index

index




I



PISMO DOPATKOWE, ILUSTROWANE.

Petersburg, 15 (28) kwletpla 1005 r.


„SZKOŁA" ASKENAZEGO.


> ybitni ludzie i zdolni, którzy siły swoje oddają umiłowanej nauce, a widzą liczne jej potrzeby i braki — nigdy prawie nie pracują samot--pie. Rozumiejąc, że jednostka nio podoła wszystkim zamierzonym planom, uczony niejedną myśl swo-, ją powierza iDnym, nieraz dogląda roboty cudzej, ale przez siebie zainicjowanej, ciesząc się, że nakre-: ślony przez niego plan wchodzi 'w życie. W ten sposób pracownia uczonego staje się jednetn z ognisk, ■■koniecznych dla rozwoju i dla pogłębienia wiedzy. Gdzieniegdzie dokoła wybitnej jednostki grupuje się szereg większy, najczęściej młodych i niedoświadczonych, chcących pod rozważnym nadzorem wodza ćwiczyć się w obranym kierunku. ; Tak powstają szkoły, sominarja: n nas niemai wyłącznie związano .. z wszechnicami. Młodzi adepci nauki zamieniają się w posłusznych uczniów i poddają swe chęci, zdolności i pracę nauczycielowi. Nie Wszystkie takie szkoły równie bogate przynoszą owoce. Skutek za-.leży zapewne i od doboru kandydatów: przeważnie Jednak i w pierw


Wś dd naszych szkól liijdorycz-j nycli zajmuje dzisiaj bodaj jczy nip pierw ize miejsce seminarjujn profJ Askerazego w uniwersytecie lwow-j skiin; warto zatem z jego:genezą, wyda ilością naukową i 'pechami szersi e koła zapoznać.

Szj moii Askenazy to (j^owiek młody.' Dziesięć lat temu Wystąpił z pra;ą doktorską o elekcji- Stanij sława-Augusta, w Getyndze! po nie-miecl u drukowaną. W pi-znciągii lat d iiesięciu umiał szeregjem niezmiernie poczytnych pism pozyskać sobie dzisiejszy rozgłos i uznanie, większe jeszcze wśród niefachowe)-go ogółu, niż u kolegów w z,jwodzię. Zjednały mu popularność! żywy styl, barwność wykładu, dpsadnośi char:rktorystyk, a równolegle przedstaw anie każdego niemal zdarzenia, każdej osoby na rozległem, d£-lekiepn tle, ile możności ogólno-ei -ropę; skiem. Zadziwiała przy ;em czytelni łów biegłość w poj nowaniu kręt: ,ctw dyplomatycznych, któremi prof. Askenazy szczególnie; lubi sję j zajnować i których jest znawcą | niop iwszednim. Jest zatem szczp-góln e uzdolniony do wy, aśnian a j mnó; twa kwestyj czasów najnow- i szyć i, dwóch ostatnich śtulecD— j okresu niesłychanej potęgi dyplomaci. W czasach też najnowszych pracuje wyłącznie lwowski nauczyciel i ku umiłowanej przez siebie epoce zwrócił zastęp garnącej Me do : ńego młodzieży.


Askenazy. Ostatni wygłosił dwa odczyty: jeden o epoce saskiej, drugi o czasach porozbięrowych, szczególnie ciekawy, bo Stanowiący niejako wstęp i objaśnienie do przyszłej szkoły.

Kiedy u.nas uważano zazwyczaj dzieje porozbiorowo za spółczesnośif niemal, niedojrzałą jeszcze rzekomi dla umiejętnych badań, Askenazy wykazując szybką zmianę perspektyw dziejowych i szeroką przerwę pomiędzy nauką a życiem, pomiędzy dziś a wczora—tłómaczył, jak ważną jest rzeczą przerwę tę wypełnie. Toć trzeba oświecić własny Ogół, dać mu obfity zasób szacownych wiadomości w szeregu «wyi czerpnjących, metodycznych, a na-wskroś rzeczowych! badań. Trzeba, aby wiedza o mnóstwie niezmiernie ciekawych kwestyj IXIX wieku z mglistej i niedokładnej stała się prawdziwą i ścisłą, Kiedy dokaże tego staranna, szczegółowa, a objek-tywna robota naukowa, zaoszczęf-dzi się iciężkick błędów myśli i Czynu, przeciwnych interesowi, alj-bo przeciwnych godności, błędópr szkodliwych, albo zgoła niedorzecznych — i, co najgorsza, powtarzanych, zatem podwójnie daremnycji j zbytecznych#... Widzimy, że Askej-jnazy traktuje tu historję jako nauczycielkę żywota, cyceroriską «mq-ittra vitae» i każe poszukiwać ... niej wskazówek; praktycznych; Epoka pórozbiorową wydaje się bo-I jwiem autorowi «Dwóch stuleci* pó-I Aobną doi olbrzymiej retorty, w której znajdujemy prawie wszystkie związki ii w której, w oczach szych, odbywają sit wszelkiego rodzaju ;doswiadczenią.    j

Drulgąj ważną , podnietę do .rozpatrywania najnowszych dziejów z mi, -duje Askenazy w potrzebie oświecania 1 cudzoziemców. Powinno m s upokarzać zaniedbane tak ważną j dziedziny naukowej;—rprży wzrastJ łnkurri ■ Inntóżiwm izeregu prac i) i-

ć§

OboiętnŁ, ńipżyczliózią, niejraz nawyt

dżąco, — koiięeznemi są ,'f1-ażnp świadectwa naukowe, kt^e,;

' ■ -:L ' i .- .ą, t


l

iW


n.

Ur dniach 4, 6 i 6 czerwca 1000 rok i odbywał się wj Krakc wie tr se-

Jci Jjazj historyków! polskijch. R)z-szym rzędzie od umiejętności kie- | patływhno potrzeby naszej nauki, ławniczej wódza, od ,t'eg|o, czy po- | sta ziano dezydelfajty, j uchwalano, zamiłowanie i talent ucznia j wn oski,—wszystkjp iw celi dokł td-fóżaać, w odpowiednią stronę skie- |i ne§ o zdania sobie, isprawy ze stanu,


l®Wać i—cojnajważniejsza—uzbroić kapał badawczy. A; ten przymiot ntęwielji profesorów jeąt udziałem;

mały j plon wspólnej ;pracy. -M-mielę sip bowiem I twierdzić, . nawet metodyczne Wyszkolenie jeżą jest rzeciqą,: niżj zapalą,, którego i częi derownika niewiele.



i ć. L.



prs c wśpólnych i wcelu wyznać ze-; nia dróg, po; których przyszłe ba-; dal ia mają isię posuwać. Jedi ym z i ajw&żniejszyclł jpunktt w obrad | by przegląd; dzieją pplsl :ich, ] rzy | po aocjjf specjalnych; refer; tów, : ctó re oprdćowali znhwcyi dc dzielnych ep >k: Kinkel, Pap% Kor :eniow skł, Bc rwiński, Czeripąk, Dejmbińsjd i


M i:

status*


a


j.f. 5


if

m


>M r.



[a    {

/.muszą uczciwy pli biulaozów do zijmmienm sądu.

;'l'uklom'i arguińontami uznuatlmai lwowski profesor przed cztciwnt laty ważność wzięcia się do pi iwo woj i umicjętnoj j roboty wo wąkir ssanym kiurunku; wyliczał przyton kwostjo najwięcej godne rozważni i jkroślił wytyczne przyszłoj pracy Uczony, który tak głęboko odczn potrzebę przyłożenia sio do opok porozbiorowej, a; który równocze śijie nie widział wokoło należyteg i zainteresowania Się. i nio chciał n i zachęcie poprzestać — z naturrzeczy wziąć musiał na siebie cię żar «planowoj roboty*.

Tadeusz Smoleński.


to pierwszo w wzlocie, że już J cii u ul; takiej; (Ud p. 8., dot(|d Z •zaciekawień


tym .a Inni i yntezy nlo m


k{ionink|i przed się- i znptaztey, uważa, że mu Ścieżki torowali. ] rapie oplseito? Trudno aa n

powiedzieć twierdząco. „p,/,!ia; pana Sicrzputowskicgo i(;7,


jaką, zamierza! cliśmy,


-j'    )    i r---- ------i^wiiDniugy }(.j

ciii bl irzeiny; tę ksij .zko | odznacza, żc, roztopiona «


iż* 15■

ifJ dobię.. 1 rypanie oą. - i »ynt«zy«


* i


s


ismw. J ^ i ^ .

w f

mi ***;

*mr-


7§l

r

/


KSIĄŻKI I BROSZURY.

(Fejieton sprawozdawczy).


,v ;    ■ ;• :. U'

' ’ l: '


wlaśaięf^ ."struwaniu-’ *


do ręki, z zujętii^m przeglądamy jej karty od piorwszęj jdo osi Ontoj Ta punęt-nośd książki wypływa przodewszystl iijm z jąj przedmiotu!. Kto Wrze do ręki wizerunek matki lub koihankl,: silnie jest wzruszony tom przede! iszystkiem, żo ito matko, że to kochanki... Ha ocenę ^rty- j autora

stycznej wartości malowidła później; do- wiesze*, em-ctyu i społecznik, jtooretyfeja piero kołuj przychodzi    działacz, choć pisał o zjawhku, które

P. Sierzputowslil srfą rzecz o rofiian- dopiero w jego oczach tworzył > ;,i« 2 * tyzinic polskim rozpoczyna—juk najeża- | njainą intuicją ogarnia! jego i alość wi-

~ dział jednocześnie początek i Mnicc ’


cudzydi zdań ora/, w sad,.


i Praygod.;


nyr.h, tu i owdzie przy ......... f

sobnośc, rzucanych, nigdzie „,H k ’ ^i , w piękny, mocny, prawi,H„J mJSai

j. Ioaczcj pojmował pHyntirzęP o trzt'^ i ćwierć, wieko wcześniejszy 0MJa Mochnacki. Itazem filozof pil wieszcz, estetyk i społecznik, iii | działacz, choć pisał o


lo—flli ovo. Śclflej mówiąc: rozpoczyna ją od tego punktu, który powszechnie za kolebkę romantyzmu ijywa poczytywany. Uw punkt moinaby j podobno odsunąć znacznie wstecz.,, to jpduak mogłoby być przedmiotem zupełnie iodrębnej pracy.

Przyjmijmy tymczasem, co mówi ąutor, powtarzając to zresztą za innjymi: że romantyzm naradził się]z reakcji przeciw Odrodzenia. Ta teorja, na nasz ^runt przeniesiona, znaczy: że romantyzm! polski był reakcją przerw „zbitemu bkre-Rowi“, że Mickiewicz, to przedewjiz.yut-kiem przeciwnik i wyjwrócieiel — Kpcba-nowskich. Jakże wieje zastrzeżeń postawiliby tu wypadało!


Zaprawdę, wiele jest chanowskim Janie skiego w Mickiewicz!


Mielcie wieża W Ko-


Kochilnow-ci, co kre nie mogą auia przegród po. między ludźmi i epokami, dotąd jfeszflze !


wiele

Ale


śląc dzieje ducha tvpórczegq, się obyć bez 'staw


\

_    I

(wRomaolpm polaki- T. 8ler*puiowikiego. Rozpr w- | ka J- Jankowskiego o «£amnelu Zborowski »»„ | Tęgo* «Zwrotkl» i «Skoc*ek», «Drobni poe&je s K. Brodiióskiegoii A, Stodora].

Romantyzm polski z epoki Miókie’ i- j Cza w dwojaki sposób zajmuje dziś un y- I sly. Jedni, widząc w nim niewygasłą i y- j wotność, usiłują wskrzesić go i uczyi ić i jiaslem nowego okresu poezji; inni prd- ; jiają go anatomiczno-krytycznej dyseki ji, j pważając za rzecz martwą, która s re j istnienie ostatecznie zakończyła.

Pierwsi, to poeci; drodzy — history ;y ; literatury.

j Wstrzymując się od wyrpkowania w : ej f sprawie dość zawiłej, trzebą jednak stwic r- i jlzić, że pierwszy okres fomantyki pi 1- | Ókiej, z Mickiewiczem, Słowackim i Ki i-oinokim na czele, należy już dd prz i-fjżlości i stanowi całość zamkniętą. S i-dzić go krytycznie nietylkp można, lc z

ł trzeba.

Podjął ,tę trudną grację p. Tadeu z erżputowśki, pisąrz mało dotąd gnan noświęcąjąc .najpiękniejszej) dobie 1 ezji książkę p. !tj; „Romantyzm polski, jfcgo fazy (?), istotą i skutki-, Autor okr śła swą pracę jako „próbę syntezy, uz; "elnioną rozbiorem literatury krytyczne jimu przedmiotowi poświęconej Ji ! t»<'0 określenia widzimy; że nie jejt


Im trzeba wszędzie

i I *

igromadżil p. Sierz- ; najniklf jsze fiawet, j btó- |

re pojawiały sięju nu przed Mic]tiewi-/| czem. Dowiadujemy się od niego o za- j pomnianych rogpyaw] ;acb W c/.yka, Kaul- j t, d., lómacżących 1 znaczenie rornaii-nijaką; należą do 5


tego nie zrozumieli.

„klasyfikacji11...

Nader pracowicie pntowski wszystkie, przebłyski „teoryj rejmautycinych“


iusa, Śniadeckiego i najczęściej bałamutni tyzmu. Wartość’ ich bibljografji, do ajrehiwów.


He są nawet ktjóre—wedtug Goethego — natbiin cnie gónjuszą na-ksztalt ognia niebiańskiego z .pala i w stos gorejący zamienia

Autor zawieie miejsca poświęci! tym fatataszkom. W grąncie rziczy, nic one nie wyjaśniają;; ssj wprost zbytjczme: Wytknąć mu to trzeba tern konie izniej. że teu pedantyzm drobuow dzowy, gro madząoy i zapasu|ący ulotne, najb.al pisma, pisemka, i Iowa i pół itówka, ż wy, tężeniem caiej nysli w tym kieiuiikit, żeby.żadnego jz iicli nie przeoczyć, żai czyna stawać : się t nas po wszech iym dla syntezy wtaś :iv ej szko lliwym Nid można być jeftm czpśnió Męissotiie|reih


temi „wiórami suchi mi“


Michałem Aniołe n, rjozbfęmi.

Czytelpik


bibljogr tfem i hiato-


„Itbniantyzmn poiskjegoi1, ; zawsze, juk rzek! eiji, przedn lotem ksią | ki zajęty, bardzi jdlngo d ibieija lię: < o i jej jądra. Czy* je tjr końcu ; nnjduj ;? t: y


1 - '

,i:;    ?.;V!....


ie:


ti


1 n-;‘.-]3

k órego czuj U,


kawał sąd swój w granicie, me skruszył i nie skruszy.

Ze smutkiem stwierdzić Lrzcba kT,., na najnowszej krytyce poiskej (biorąc' w nawias szkoiarską kryłykę, wytwarzaną w Krakowie) silniej’ odbjt się wpływ Chmielowskiego, anatoma i archiwisty, niż Mochnackiego fizjologa ii filęzofa.    h

"Najlepszym w dużej książcs p. Sierz-} putowskiego jest maleńki rozlzint ostat-j ni („Zakończenie. Skutki i ziaczeniero■ mantyzmu“). W nim dopiero znajdujemy klika myśli nowych, kilka po [lądów oryginalnych. Tu nareszcie au or, nie poprzestając na chronciogieznert przesuwaniu faktów i na jednostronne! i [cli oświetlaniu, sprawę romantyzmu rozpatruje przedmiotowo, nie cofa się | rzed wyka- . zaniem jej stron słabych — i iinocześnie zaś podnosząc śmiało stawis id romantykom zarzuty, z zapaleni i si ą argumentacji udowadnia, że są po v iębszej części niesłuszne.

Książka p. Sierzputowsk ego nie jest wolna od błędów faktycznych, Największy z nich i tak rażący, że a’ż do poję^ cia trudny: zUpeine pominięńp C!yprjana Norwida—tego Norwida, kti ręgo miejscji, tuż przy wieszczacb-koryfeji cb polskiegp romantyzmu! Już ten jede: i fakt dostaj-, tecznie ujawnia, jak auto "owi trądu o zdobywać się, na sądy sam liśtno —Jsjłj-„BuggestywnyH jest rodzaj ego umysłu. Nie doczytawszy się o Norwidzie u PÓ‘ przedruków swych, nie mia (idwag. -od nich więcej wiedzącym.

Na stronicy 252 „Bomant pąmo aSf mina p. S.-nie wymieniając nazwisk o „naśladowcach11 Miokiewn^-Istnieli-ż oni naprawdę? Ja i<jh «co więcej, jestem przekonany, ze MK dowaó Mickiewicza jest zupi.jnem n jT, dobieństwem... Można strój wyszukały lub bogaty (ta jem jest „forma* Słowacki igo i Ars* ,

nem lub Wenerą, potrafił^    ,

jięu z& Apolipaj lub Wenei ę. .

P \amżo. pomiędzy £ha :romantycf^^jvi


Prns. ; Trudno b sąd bardM

Prusaeat pisarzem typowo n7-'

-    „Laika- -

lareisapb

i ■' ' i !


jiośr dawno Już trzy niewielkie, plęk-„i,j wydano tomiki jednego autora hęeą nK(je oko. Jeden t uleli Jest rozprawką literacką; dwa wypełniono zostały whir-sznini- Tytuł rozprawki: „Rzecz a Sa-roiicFi) Zborowskim J. Słowackiego";' ty-tuiv wlerszów: „Zwrotki" i „Skoczek11, Vi'fty»lko to napisał i ze smakiem artystyczny"1 wydał P' Józef Jankowski.

Uugenjusz Yóron wo wstępie do swej „ijstctyki" zauważył, że o pięknie, o pobij! 1 wogólo o sztuce, nader jest trijdno mówić spokojnie. Przedmiot po-rytra tu mówcę nawot wówczas, gdy on 'chęo byó tylko krytykiem i analitykiem—nerwy jego podrażnia, zmusza go do patosu i krzykjiwości.

p. Jankowski dał się całkowicie „po-rajiti" jednemu z pośmiertnych utwprów Słowackiego i, zamiast napisać rozbiór liGrncko-ostotyczny, wyśpiewa! Jiyrriń na jego cześć. Co więcej, przejął się do tego stopnia dykcją ubóstwionego przez; się utworu, żo mimowieduio rozprawkę swą pisał jego językiem. Z tyci) powodów „Rzecz o Zborowskim", stwierdzająca wielką wrażliwość artystyczną autora, jest zarazem ciekawym objawem szerzącego się kultu Słowackiego:


sadzkę i zabił się. ĄJatkn ijątn zeszła wówozas z ultęrzu ( zwłoki jbgo siatą swą osłoniła. Pochowanemu na cmentarzyku klasztornym położono,hipis; I'J'u; loży Suntancilo, slfoctek Matki BoiL'“.;

Piękna legenda, i poeta piękne daljoj; ciajo—szkoda jednak, żo posijąpil ibe matowi rymów.

Kazimierza Brodzińskiego, tiliwcgp, o' wielklem sercu, alfl słabym ghisiu „|Ka-! zimierza z Królów!)!", przypomniał pgó ; łowi p. Adam fitodor w broszurze p t,:j „Drobno poezjo K. Jb do r. JłjlS". Sta-j ranuie i źródłowo opracowana I rozpnaw-ka stanowi drobny, lecz cenny przyczynek do historji ciekawej doby,, którajiy-ła przedświtom polskiego romaptyzyip.

Wiktor Gomulickl.


FELJETON

arszawskIi.


i I


Montoe sezonu. arapoiflijail, P«nl Pjjtlliakti Ito-• tturhrj* Staroso tt: igtł,


LZwrotki" p. Jankowskiego są jeszcze


jedną parafrazą nieśmiertelnej Heinów skiej „Księgi pieśni". Autor uległ bardzo rozpowszechnionemu złudzeniu, że pisać u la Heine łatwo, i że dość rymować mniej lub więcej dźwięczne czterowiersze o miłości, wiośnie, pękniętem seren, trumnie, różach i rozpaczy, aby stworzyć rzecz dorównywająoą pierwowzorowi.! Eksperyment wypaść dobrze nie mógł—i nie wypalił.

Gdy się jednak zapomni, że istniał Heine i jego „Buch der Liederu, niejedna „zwrotka" pana J. sympatyczne echo zbudzi w sercu, rozmarzy i roz-tkliwi. Trudno naprzykład odmówić piękności i siły czterowierszowi: „A jeśli nawet nic poza grobem niema, i wieczność—czcze dymy, sami, miłości naszej zasobem, niebo tam sobie Btworzytny". Dużo tęsknego, pilnie odczutego nastroju posiada obrazek następujący:

„Ostatni dzwonek—uścisk ręki—lokomotywy świst...—[Bądź zdrowal... rychle... nie zapomnij! i pisz za listem list!.., Na dworcu stoję opuszczonym, zastygły j gryzę żal—i nie Wiem, czy w mej piersi serce, czy tam odjeżdża w dal..."

„Zwrotkom" szkodzi niedość czysta tn i owdzie toizna. Tego rodzaju utwory muszą być nieskazitelnie piękne; drobne usterki, gdzieindziej prawie niedostrzegalne, tu stają się rażąćemi,

Eoemat „Skoczek") jest niezwykły w treści—poczerpniętej zresztą (jeśli nie mJlę się) z włoskiej cży francuzkiej le-'gendy. Uliczny akrobata, w swoim rodzaju mistrz, nie mogąc ozem ińnem uczcie Matki Bożej, wykonywa przed jej ołtarzem, w pustym kościele, swój taniec fantastyczny i karkołomny. Gdy go nmicliy zeszli niespodzianie, doslai za-

f


Publicyści—na węzie, beletityśti—pod wozem,oto charakterystykacliwifi obeancj. Wola publiczność de redaktorów:

— Artykułów politycznych, artykułów społecznych nam dawajcie!

A redaktorzy, Jąnuay dwutwarzowe, okazują slodkfe i pśrniecimięte obljcze tym, których wczoraj lekceważyli, zaś spoglądają zmarszczkami i chłodem na tycłi, do których Wczoraj się umizgali.

Teatr—na drugiąi planie, oczywiście. Kończy się sezon, biało kogo głębiej interesując, a reporterzy przynoszą notatki ile kasa teatralna straciła od pierwszych dni warszawskich njepokojów. Dużo straciła. To trudno. Bjizon dobiegający i żywota nie był zresitą bardzo próżnym. W operze mieliśmy dwa interesujące dzieła, nieznane dotychczas u pas: „Andrzej Chćnier" i „Opowieści Hoffmanna". Pierwszą tę operę grano raz jeden tylko. Zabroniono jej potom ze wzglęffu na jej przypadkową łączność z zaąiieszk&mi ulicznemi. Gdy zapanuje jednak spojkój, należałoby tę operę), pełną życia dramatycznego i doskoualp muzycznie ,zrobipną, wznowić. „Opowieścj Hoffmanna!* obiegły


poświęcić wylączuic operom, po polsku śpiewanym. Usłyszymy więc tu: „Hrabinę", „fitraflzuy dwór", „Halkę", parę ob-. eych oper i jedną nowość rosyjską, mianowicie oporę.Ritnskiego-Kordakowa „Pan wojewoda", która ~ jak piszą pisma nasze-„poświęcona jest pamięci Chopina" znajduje się w niej jeden mazurków jako temat muzyczny. Na lato znowu rcżysęrja obiecuje nam całą'wiązkę mc wflścl, tym razem oryginalnych. A więc na pierwszy ogień pójdą: „Sonata" Kisielewskiego (jeffna ze Błahszych jego komody]) j „Dostojne igraszki" p. Moraw eklcgo, a dalej „Eros i Psyche" Żuław-Bkiego, „Ucztę Herodjady" Kasprowicza. Komandora" Kozłowskiego i „Kramarzu" Śliwińskiego, Na liście obietnic znajduję jeszcze „Elgę“,Hauptmanna, ćzecz psendo-połską; reżysorjo zapewne nie wystawi tego dramidla, mato zresztą artystycznie wartego, bez pewnych etnoj rnficznycb i archeologicznych poprawek, i laczej nieuctwo niemieckiego dramato ńsarza zbyt głośno o sobie krzyczałoby z warszawskiej sceny.

Tymczasem rozpoczęły się jaż debiuty. Zwykle to oznacza, że teatralne słońce wstąpiło w znak ogórków, irzynajmniej teatralnych. Był to jednak' debiut wyjątkowy. Pani Pytlińska, lórka Marji Konopnickiej, znana dobrze z popisów estradowych, wystąpiła w roli Ewy w „Śniegu" Przybyszewskiego. Debiu-tantka ta posir/ia wszystka, czego potrzeba artystce dramatycznej: warunki,


cały świat już, a |nawet były1 i u przed laty: w Łodzi i Warszawie, W pie operetkowej uidboszczyka Tpksla ongi śpiewak, później znakomity, drowski i on to wziął na swe barki bohatera tych „Opc wieści". PaąiiętaAi to przedstawienie; mimo Bandrowskfego tyło ono typową ilustracją do zasady misrzet nia sił według zami irów. W teajze Y’iel; kim wystawiono (ę rzecz bardzoj popi aw-nie, ze smakiem i pomyslowośtią, któf rych panu Chodakowskiemu wrób nit odj-mówi. A warto by o się; postarać. O fen-bach raz jeden w ż; cin miał troć bę a ubij-cji prawdziwego, m zyka, jakim byLawj sze, i wtedy wiat n: o stworzył cpepę kol-mięzną „Opowie! c: Hoffmanna1,V r tęcz pełną melodji i otjtii mą deiikatnei i teł niej-niem poezji.    i

Sezon komedjewy był ubogi. Błysną) wprawdzie talent nłody p. Wiór zimierzś ktSrp dał w „Lelkbn yśl[;


nas

tru-

był

ftan-

rolę


wrotu głowy, upadł pa kamienną po-


! ..u.-i


inteligencję, zdolność do ekspresji! Że jej


Ewa była mało ciekawa, jto doprawdy nie wina artystki; jest to postać z parawanu literackiego—z czarnego parawanu, jeżeli chcecie. Ech, gdyby


ak paui Py


tlińska zwróciła swoje amb cje od tych


nizkich wyżyn modernizmu i wielkim szczytom sztuki k temu, co przetrwało już próbę


spojrzała ku asycznej, ku ignia czasu..


W pismach podniesiono ważną i uro-


; poważ


ny zadatek


: ia I rżyj


szłejść—i na tom koniec. Operonyi sizon postanowiono' prządł iżyć do polo w jr fez ipwt ea, 'to jest o jeden miesiąc i mitsjąc ted


Sfci-SS;


Ifc-St.

mi


li


rA


czystą, że tak się wyrażę, stauracji Nowego Miasta". ()o czegc dochodzi dziś wandalizm ludzi których los uczynił właścicielami domów najstarszej i dlatego właśnie najszanowniejszej dzielnicy naszego miasta — uwierzyć trudno. Oto* „pan obywatel" z Piwnej ulięy zdziera cenną dachówkę z XI HI wieku i sprzedaje ją jakiemuś niemieckiemu baronowi z pod Gdańska.

No, ten przynajmniej we, ż)e to co ma jest coś warte. Dla nas to wychodzi na jedno w gruncie rzeczy -jednak pamiątka sama, 4Łoć nas poi iuća,j nie' gi-nie. Ale inny pan obywatel z tejże dzielnicy, typowe gędło, przedst iwiąjące św. Fiorjana, gaszącego płomi ale, Iz nade-drzwi frontowybh wyrzucił na ętryćb, a rozwieszone na łańcucach autentyczne narzędzia przeąitłpożarowe z prżed dwustu laty kazał usunąć z poi Iwórza. I ten pan>bywatel jjesjt podobno- -ąjttjorem ‘powieści historycznych... it2e(z;tą wypbff" sprawdzenia. 1 ię jeżeliby była ona autentyczna—to czegóż żądaj od tunych właśoicieli ćomtłw jzó Sti iffńkja, Piwnej, BycerąkieJ, Świętojańskiej i;in-npch?! Pólibja fm każe w pewjen czas odnawiać front' kamienie.: pamipuic: ci powierzają tę robotę piei


sprawę „re-


' malarzowi, ile się da zt .najtanszą.re-

4    -^ch'    i

its

i;:M

U.’ . •- j.





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
page0001 djvu IPISMO DOPATKOWE, ILUSTROWANE. Petersburg, 15 (28) kwletpla 1005 r.„SZKOŁA" ASKEN
ifeRDAY. FfcURl.WRY 15. J?28 TWIN PAŁŁ8 , DAILY TIMES CHEFS CONQUER XRQY_BOWLERS Twin Falls
Francja44f SOUTHERN FRANCE, 1944OPERATIONS IN THE SOUTH, 15-28 AUGUST, 1944 £ievAtlOH IN UCTCR5 O 4
15 28 Tyres
P1010735a Przykład 15:28 19/PAŹ/2012
77717 W Monkiewicz Zbrodnie hitlerowskie w Białowieży (15) 28 strzelali. Uratował się ucieczką Cedy
st8 9 33 34 15 23 S0 15 28 36 • 1 35 36Ffehled ozubeitfch koJ, ozubenfch hffdelft, fetezovjch kol ń.
screenshot index TCEjęam 2005-07-06 20:28:37 TCEjęam 2005-07-06
10407257205424060227907815399573810854297 n
28 29 (15) 28    3. Biomechanika i neurofizjologia stawu3.2. Podstawy neurofizjologic
84 (25) /26 lEffi /13 27./; 15 28, T 24^ N 16 I14 i 47MH29 30SS M
Vorschau Ablage Bearbeiten Darstellung Gehe zu Werkzeuge Fenster Hilfe a o * 9 O CSł Mi. 15:28 Q :=
028 (15) 28 dio knndsnsatora walcowego 28 k 2 /ir i 9 wKrj *• r2) r2 - r1 nia celów praktycznych w n

więcej podobnych podstron