66265 IMGG54

66265 IMGG54



Zakończenie

Kto, jak ja, odczuwa człowieka i jego życie w ścisłym związku z czasem: ten i siebie samego widzi poprzez czas. Więc nie tylko poprzez epokę, lecz i poprzez momenty.

Po kilkuletnim przymusowym pobycie w Hiszpanii, gdzie więził mnie jako krakowianina front wojenny, a potem brak pieniędzy na podróż powrotną, wróciłem do kraju w r. 1921. Zastałem sytuację nie przewidywaną. Kraj był wolny, lecz była to tylko wolność ziemi. Przyszłość, uroczo przestronna, oczekiwała wypełnień, lecz w jej wnętrze w kraczała tylko polityka i tylko krokami krótkimi. 2c z nowego losu Polski powinny wyniknąć dla literatury następstwa zasadnicze, to, zdawało mi się, odczuwali najgłębiej literaci starzy, i wiele oznak skłaniało mnie do przypuszczenia, że bardziej niż ktokolwiek inny, taki Żeromski czy taki Nowaczyński oczekiwali raptownej przemiany, przełomu, nawet przewrotu. Oczekiwali go od młodych, bo wierzyli w nowość młodości Lecz zasłuchali się tylko w pierwsze młode gardła które zbliżyły się do litera* tury, czym dokonali wobec samych siebie czynu wysoce zdrowotnego, bo, gdy wkrótce okazało się, że pisarstwo tych pierwszych młodych wcale nie jest tak bardzo młodsze od ich własnego, mogli przyjąć to z ulgą, jako przyjemny dowód swej trwającej ważności. I prócz krzyku Pieńkowskiego żaden inny glos iwaru nie przedzierałby ciszy, gdyby nic kruszył jej coraz częstszy stuk.

Dokoła stołu pracy literackiej opadało krzesło po krześle; nie pytając nikogo o pozwolenie, siadali na nich ludzie nowi. Gdy zacząłem rozróżniać twarze: Bruno Jasieński, Stanisław Młodożeniec, Tytus Czyżewski, Anatol Stern, Aleksander Wal. Jedno z krzeseł opadło ze stukiem nieco odmiennym: to Boy szlachetnie robił miejsce Stanisławowi Ignacemu Witkiewiczowi;

Wystarczało trochę niezależności sądu, aby uznać, że w tych ludziach skupiły się zdolności, od których współcześnie nie było w Polsce większych, i wystarczało trochę przenikliwości, aby ich zrozumieć i docenić we wszystkich

wystąpieniach. Po pierwszym zetknięciu z nimi odczułem, że chwila literacka czyni mi ich spośród pisarzy polskich najbliższymi. Nowatorstwem swym spełniali jedną z idej, które wiozłem ze sobą do kraju. Mrugaczc, nie cieszcie się; moje idee, choć wiezione z zagranicy, nie były ideami zagranicy. Miałem je już dawno w sobie. Trzeba było z nakazów własnej natury, z odruchów, z popędów, stronić w latach chłopięcych od sztuki, którą wokół wielbiono, aby potem w wieku dojrzałości rodzić nową myśl i nowy świat. Zagranica była dla mnie głównie świadectwem słuszności moich popędów. A jeśli była także nauką, to inną niż to sobie wyobrażają importerzy. Choć szumieć będzie moje wyznanie, nie mogę nie powiedzieć, że zarówno w Niemczech, jak i we Francji, badałem tajemnicę powstawania wielkich kultur. W odróżnieniu od wielu moich ziomków, nie jechałem do Berlina czy Paryża po to, aby tam zakupić jakąś nową idejkę, lecz by poznać powstawanie laboratoriów ideowych i to poznanie zużytkować potem w kraju przy tworzeniu krajowej pracowni idei. Nie oberwanie gałązki było celem mojej podróży, lecz wiedza o tym, jak rosną lasy.

Gdy wróciłem, Witkiewicz i futuryści dodali mi odwagi, bez której moja droga literacka wyglądałaby może inaczej. Ich istnienie brałem za najlepszą podstawę odnowicielskich możliwości kraju. Modusy futurystycznej działalności stały mi się oznaką głębokich przemian dokonywujących się w polskim człowieku. Powierzchnia jest zawsze mimiką głębi.

Śmiałości tej grupy czyniły mi ją bliską, a starcia z nią coraz bliższą. Przyjmowały się wśród niej niektóre idee wygłaszane przeze mnie, tak, że kiedy Stern przed założeniem miesięcznika „Nowa Sztuka** przyjechał do Krakowa, po omówieniu charakteru przyszłego pisma przyrzekłem współpraco wnictwo. I daremnie p. Grydzewsłd zapowiadał w „Skamandrze* ukazanie się moich przekładów z nowej poezji hiszpańskiej, daremnie przekonywał mnie, żc pismo Sterna będzie efemerydą, daremnie list mi o tym pisał; skoro tylko „Nowa Sztuka" dała pierwsze oznaki życia, wycofałem rękopis ze „Ska-mandra" i dałem go Sternowi. Nie wstrzymywała mnie wcale zaostrzona w owym czasie niepopularność futurystów, która po wydanym niedawno Nożu w brzuchu osiągnęła punkt szczytowy. Uważałem, żc, jeśli mam brać

313


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Temat 4: Jak żyć ma człowiek? Kto, komu, jakich i jak udziela rad w Pieśni XI i w innych pieśniach J
str02001 — 23 — Ja biedny człowieczek Zbuduję domeczek. Sosny wybujały, A jam jeszcze mały; Jak jen
KTO POTRAFi TAK JAK JA?ĆWICZENIA LOGOPEDYCZNE Jestem sobie konik maty, prawdę mówiąc
KTO POTRAFi TAK JAK JA?ĆWICZENIA LOGOPEDYCZNE Krowa znów cały dzień MUCZY. Kto mógł ją tego
Temat 4: Jak żyć ma człowiek? Kto, komu, jakich i w jaki sposób udziela rad w PieśniXI Jana Kochanow
Adam KulawikO potrzebie poezji Nie lada kłopot prokuruje sobie ten, kto tak lekkomyślnie jak ja zdec
Co nazywamy mocą i jak ją obliczamy? Podaj jednostki mocy. Jeżeli człowiek wykonuje pracę nad ciałem
Co należy wiedzieć? •jakie drobnoustroje kolonizują człowieka i gdzie (flora fizjologiczna) •które
CIMG6349 -m    im OWCZEGO ZALEZY SIŁA
skanuj0028 mi się „przygląda”, który — podobnie jak ja z niego — robi ze mnie obiekt; również Boga p

więcej podobnych podstron