14
tylko kozę znaleźli. Przeszukali pokój. Znaleźli pelerynę niemiecką, ale pani Pająkowa później udowodniła, że to jest peleryna Niemca, który u niej się stołował. Znaleźli jeszcze drelich, 1500 marek i część motocyklu, więc myśleli, że pan Pająk jest partyzantem i zakuli go w kajdany. Chcieli go nawet zaraz zastrzelić, ale najpierw musieli przeprowadzić śledztwo. Dowiódł, że jest niewinny i po dwóch tygodniach wypuszczono go. Katowali go strasznie. Było to na dzień przed wejściem Rosjan.
(Arch. C.Ź.K.H. Nr 525)
(Protokół. M. Hochberg-Mariańska, Kraków)
Przed wojną skończyłem czwartą klasę szkoły powszechnej, ale za Sowietów musiałem się o jeden rok cofnąć w tył i znowu chodziłem do czwartej. Tata był kierownikiem „artelu szewskiego”. Powodziło się nam dobrze, chociaż sklepu już nie mieliśmy. O Niemcach różne rzeczy się u nas opowiadało, ale nie wierzyliśmy w te okrucieństwa, dlatego też prawie nikt nie chciał uciekać do Rosji, gdy wybuchła wojna z Niemcami. W Tłustem było bardzo dużo Żydów, ale nie mogę powiedzieć ilu. Gdy Niemcy przyszli, wysiedlono do nas Żydów z Buczacza, Zaleszczyk, Jagielnicy i Czortkowa. Przybyli też Żydzi węgierscy. Było ich kilka tysięcy. Byli to bogaci ludzie i Ukraińcy stale na nich napadali i rabowali. Poniewierali ich z miejsca na miejsce a część ich, gdy chcieli się dostać z powrotem na Węgry, wpędzono do Dniestru i utopiono.
Pamiętam wszystkie „akcje”, jakie były przeciw Żydom, ale nie pamiętam dat. Pierwsza „akcja” była kontyngentowa, chodzili z listą i wybierali starych i chorych. Zabrano 300 ludzi i wywieziono. My się wtedy schowali w polu. Miałem oprócz tego brata, który jest ze mną, jeszcze malutkiego braciszka, urodzonego podczas wojny. W drugiej „akcji” była już strzelanina na miejscu. Zastrzelono 100 ludzi na miejscu, a 1000 wywieźli. Wtedy mi zabrali mamę