Poprawiła mu kołdrę i odchodzi. Piotr leży cicho. Ale spać już nie może.
Po chwili na podwórze zajechało auto. Ojciec schodzi po cichu na dół i otwiera drzwi. Do pokoju wchodzi obcy mężczyzna. Ma wysoko podniesiony kołnierz od płaszcza i ciemne okulary na nosie. Siada przy łóżku Jurka i bierze w swą wielką dłoń jego małą rączkę.
„Teraz bada on, czy serce szybko bije — myśli Piotr — i jeśli ono szybko wali: puk, puk, puk... to jest się bardzo chorym.”
Potem osłuchiwał doktor Jurka ze wszystkich stron przy pomocy jakiegoś dziwnego przedmiotu. Gdy skończył, powiedział po cichu coś do ojca... Piotr zrozumiał tylko jedno słowo: szpital.
Czy Jurek naprawdę musi jechać do szpitala? Teraz w nocy?
Piotr zaczął nagle straszliwie się bać. Najchętniej by się rozpłakał... ale przecież i tak nikt by go nie słuchał. Mama chodziła w pośpiechu tam i z powrotem, szukając ciepłej odzieży dla Jurka. Wreszcie owinęła go w koc tak, że zaledwie wyglądała z niego mała twarzyczka, czerwona jak ogień od gorączki.
Gdy podjechała karetka pogotowia, zniesiono Jurka po schodach. A potem nie było już ani ojca, ani matki. Przyszła sąsiadka, pani Kierska, też podniecona.
— Spij spokojnie, Piotrusiu — powiedziała i zgasiła światło. Uspokoiła jeszcze Urszulę, która oczywiście też nie mogła spać.
W ciemności Piotr rozmyślał: „Cóż oni tam robią z Jurkiem w szpitalu?” Ale potem usnął. Gdy się obudził, przy łóżku stała mania mówiąc:
— Wstawaj, Piotruś! Pani Kierska zawiezie was do babci. Nasz Jurek jest bardzo chory. Ja muszę go pielęgnować i dlatego nie mam czasu zajmować się wami.
W ten sposób Piotr i Urszula dostali się do babci w Leśnicy.
Każdego poranka babcia stała przy oknie i czekała na listonosza. Mama zawsze przysyłała pocztówkę, z której dowiadywali się, jak się czuje Jurek.
— Niedobrze — wzdychała najczęściej stara kobieta, a potem siedząc w fotelu wycierała oczy.
Aż pewnego razu, gdy Piotr i Urszula wrócili z ogrodu, zauważyli, że babcia ma telegram na kolanach. Jej twarz była cała czerwona, a z oczu płynęły łzy. Objęła rękami stojących obok Piotra i Urszulę i płakała jeszcze bardziej.
— Wasz braciszek jest już w niebie — powiedziała wreszcie.