20 Hieronim Morsztyn (ok. 1581-ok. 1623)
3. „Okrutny płomień” „cielesnego ognia” i sceptyczny krytycyzm
Odczucie natury jako straszliwej mocy, której człowiek żadną miarą nie może się przeciwstawić, leży u podstaw nieprzejednanego krytycyzmu Morsztyna. Polski poeta bezlitośnie odsłania brutalną prawdę o uwikłanej w seksualizm i cielesność istocie ludzkiej, niweczy wszelkie złudzenia i iluzje, obnażając tym samym umowność kultury. Dowodzi bezradności moralizatorów, próbujących wykorzenić lub ujarzmić wrodzone popędy człowieka.
Żądzę, którą utożsamia z miłością, ukazuje jako żywiołowy pożar, trawiący ciała i mężczyzn, i niewiast. Nieszczęsna Orestylla, co życiem przypłaciła dziką gwałtowność swej namiętności, przypomina matce, że otrzymawszy od niej „żywot, członki, krew”, musiała rozgorzeć płomieniem „cielesnej żądze” (SW 37, w. 483—488). Jego nieuga-szone iskry palą „serce i kości" (w. 489—490). Zaznanie zaś zmysłowych rozkoszy potęguje tę gorączkę. Zygizmunda, którą niefortunny afekt przywiódł do samobójczej śmierci, tłumaczy swemu okrutnemu ojcu:
(...) kiedym (...) owdowiała,
Dziwniem się krwie swej młodej ogniem rozpalała,
Ktorem we dnie i w nocy pałając serdecznie,
Musiałam o <takowej> ochłodzie koniecznie Pomyślawać, jakobym tęn płomień wrodzony Mogła w sobie uśmierzyć wielce rozżarzony (...).
(SW 35, w. 269-274)
Uciechy cielesne wszakże na krótko przynoszą ukojenie. Pożar pożądania, jak przekonuje Orestylla, można ugasić jedynie „krwie swej r[ze]ką” (SW 37, w. 491). Dopiero bowiem śmierć uwalnia od porywów (Namiętności.
Nieposkromiony seksualizm nie inniej dotkliwie daje się we znaki mężczyznom. Samo przyrodzenie wlało im w żyły ogień erotycznego pragnienia (SW 175, w. 10; SW 66, w. 33—34, 91—92) i osłodziło bliskość — nadobnych zwłaszcza — niewiast (w. 82—83). „Zapał” zaś zmysłowej „chciwości” (w. 22) jest tak straszliwy, jak dzika żądza mordu, która ogarnia głodnego tygrysa (SW 254)33. Ów „okrutny płomień” oddaje
W wierszu cym (Ex Seneca, de verbo ad verbum\ SW 254) Morsztyn znamiennie przekształcił łaciński pierwowzór. Poeca, pisze M. Dynowska (op. cits. 12), „w akcie czwartym Tyestesa Seneki znajduje (...) opis okrutnej zbrodni, jaką Acreusz na synach brata swego spełnia:
ut
Ieiuna silvis qualis in Gangeticis Inter iuvencos tigris erravic duos,
Utriusque praede cupida quo primum ferat Incerca morsus (flectit hoc riccus suos;
IIlo refleccic et famem dubiam tenet),
Sic dirus Atreus (...)
(...) quem prius mactet sibi Dubicac (...)
Rozpoczyna więc przekład cego obrazu. W połowie drogi skręca jednak i oco zamiast okrutnego Acreusza, mordują-rozum we władanie serca, co albo znajdzie się ram, gdzie usilnie pragnie przebywać, „albo (...) się wściecze” (SW 185, w. 10—11). Widok nagich niewieścich wdzięków podsyca pożogę (SW 230, w. 13—14), a gorzkie Izy nie są w stanie jej zagasić (w. 21-22). Dopiero bowiem, jak sarkastycznie zaznacza Morsztyn, trzykrotny akt płciowy przynosi chwilową ulgę (w. 27—36). Ostateczne jednakże stłumienie cielesnego pożaru nastąpi w godzinie śmierci. Poeta stwierdza:
(...) tak duży płomięń czujęm w sobie,
Ze go ugasić nie możem, aż w grobie (...).
(SW 66, w. 89-90)
Inną (i ostatnią) drogą ucieczki przed tyranią przyrodzonego popędu jest już tylko gwałt na naturze — kastracja (w. 44).
W wierszu Strach (SW 65) Hieronim Morsztyn ujawnia siłę nieopanowanej, zwierzęcej wprost trwogi przed śmiercią: przewyższa ona nawet grozę, jaka ogarnia na myśl o sądzie ostatecznym i wiecznym potępieniu. W utworze wszak, który w jednym z przekazów opatrzony został wymownym tytułem Strach na stronę, komu idzie o smaczny kęs (SW 185, przekaz D), przekonuje, że potężniejsza od bojaźni utraty życia może być żądza. Wkrada się ona w klasztorne mury i przywodzi do grzechu mnichów (SW 71, SW 73)- Nakłania do poczytywania czystości cielesnej za przejaw nieznajomości niewolącego smaku rozkoszy (SW 103, w. 73—75). Każe spragnionemu kochankowi uznać miłosną błogość za cenniejszą niż zbawienie (SW 240, w. 15—16), za rajską radość potrzebną ludziom jak chleb (SW 137, w. 7-8, 13—14). Pęta rozum i zmusza do lekceważenia Bożych zakazów (SW 115). Pcha do zdrożnego występku nawet w Wielki Piątek (SW 139, w. 13-14). Usprawiedliwia grzech cudzołóstwa (SW 161, SW 165), skoro bowiem nie sposób jej okiełznać, winę za zdrady małżeńskie ponoszą nieudolni mężowie nie umiejący sprostać chuci swych żon lub zbyt szpetni.
Michel de Montaigne w Księdze Trzeciej swych Prób, które stały się fundamentem nowożytnego sceptycyzmu, stwierdza: „Kupidon to chytry bożek: bawi go igrać z nabożnością i cnotą; to jego chwała, iż potęga jego obala wszelką inną potęgę i że jego prawom ustępują wszystkie inne” (III 113). I jako wnikliwy i nieubłaganie szczery poszukiwacz prawdy o człowieku nie poprzestaje na ujawmieniu nieuniknionego konfliktu między ludzką seksualną naturą a religią. Dowodzi również, że płciowość zrównuje nas ze zwierzętami i nie da się żadną miarą pogodzić z jakimkolwiek wyobrażeniem wzniosłości (III 119).
cego obu bratanków, mamy u Morsztyna „zwycięzcę bezpiecznego", kcóry:
Zapał nienasyconej swej zapalczywości
Chcąc utopić w panieńskiej bez wstydu czystości,
Zdybawszy dziewcząt dwoje (...)
(...) wraz obiera (...), którą serce woli".