964 WACŁAW BERENT
O nieskalane, dumne, gorejące szczyty!
0 zwiastowań ujemnych płomieniste zorze!
O krwawej wróżby ciche, rozognione morze!
Grobie życia królewski, w purpurę spowity!
Grzechu orla kolebko na podniebnej hali!
Raju wrota płomienne w zwierciedle szatana!
Choć sięgnie was myśl harda, choć wola spętana Żarem tęsknot daremnych niebiosa zapali,
Choć na bieli dziewiczej żary piekła wznieci.
Choć, wszelkie życie depcząc, na szczytach zaświeci, Piekło sobie zgotuje tuż pod tronem Boga!
O zorze! zorze! ciche, gorejące zorze!
W sto tęcz wokół świat spłonął: krwawi! dymi! górze! — Nieskalanych to szczytów złowieszcza pożoga.
Szatanie, odwiedź zwierciadło swe ode mnie!!...
...Już mroźne sine okłęby wyrzucać się poczęły spod tej ogniowej topieli. Porwał się wicher i zmiótł w jednej chwili pożogę.
Koniec! —
Gęste przedzmierzchowe mroki sinym kirem zaciągnęły świat.
Na podniebiu widać już było tylko dziwnie twarde, zimne i mroczne zwały granitu, pośród nich zastygał i krzepł siny lodowiec. Dołem legła ta cisza uroczna1 w godzinę oczekiwania, kiedy się dzień poza przełęcze zwala. Jeszcze tylko dwie długie taśmy czerwieni snuły się leniwie pośród chmur. — Cisza... Tam górą, po szczytach, mignęło coś: płynie... Cień! cień!... Orłowych skrzydeł po lodowcu cień.
Minął — przeleciał!...
Teraz słyszę z dala jakiś skrzyp drewniany: uparte, niedołężne bujanie w starej dzwonnicy. Nagle dźwięków całe roje, jak stado cyranek, co się z wody poderwie, zakrąży i w zmierzchowej, wielkiej ciszy płynie wysoko, wysoko — hen w podniebną dal!
Kiedy Anioł zwiastował Maryi...
A z łąk alpejskich, z lasów jodłowych, z hal podniebnych wionęło pod niewidzialne ołtarze kadzidłem mięty, anyżu i tymianu.
A na ziemi pokój ludziom dobrej woli i czystego serca2...
I ten świat cały, ten mój, oczyma duszy widziany, ten świat rozśpiewał się kornym, pokutnym modleniem. A kiedy oczy, uczuciom swym wierne, wciąż jeszcze na szczyty wracały — rósł, krzepł i potężniał śpiew ten: pastoralnym3 hymnem rozpsalmił mi się w duszy.
...I zda mi się, że leżę martwy tam na lodowcu, w podniebnej trumnie sinego granitu — i że poprzez ziemię całą przechodzi szumem wielkim zmartwychwstania godzina... I widzę, po horyzoncie świata, wielką, rdzawą, a dymną łunę od gromnicznych świec...
W tę oczekiwania godzinę najcięższą...
I zda mi się, że z bożych aniołów duchem najsilniejszy odwala głaz mego grobu: ciebie, Hilda, widzę w złotym blasku świec gromnicznych. A laury wokół ciebie lśnią i nad głową twą szumią.
I mówisz do mnie: „Wstań i ty, grzechem niemocy najgrzeszni ej szy. Patrz, oto na wątłe piersi kładę ci złotą Chrystusową tarczę miłości: tworzyć będziesz!... I lęku zbądź! Chrystus Pan kamień nawet rozłamać każe, zali nie jest to agatu migdał lub ametystu ukryte ziarno: — aby żadnemu pięknu
cisza uroczna — tekst popr. według rękopisu; dotychczas drukowano zawsze: „cisza mroczna”.
Kiedy Anioł zwiastował Maryi [...] A na ziemi pokój [...] — słowa modlitw katolickich (Anioł Pański oraz Chwała na wysokości Bogu).
pastoralny (z łac.) — pasterski, mający wiejską tematykę. Możliwa aluzja do Symfonii Pastoralnej Beethovena.