M*tyjikrtwyk*£iui*ćym tonem: - Przrciciwkoi.cuL-tel irMrtnr Wygnim! - Czyjś głos. głęboki goi n*’ «ng| |dMS c «n(tm wagonu, po szeptach, od«|J sach narady; rzeczywiście, argument rew do przy>r,u I (składając, Ir dostaniemy od- żandarma ar zanim, owłą, arn aać wydawał uf skłonny zaakceptował ,J warunek. dtofc jak powiedział, „wbrew zakazowi* fotem jednak me doszfi do porozumienia, bo gk» Indii najpierw wady, żandarm natomiast chciał me najpierw w ffkw koatzownośct i Żaden z nich mel imąpił Wreszcie żandarm bardzo sit rozgniewał:
- Parnym t|tłafc>.dłi was naowaitłwiętrri sprawa ta tylko la mewi • oznajmił, I dławiąc się z gniewu i nie aaaaiłn. tyczył nam leszcze - Ta sobie pozdychajcie bea wody! - później zresztą t to wg (darzyło, pizy-nsjnmiet tak mówiono w naszym wagonie. Pakt, sam| słyszałem głos dochodzący z wagonu za nami: nie byt zbyt przyjemny, Staruszka, jak do nas dotarło, była chcwi prawdopodobnie oszalała,niewątpliwie z prag-Stenia. Wydawało fi; to możliwe. Dopiero teru potawta podróży mwmoUiU, mamy dużo szczęścia te * oaarym wagonie ma aa tm małych dawca, ant asaecow. tm oyt|ł>daMfyiłi a* cbiaych, Trzeciego dżM paoad paludawm ataanwkt aaiiiw mu nauł-łde. Wtedy kuł o tu* powwdmafe .1,łowika, bo dOMtda wody' Ab wwdtuhłmr fed* Wam i dwa*.
iwtezultaricwszyscy, l* też, uznaliśmy ten przypadek (tawmmuły.
Twierdzę, te wyczekiwanie nie sprzyja radości - tak mytiajmniej było ze mną, kiedy wreszcie naprawdę ujechaliśmy na miejsce. Może byłem zmęczony, i (Me u gorliwość, z jaką czekałem na cel, sprawiła, trwheńcu o mm zapomniałem: byłem z jakiegoś powodu obojętny Trochę przegapiłem całe wydarzenie. MMi że obudziłem się nagle na obłąkane wycie ■MMKIi się gdzieś blisko syren; blade światło MMtt Zewnątrz sygnalizowało świt czwartego już itóa. Pociąg znowu stał, co się zdarzało często, zawsze alarmu lotniczego. Okienka były |(BH jak normalnie w takich razach. Po pewnym osie ja też się dopchałem. Nic nie zobaczyłem. Świt nafamłom był chłodny i pachnący, nad szerokimi pobiru szare mgły, potem niespodziewanie, jak głos frąbki, pojawił się gdzieś spoza nas ostry, czerwony promień i zrozumiałem: to wschód słońca- Był piękny i nadzwyczaj interesujący, w domu o tej porze zawsze kocze spałem. Tuż przed sobą, po lewej stronie za-uwatyłem jakiś budynek, może była to stacyjka na Skraju świata, a może zaczynał się tu jakiś większy dworzec. Był maty, szary i całkiem wyludniony, z zamkniętymi okienkami i z takim zabawnie spadzistym dachem, jakie już wczoraj widywałem w tej okolicy, utrwaliły mi się w oczach w mglistym świtaniu pyo kontury, potem z szarych stały się fioletowe
77