Wszyscy kochamy publiczne środki transportu. W końcu czego tu nie kochać? Skrzypi to. trzeszczy, sprawia wrażenie że lada moment się rozpadnie. A jednak jedzie! Dziw nad dziwy, czasami aż się człowiek zastanawia czy nie maczała w tym paluchów jakaś siła. wyższa. Jeśli maczała, to wykazała się iście perfidnym poczuciem humoru. Autobusy i tramwaje maja. głęboko w poważaniu to. że nasz świat ofeiuje takie udogodnienia jak ogrzewanie, czy klimatyzacja. Jedyne co mnie zimą ogizewa. kiedy jadę takim jamm-czym samochodem na drugi koniec miasta, to przytulający się do mojego boku współpasażerowie. Nie byłoby to jeszcze takie złe. gdyby tego samego nie robili latem. Nie ma nic rów nie czarującego, jak spocony jegomość stojący z tobą ramię w ramię i podrygujący w rytm wybojów na drodze. I z każda, minutą takiego komunikacyjnego tańca czujesz, jak ty również zaczynasz się pocić coraz mocniej, nierzadko dochodzi w tej żenującej sytuacji do momentu krytycznego, kiedy masz ochotę odepchnąć współpotnika jak najdalej od siebie i pełnym głosem, wydobywającym się z głębi własnego oburzenia zakrzyknąć ..Kończ. waść. potu oszczędź!'’ Jednak nie robisz tego. bo co to da? Nie ma gdzie go odepchnąć, a denerwowranie się tylko wzmoże produkcję potu. Jedziesz więc dalej, aż w końcu kiedy wysiądziesz na przystanku wyglądasz jak chodząca reklama antyperspirantu (przed jego zastosowaniem). Rozumiem jeszcze, że montowranie klimatyzacji w tych ledwie jeżdżących rupieciach mija się z celem, jednak mogliby zadbać o to, żeby znną pasażerom me odmarzały członki. Wszyscy jednak wiemy, że tramwaj tramwajowi nierówny i niektóre miasta mogą poszczycić się posiadaniem now-oczesnych pojazdów szynowych, imitujących wyglądem wagony metra, albo szybkich pociągów (w Polsce takowych me mamy, więc nie mamy za bardzo odniesienia). W Lodzi te cuda techniki zwane są szumnie city numerami. Nie trzęsą się. me trzeszczą, mają sporo miejsc siedzących i nawet ogrzewranie. Ale na dodatek posiadają komicznie małe okienka, które latem nie nadają się do mczego i jadąc w takiej tubie człowiek czuje się czasem jak w saume. Z założenia tramwaje te mają me kursować wr dni upalne, jednak wczoraj (28 stopni w cieniu) miałam niewątpliwą przyjemność spędzenia w tym ustrojstwie godziny w okolicach południa. Powinni to opatentować, bo nie wydaje nn się żeby ktoś wpadł dotąd na pomysł jeżdżącej sauny.
Najciekawszą jednak przypadłością autobusów i tramwajów jest to, że posiadają własne kontinuum czasowe. Spieszysz się na spotkanie, na pociąg, na cokolwiek? Możesz być pewny, że się spóźnisz, bo mc nie przyjedzie na czas i będziesz tylko sterczeć jak ten palec na przystanku i złorzeczyć wszystkiemu i wszystkim. Nawet przyjście na wcześniejszy autobus me podziałało, bo tamten albo też się spóźnił, albo w ogóle nie przyjechał. Ponieważ tak wielkie jest szczęście spieszących się ludzi. Kiedy nigdzie się me spieszysz i spokojnie idziesz na przystanek, wiedząc że masz kilka minut zapasu, zawsze zanim dotizesz na miejsce, zobaczysz że to, czym chciałeś jechać odjeżdża już bez ciebie, pomeważ akurat dziś zamiast się spóźnić, przyjechało kilka minut wcześmej. To naturalne prawo komunikacji miejskiej - kiedy wiesz, że będziesz na czas my dopilnujemy żebyś się spóźnił.
Kiedy się gdzieś spieszysz, my dowieziemy cię tam za późno. I tak dalej...
Jest jednak jedna rzecz, która bardzo mi się podoba w
6