gdy podnosi filiżankę, a oczy są zapuchnięte od płaczu.
W końcu zaczyna mówić. Najpierw powoli, trochę nieskładnie.
Czekam. Znowu daję jej czas. Tym razem na odkrycie w sobie chęci do zwierzenia się. Patrzę jej w oczy pokazując, że słucham, że jestem gotowa na wszystko, co ma mi do powiedzenia.
Jednocześnie bacznie obserwuję każdy jej ruch, każdą minę.
Czego nie zrozumiem dzięki słowom, zrozumiem dzięki gestom. Muszę być bacznym obserwatorem. Nie mogę się złościć, że czegoś nie umie wyrazić, każdemu się zdarza. Oczy są zwierciadłem duszy, na nich więc się skupiam. Kiedy się w takim lustrze dobrze przyjrzeć można zauważyć wiele ciekawych rzeczy. Z miejsca jestem w stanie powiedzieć, które z opisywanych zdarzeń miało na nią największy wpływ, co ją zdenerwowało, co zasmuciło, co zdziwiło. Jeszcze za nim mi to powie. Słucham jej uważnie. Żeby to potwierdzić kiwam głową i czasem dopytuję o jakąś scenę, jakąś emocję. W zadawanych pytaniach staram się parafrazować jej słowa, żeby pokazać, że naprawdę słyszałam, co do innie mówiła. Staram się jednak, żeby początkowa faza naszego spotkania była bardziej monologiem z jej strony. Nie chcę się narzucać ze swoimi opiniami, żeby jej nie wystraszyć. Najpierw, zanim zacznę w ogóle cokolwiek doradzać muszę przecież poznać naturę problemu. Staram się pokazać, że jestem blisko niej. Otwarta, życzliwa, gotowa do pomocy. Kiedy się gubi, czekam cierpliwie i zachęcam uśmiechem do szukania odpowiednich słów.
Gdy kończy opowiadać, co zaszło przez chwilę jeszcze zachowuję milczenie, dając tym samym do zrozumienia. że gdyby chciała może coś jeszcze dodać. Widzę, że kręci głową przecząco. Upijam łyk herbaty i znowu patrzę jej prosto w oczy. Moje pierwsze słowa to Czy chciałabyś znać moje zdanie? Potakuje. Powoli zaczynam tłumaczyć swój punkt widzenia odwołując się do tego. co mi opowiadała. Kiedy widzę, że marszczy biwi, szybko wyjaśniam swój punkt widzenia od nowa, tak, aby zrozumiała o co mi chodzi i nie odbierała tego jak atak na siebie. Często parafrazuje jej słowa np. mówiąc Jeśli dobrze zrozumiałam, to miałaś na myśli... Staram się być neutralna. Nie oceniam kto zrobił dobrze, a kto źle. Daje jej wybór. Opowiadam jak sama zachowałabym się w tej sytuacji, a jak zachowałaby się na przykład moja siostra, która ma zupełnie inny charakter. Nie narzucam jej swoich pomysłów, pokazuję alternatywne rozwiązania. Zgłaszam też gotowość i szczerą chęć pomocy i wsparcia niezależnie od tego. co zrobi.
Kiedy kończymy rozmawiać jest już naprawdę bardzo późno, jednak wychodzę dopiero kiedy na sto procent jestem pewna, że to wszystko, co chciała ze mną przedyskutować. Wychodząc mówię jeszcze, że może dzwonić o każdej porze dnia i nocy jeśli będzie tego potrzebowała. Wracam do domu zmęczona, ale szczęśliwa, bo wiem, że zrobiłam coś dobrego. Jak moja przyjaciółka rozwiąże swój problem tego nie potrafię powiedzieć. Wiem jednak, że zrobiłam wszystko, aby jej pomóc. Rozmawianie z ludźmi jest trudne, z bliskimi chyba nawet trudniejsze niż z obcymi, bo w każdy taki przypadek angażujemy się osobiście, emocjonalnie. Wiem jednak, że jeśli poradzę sobie z taką sytuacją to przeprowadzenie wywiadu, czy zrobienie reportażu to będzie dla mnie w przyszłości bułka z masłem.
5