całość ludzkiego bytowania w świecie i ws«l kie aspekty egzystencji. Dogmat ów miał u!?,
nawiać „jedność obydwóch zasad _ ducha i
materii — pozostających dotąd w stanie walki" a wyjaśniając ich wzajemną „unię” fundował „harmonie pomiędzy ideami i aktami”, zespalając już nie tylko człowieka z Bogiem, lecz z innymi ludźmi, ze społeczeństwem i światem. Rehabilitując ciało saintsimoniści upatrywali w nim prawdziwą „manifestację Boga”, a nie tylko wytwór, który miałby być odeń oddzielony. ,,To, co jest ciałem — pisał Enfantin — nie znajduje się na zewnątrz Boga” 5, lecz w nim samym. W ten sposób zrywali radykalnie z chrześcijańskim spirytualizmem i dochodzili do panteistycznego wyznania wiary; zniżając Boga do świata natury, zarazem podnosili świat do wysokości boskiej. Całość swych poglądów zawarli w następującym dekalogu:
Bóg jest wszystkim co jest.
Wszystko jest w Nim, wszystko Jest przez Niego. Nikt z nas nie znajdzie się poza Bogiem,
Ale żaden z nas Nim nie jest.
Każdy z nas uczestniczy w jego życiu I wszyscy jednoczymy się w Nim.
Towiański nie był oczywiście tak radykalny. Nie formułował też wprost nowego dogmatu i bronił się przed panteizmem. Zaakceptował jednakże fakt obecności człowieka w świecie i wyciągnął zeń konsekwencje. Ale odpowiedzi Towiański ego nie były jednoznaczne. Ciało i materię ujmował niekiedy, tak jak Boehme czy Saint-Martin, jako pierwiastek li tylko negatywny, który nie istnieje sam przez się lecz staje się dzięki działaniu pierwiastka pozytyw-
„ego, który wytwarza je, aby w nich si? objawiać Materia jest więc widzialnym objawem niewidzialnego działania ducha, jego . pokrywą i niejako „więzieniem”. Występuje głównie jako sprzeciw i suma oporów, które duch powinien przezwyciężać, unicestwiać w dążeniu do wyzwolenia i doskonałości. To właśnie przez destrukcję cielesności duch objawia się sobie samemu w swojej intymnej istocie i własnych celach. „Świat nam widomy — nauczał Towiański — jest tylko zbiorem form, przez które przechodzą rozmaite duchy”. W żadnej z tych form duch nie może się „zamknąć” i musi je wszystkie po kolei niweczyć, aby emancypując się, spełnić własne powołanie. Taki jest jeden wątek •. O-bok niego (dodajmy — znacznie częściej) występuje u Towiańskiego odmienne ujęcie, proweniencji raczej swedenborgiańskiej, nłźli wywodzące się z Boehmego czy Saint-Martina. Ciało nie jest wyłącznie elementem negatywnym, złem, materią li tylko oporną, którą należy przezwyciężać, odrzucać i od której trzeba się ostatecznie wyzwolić, ażeby zrealizować eschatologiczne cele. Przeciwnie, jest ono czymś, co stanowi w Istocie pozytywny fragment misji człowieczej, co należy w codziennym trudzie podnosić i uszlachetniać oraz czynić obiektem troski. „Praca duchowa — pouczał Towiański, a Goszczyński gorliwie notował — nie może mieć powodzenia, dopóki ciało z duchem nie zleje się w jedno”7. Nie wolno rozdzielać postępu ducha od postępu ciała, albowiem jedno bez
73