa się dziecka i...
Joasia: Naprawdę!? Aniu, naprawdę?!...
Anna: Tak, ale jeszcze nie widać, to dopiero drugi miesiąc.
Joasia: Ależ to niesamowite! To tak jakbyśmy przyjęli do domu Matkę Bożą i świętego Józefa.
Basia: Aśka, jak ty coś powiesz!...
Joasia: Co, może nie mam racji?Tatuś powiedział, że jestem mądra.
Matka: Jesteś bardzo mądra. Przyjmując panią Anię i pana Adama do siebie przyjęliśmy nowonarodzonego Jezusa. Usłyszeliśmy Jego pukanie.
Joasia: Raczej Jego płacz pod drzwiami.
Matka: A to co znowu?
Joasia: Przecież malutki Jezusek nie mógłby jeszcze zapukać, to niemowlę. On raczej płakałby, bo byłoby Mu zimno na podwórku.
Matka: (śmieje się) Oj, rzeczywiście jesteś bardzo mądra. Ale teraz dziewczęta, musicie mi pomóc. Trzeba przynieść talerze. Pierwsza gwiazda już dawno na niebie.
Sylwia: Mamo, pierwsza gwiazda była już wtedy, gdy ubieraliśmy choinkę!
Matka: To się trochę spóźnimy.
Dziewczęta przynoszą naczynia, nakrywają do stołu, a wszyscy śpiewają refren kolędy "Śpiewajmy Gloria". W końcu wszyscy gromadzą się przy stole. Matka bierze na rece Gabrysia
Ojciec: (podaje Adamowi Pismo święte) Prosimy naszego gościa, aby przeczytał fragment o narodzeniu Pana Jezusa.
Adam: głośno czyta fragment Łk 2,1-20. Następnie ojciec zaczyna modlitwę Ojcze nasz, którą odmawiają już wszyscy razem. Potem ojciec bierze do ręki talerzyk z opłatkami i rozdaje zebranym zaczynając od Anny Adama.
Joasia: To najlepszy moment całego dzisiejszego dnia.
Sylwia: Wcale nie. To moment prawdy, a prawda czasem jest ciężka do zniesienia.
Jeśli mama znów zacznie mi wypominać oceny, to padnę trupem.
Joasia: Co ty, Sylwia? Mama tylko będzie życzyć ci dobrych ocen w szkole.
Sylwia: I to jest właśnie najgorsze. Ale co ty możesz o tym wiedzieć.
Bohaterowie zaczynają dzielić się opłatkiem, składać sobie życzenia, uśmiechając się. W tym czasie na scenie robrzmiewa piosenka "Miłość jest". Po skończonej piosence siadają przy stole stołu.
Piosenka: Miłość jest
Siądźmy u żłóbka, zanućmy pieśń,
powiedzmy ludziom wszem,
że Jezus rodzi się.
Głośmy z radością wspaniałą wieść,
Niech cały świat usłyszy wieść, że
Miłość jest.
Pójdziemy razem, będzie raźniej nam,
by świat zrozumiał tej miłości dar,
by każde serce dziś poczuło, że
Bóg zesłał Syna, by świat pokochał się
Siądźmy u żłóbka, zanućmy pieśń,
powiedzmy ludziom wszem,
że Jezus rodzi się.
Będziemy głosić, co uczynił Bóg,
będziemy śpiewać tej Miłości cud,
by wszystkim ludziom pokój w serce wlać,
by była miłość, gdy Miłość jest wśród nas.
Niech nas ta Miłość zgromadzi w jeden dom,
niechaj ten pokój króluje naszym dniom
Niech nas umocni, Panie, Twoja moc,
Niech w sercach nie ustanie Święta Noc.
Siądźmy u żłóbka, zanućmy pieśń,
powiedzmy ludziom wszem,
że Jezus rodzi się.
Joasia: Kiedy będziemy jeść? Już mi w brzuchu burczy tak straszliwie. (zwraca się do Anny i Adama) Od rana zjadłam tylko jedną, taką cieniutką kromeczkę chleba. Więcej się nie dało, bo Krzysiek pilnował...
Krzysiek: Nie słuchajcie jej! Cały dzień buzia się jej nie zamykała.
Joasia: Tobie też! Na pewno zjadłeś więcej ode mnie. A ja jestem mała i nie muszę tak bardzo pościć.
Ojciec: Przekonamy się ile zjedliście, kiedy zacznie się wieczerza. Ten, kto słabo dzisiaj pościł, skapituluje już po pierwszym daniu. Post moje kochane dzieci, to nie jakiś straszliwy nakaz, ale szansa od Pana Boga, żebyśmy umieli rezygnować ze złudnych przyjemności życia a przez to stawali się lepszymi.
Joasia: Och, tatusiu! Jesteś prawie tak mądry jak ja! (wszyscy się śmieją)
Adam: Chcieliśmy państwu bardzo podziękować za życzliwość, gościnę. Za wszystko... Wielu ludzi odesłało nas z kwitkiem, a państwo nas przyjęli, choć jesteśmy obcy.
Anna: Dzieciątko Jezus niech ogarnie waszą rodzinę specjalną opieką. Bóg zapłać!
Ojciec: A wam też niech się szczęści w życiu. I żeby to dziecko wniosło do waszych serc Bożą radość.
Joasia: Zaśpiewajmy coś!
Matka: Dobry pomysł. Podziękujemy w ten sposób Panu Bogu za zdrowie, dach nad głową i dzisiejszy wieczór. Podzielmy się nasza radością z całym światem!
Śpiewają wspólnie "Leć kolędo", trzymają się za ręce, kołyszą się. Kurtyna opada.
Piosenka: Leć kolędo
To nie tylko marzenia,
to, co czujesz - to miłość.
Teraz tylko wystarczy zaśpiewać,
niech popłynie nam z serca kolęda.
Leć kolędo - po górach i dolinach,
Leć kolędo - po miastach i mieścinach,
Leć kolędo - po domach i kościołach,
Leć kolędo - po chmurach i wróć do nas.
Porwij wszystkich nas,
niech się stanie cud,
niech się niebo z ziemią złączy
w kilka złotych nut.
Porwij cały świat,
tak jak umiesz ty,
ty kolędo możesz jeszcze
ludziom spełnić sny,
ludziom spełnić sny.
Bóg się rodzi - podaruj uśmiech światu,
Bóg się rodzi - przebacz twemu bratu,
Bóg się rodzi - zapomnij wszystkie złości,
Bóg się rodzi - zrób miejsce dla Miłości.
Bóg się rodzi - nie zamykaj serca,
Bóg się rodzi - by w tobie mógł zamieszkać,
Bóg się rodzi - byś wiedział, co to Miłość,
Bóg się rodzi - by wszystko się spełniło.
Przed opadniętą kurtynę wychodzi Joasia, a po jej słowach wychodzą pozostali aktorzy, kłaniając się wspolnie żegnają widownię.
Joasia: Drzwi serca i drzwi domu pracują na tym samym zawiasie; wystarczy uchylić pierwsze, by drugie stanęły otworem.
Na koniec można zaśpiewać wspólnie ulubioną kolędę.
Literatura:
Truś B. "W satjence chłód", wyd. Paulistki, Lublin 1999r.