24 Hieronim Morsztyn (ok. 1581-ok. 1623)
Zjadliwa ironia poety wynika z przeświadczenia, że zwierzęta są daleko szczęśliwsze od istoty ludzkiej, tragicznie spętanej wrodzoną, niepokonaną żądzą i więzami surowych religijnych zakazów. Zakazy te, krępujące naturalne porywy cielesnych pragnień, Morsztyn traktuje jako przejaw „ciężkiej niewoli” (SW 66, w. 23) i z zazdrością wspomina o „bydlętach”, którym „dano / Wszelkie wolności” (w. 29—30). Obcy jest im bowiem wstręt do własnej płciowości, a zaspokojeniem ich popędów kieruje sama natura (w. 25—30). Człowiek natomiast
(...) prawa (...) okrutniejszego
Nie nosi nad to, że mu cielesnego Nie wolno wrzucić, gdzie chce, ognia (...).
(w. 19-21)
Niezliczone tamy, stawiane przez religię niepowstrzymanym impulsom żądzy, zamieniają życie w pasmo udręk. „Nie wolno panny (...) tykać” (w. 37) -— -wyrzeka Morsztyn — wdowy, mężatki, krewnej, mniszki, ladacznicy. Nawet rozkosze małżonków obwarowano zakazami (w. 37-46). Zabroniono grzesznych myśli, spojrzeń, słuchania (w. 50—64). „Jedno walaszyć co nas wżdy nie dano” (w. 44), zaznacza z sarkazmem. Poeta o wyobraźni styranizowanej przez ciało, spragniony intensywnych, sensualnych doznań, z goryczą kreśli wizerunek istoty ludzkiej, której serce „włożono (...) w pęta” (w. 49), oczy i uszy zasłonięto^usta pohamowano wędzidłem, a ręce i nogi obciążono kajdanami^8:
Człowiek {z} się czyni ślepego i głucha I wszytkich zmysłów moc na poły traci -
Dotchnąć, powoniać, skosztować nie płaci.
Język na munsztuch i kawecan srogi,
Ręce w okowach i w kajdanach nogi.
(w. 66-70)
4. Ciało a sacrum
Dotkliwe odczucie cielesności, które podważa wiarę -w godność człowieka i możliwość uświęcenia zwuązku kobiety i mężczyzny, wiedzie Morsztyna do wątpienia w realność zjawisk cudownych i nadprzyrodzonych. Okres nadwątlenia zbawiennej pewności — czasy kryzysu chrześcijańskiej kultury europejskiej, w jakich żył polski poeta, charakteryzowało głębokie rozdarcie na sferę świadomości kształtowaną przez religię i obszar myśli zawładnięty przez nowożytny sceptycyzm. Z jednej strony narasta psychoza strachu, grzechu i winy, szerzy i umacnia się przekonanie o realnej obecności •’K M. Rowińska-Szczepaniak {Hieronima Morsztyna doświadczenie wartości, op. dt., s. 85 ) twierdzi natomiast: „Morsztyn, tak jak Sęp czy Grabowiecki, jest zwolennikiem Augustyńskiej koncepcji wolności, ale zarazem, tak jak Kochanowski, stoickiej — uznającej, że wolność to możliwość kierowania własnymi czynami" — i neoplatońskiej, „(...) wedle której wolność jest istota człowieczeństwa” rozumianego jako zadanie".
diabła i jego sług — czarownic i czarnoksiężników. Z drugiej — rozkwita naturałi-styczna i racjonalna krytyka cudów, czarostwa i magii^.
Hieronim Morsztyn sugeruje ironicznie, iż latającą na ożogu miłośnicą szatana jest każda niewnasta o ciemnym łonie (SW 142). Za sprawcę cudów uważa żeńskie genitalia, które powodują, że zdradzony mąż „człekięm wyjachawszy”, rogatym „kozłem się nawrócił” (SW 168, w 9). Ta żałosna metamorfoza zaś nie może zaistnieć bez pomocy „czarnoksiężnika” — penisa (SW 147). Dopiero jednak niezwykła przygoda uwiedzionej przez mnicha panny, „która w kościele poroniwszy, dziecka dbieżała, aż je psi poszarpali” (SW 71, SW 72, SW 73), pozwoliła poecie wysnuć szczególnie szyderczy wniosek:
Jeszcze Pąn Bog nie przestał cudów czynić zgoła (...).
(SW 72, w. 1)
W swojej pasji odsłaniania gwałtownego konfliktu między ludzką cielesnością a sferą sacrum Morsztyn nie cofa się nawet przed błuźnierstwem . Wspominając o śmierci Offmana, który padł ofiarą nieumiarkowania w jedzeniu, stwierdza ironicznie: „Ob-jadszy się kołaczy (...) Do nieba na baranku jachał zaproszony” (SW 216, w. 1-2). W żartobliwym nagrobku Niewiarowskiemu (SW 288) zawarł życzenie, by nieboszczyk Oleś w dniu zmartwychwstania trafił — jak przystało na miłośnika trunków — do „niebieskiej (...) winnice” (w. 7—8). W obszernej pochwale wina głosi, że w cnotliwej prawicy można dzierżyć kufel i w godzinie śmierci, i po wskrzeszeniu na sąd ostateczny (SW 9, w. 137—140). Z upodobaniem mnoży obsceniczne aluzje do Księgi Rodzaju, przywołując opis stworzenia niewiasty i upadek pierwszych rodziców (SW 49, SW 123, SW 124, SW 125, SW 137, SW 162). W zgoła nieoczekiwanych kontekstach napomyka o klasztorze (SW 70; SW 71, w. 5-6; SW 154, w. 5—6) i papieżu (SW 152, w. 13—14). Rozważając przypadek wspomnianej już panny, która poroniła w kościele, drwi:
O dziwne sądy Pańskie, dziwne tajęmnice:
Panna potomka w brzuchu niosła do krzciełnice.
(SW 72, w. 3-4)
Naturalne upodobanie do uciech tego świata i wiedza o sile pożądliwości, jaka zdolna jest zagłuszyć nabożne uczucia, skłaniają poetę do ukazania karnawałowej maskarady jako pokuty — miłej i dalekiej od bolesnych doświadczeń biczowników (ŚR 3, w. 33—35), do przedstawienia usłużnej chęci mężczyzny, który gotów grzeszyć cieleśnie z panną w Wielki Piątek (SW 133, w. 11-14), do opisania wreszcie myśli nurtujących niewiastę, co nawet spoglądając na malowidło (zapewne) sądu ostatecznego
39 Zob. choćby: T. Klaniczay, op. cit., s. 105-180; Z. Gierczyński, op. cits. 12, 64-65, 68; T. Gregory, op. cii., s. 16, 20-21, 32, 46-47; A. Nowicki, Centralne kategorie filozofii Yaniniego. Warszawa 1970, s. 115-122, 134-138; J. S. Spink, op. cit., s. 58—60; B. P. Levack, Polowanie na czarownice w Europie wczesnonowożytnej. Przeł. E. Rutkowski. Wrocław 1991, s. 110-137, 171-196; J.-M. Sallmann, Czarownice. Oblubienice szatana. Przeł. M. i A. Pawłowscy. W rocław 1994, passim.
40 Por. R. Warchoł, op. cit.. s. 35, 42.