I
> ybitni ludzie i zdolni, którzy siły swoje oddają umiłowanej nauce, a widzą liczne jej potrzeby i braki — nigdy prawie nie pracują samot--pie. Rozumiejąc, że jednostka nio podoła wszystkim zamierzonym planom, uczony niejedną myśl swo-, ją powierza iDnym, nieraz dogląda roboty cudzej, ale przez siebie zainicjowanej, ciesząc się, że nakre-: ślony przez niego plan wchodzi 'w życie. W ten sposób pracownia uczonego staje się jednetn z ognisk, ■■koniecznych dla rozwoju i dla pogłębienia wiedzy. Gdzieniegdzie dokoła wybitnej jednostki grupuje się szereg większy, najczęściej młodych i niedoświadczonych, chcących pod rozważnym nadzorem wodza ćwiczyć się w obranym kierunku. ; Tak powstają szkoły, sominarja: n nas niemai wyłącznie związano .. z wszechnicami. Młodzi adepci nauki zamieniają się w posłusznych uczniów i poddają swe chęci, zdolności i pracę nauczycielowi. Nie Wszystkie takie szkoły równie bogate przynoszą owoce. Skutek za-.leży zapewne i od doboru kandydatów: przeważnie Jednak i w pierw
Wś dd naszych szkól liijdorycz-j nycli zajmuje dzisiaj bodaj jczy nip pierw ize miejsce seminarjujn profJ Askerazego w uniwersytecie lwow-j skiin; warto zatem z jego:genezą, wyda ilością naukową i 'pechami szersi e koła zapoznać.
Szj moii Askenazy to (j^owiek młody.' Dziesięć lat temu Wystąpił z pra;ą doktorską o elekcji- Stanij sława-Augusta, w Getyndze! po nie-miecl u drukowaną. W pi-znciągii lat d iiesięciu umiał szeregjem niezmiernie poczytnych pism pozyskać sobie dzisiejszy rozgłos i uznanie, większe jeszcze wśród niefachowe)-go ogółu, niż u kolegów w z,jwodzię. Zjednały mu popularność! żywy styl, barwność wykładu, dpsadnośi char:rktorystyk, a równolegle przedstaw anie każdego niemal zdarzenia, każdej osoby na rozległem, d£-lekiepn tle, ile możności ogólno-ei -ropę; skiem. Zadziwiała przy ;em czytelni łów biegłość w poj nowaniu kręt: ,ctw dyplomatycznych, któremi prof. Askenazy szczególnie; lubi sję j zajnować i których jest znawcą | niop iwszednim. Jest zatem szczp-góln e uzdolniony do wy, aśnian a j mnó; twa kwestyj czasów najnow- i szyć i, dwóch ostatnich śtulecD— j okresu niesłychanej potęgi dyplomaci. W czasach też najnowszych pracuje wyłącznie lwowski nauczyciel i ku umiłowanej przez siebie epoce zwrócił zastęp garnącej Me do : ńego młodzieży.
Askenazy. Ostatni wygłosił dwa odczyty: jeden o epoce saskiej, drugi o czasach porozbięrowych, szczególnie ciekawy, bo Stanowiący niejako wstęp i objaśnienie do przyszłej szkoły.
Kiedy u.nas uważano zazwyczaj dzieje porozbiorowo za spółczesnośif niemal, niedojrzałą jeszcze rzekomi dla umiejętnych badań, Askenazy wykazując szybką zmianę perspektyw dziejowych i szeroką przerwę pomiędzy nauką a życiem, pomiędzy dziś a wczora—tłómaczył, jak ważną jest rzeczą przerwę tę wyr pełnie. Toć trzeba oświecić własny Ogół, dać mu obfity zasób szacownych wiadomości w szeregu «wyi czerpnjących, metodycznych, a na-wskroś rzeczowych! badań. Trzeba, aby wiedza o mnóstwie niezmiernie ciekawych kwestyj IXIX wieku z mglistej i niedokładnej stała się prawdziwą i ścisłą, Kiedy dokaże tego staranna, szczegółowa, a objek-tywna robota naukowa, zaoszczęf-dzi się iciężkick błędów myśli i Czynu, przeciwnych interesowi, alj-bo przeciwnych godności, błędópr szkodliwych, albo zgoła niedorzecznych — i, co najgorsza, powtarzanych, zatem podwójnie daremnycji j zbytecznych#... Widzimy, że Askej-jnazy traktuje tu historję jako nauczycielkę żywota, cyceroriską «mq-ittra vitae» i każe poszukiwać ... niej wskazówek; praktycznych; Epoka pórozbiorową wydaje się bo-I jwiem autorowi «Dwóch stuleci* pó-I Aobną doi olbrzymiej retorty, w której znajdujemy prawie wszystkie związki ii w której, w oczach szych, odbywają sit wszelkiego rodzaju ;doswiadczenią. j
Drulgąj ważną , podnietę do .rozpatrywania najnowszych dziejów z mi, -duje Askenazy w potrzebie oświecania 1 cudzoziemców. Powinno m s upokarzać zaniedbane tak ważną j dziedziny naukowej;—rprży wzrastJ łnkurri ■ Inntóżiwm izeregu prac i) i-
OboiętnŁ, ńipżyczliózią, niejraz nawyt
dżąco, — koiięeznemi są ,'f1-ażnp świadectwa naukowe, kt^e,;
' ■ -:L ' i .- .ą, t
l
iW
Ur dniach 4, 6 i 6 czerwca 1000 rok i odbywał się wj Krakc wie tr se-
Jci Jjazj historyków! polskijch. R)z-szym rzędzie od umiejętności kie- | patływhno potrzeby naszej nauki, ławniczej wódza, od ,t'eg|o, czy po- | sta ziano dezydelfajty, j uchwalano, zamiłowanie i talent ucznia j wn oski,—wszystkjp iw celi dokł td-fóżaać, w odpowiednią stronę skie- |i ne§ o zdania sobie, isprawy ze stanu,
l®Wać i—cojnajważniejsza—uzbroić kapał badawczy. A; ten przymiot ntęwielji profesorów jeąt udziałem;
mały j plon wspólnej ;pracy. -M-mielę sip bowiem I twierdzić, . nawet metodyczne Wyszkolenie jeżą jest rzeciqą,: niżj zapalą,, którego i częi derownika niewiele.
i ć. L.
prs c wśpólnych i wcelu wyznać ze-; nia dróg, po; których przyszłe ba-; dal ia mają isię posuwać. Jedi ym z i ajw&żniejszyclł jpunktt w obrad | by przegląd; dzieją pplsl :ich, ] rzy | po aocjjf specjalnych; refer; tów, : ctó re oprdćowali znhwcyi dc dzielnych ep >k: Kinkel, Pap% Kor :eniow skł, Bc rwiński, Czeripąk, Dejmbińsjd i
M i:
status*
a
j.f. 5
>M r.
[a {
/.muszą uczciwy pli biulaozów do zijmmienm sądu.
;'l'uklom'i arguińontami uznuatlmai lwowski profesor przed cztciwnt laty ważność wzięcia się do pi iwo woj i umicjętnoj j roboty wo wąkir ssanym kiurunku; wyliczał przyton kwostjo najwięcej godne rozważni i jkroślił wytyczne przyszłoj pracy Uczony, który tak głęboko odczn potrzebę przyłożenia sio do opok porozbiorowej, a; który równocze śijie nie widział wokoło należyteg i zainteresowania Się. i nio chciał n i zachęcie poprzestać — z natur' rzeczy wziąć musiał na siebie cię żar «planowoj roboty*.
Tadeusz Smoleński.
to pierwszo w wzlocie, że już J cii u ul; takiej; (Ud p. 8., dot(|d Z •zaciekawień
tym .a Inni i yntezy nlo m
k{ionink|i przed się- i znptaztey, uważa, że mu Ścieżki torowali. ] rapie oplseito? Trudno aa n
powiedzieć twierdząco. „p,/,!ia; pana Sicrzputowskicgo i(;7,
jaką, zamierza! cliśmy,
-j' ) i r---- ------i^wiiDniugy }(.j
ciii bl irzeiny; tę ksij .zko | odznacza, żc, roztopiona «
iż* 15■
ifJ dobię.. 1 rypanie oą. - i »ynt«zy«
* i
s
,v ; ■ ;• :. U'
' ’ l: '
wlaśaięf^ ."struwaniu-’ *
do ręki, z zujętii^m przeglądamy jej karty od piorwszęj jdo osi Ontoj Ta punęt-nośd książki wypływa przodewszystl iijm z jąj przedmiotu!. Kto Wrze do ręki wizerunek matki lub koihankl,: silnie jest wzruszony tom przede! iszystkiem, żo ito matko, że to kochanki... Ha ocenę ^rty- j autora
stycznej wartości malowidła później; do- wiesze*, em-ctyu i społecznik, jtooretyfeja piero kołuj przychodzi działacz, choć pisał o zjawhku, które
P. Sierzputowslil srfą rzecz o rofiian- dopiero w jego oczach tworzył > ;,i« 2 * tyzinic polskim rozpoczyna—juk najeża- | njainą intuicją ogarnia! jego i alość wi-
~ dział jednocześnie początek i Mnicc ’
cudzydi zdań ora/, w sad,.
nyr.h, tu i owdzie przy ......... f
sobnośc, rzucanych, nigdzie „,H k ’ ^i , w piękny, mocny, prawi,H„J mJSai
j. Ioaczcj pojmował pHyntirzęP o trzt'^ i ćwierć, wieko wcześniejszy 0MJa Mochnacki. Itazem filozof pil wieszcz, estetyk i społecznik, iii | działacz, choć pisał o
lo—flli ovo. Śclflej mówiąc: rozpoczyna ją od tego punktu, który powszechnie za kolebkę romantyzmu ijywa poczytywany. Uw punkt moinaby j podobno odsunąć znacznie wstecz.,, to jpduak mogłoby być przedmiotem zupełnie iodrębnej pracy.
Przyjmijmy tymczasem, co mówi ąutor, powtarzając to zresztą za innjymi: że romantyzm naradził się]z reakcji przeciw Odrodzenia. Ta teorja, na nasz ^runt przeniesiona, znaczy: że romantyzm! polski był reakcją przerw „zbitemu bkre-Rowi“, że Mickiewicz, to przedewjiz.yut-kiem przeciwnik i wyjwrócieiel — Kpcba-nowskich. Jakże wieje zastrzeżeń postawiliby tu wypadało!
Zaprawdę, wiele jest chanowskim Janie skiego w Mickiewicz!
Mielcie wieża W Ko-
Kochilnow-ci, co kre nie mogą auia przegród po. między ludźmi i epokami, dotąd jfeszflze !
wiele
Ale
śląc dzieje ducha tvpórczegq, się obyć bez 'staw
\
_ I
(wRomaolpm polaki- T. 8ler*puiowikiego. Rozpr w- | ka J- Jankowskiego o «£amnelu Zborowski »»„ | Tęgo* «Zwrotkl» i «Skoc*ek», «Drobni poe&je s K. Brodiióskiegoii A, Stodora].
Romantyzm polski z epoki Miókie’ i- j Cza w dwojaki sposób zajmuje dziś un y- I sly. Jedni, widząc w nim niewygasłą i y- j wotność, usiłują wskrzesić go i uczyi ić i jiaslem nowego okresu poezji; inni prd- ; jiają go anatomiczno-krytycznej dyseki ji, j pważając za rzecz martwą, która s re j istnienie ostatecznie zakończyła.
Pierwsi, to poeci; drodzy — history ;y ; literatury.
j Wstrzymując się od wyrpkowania w : ej f sprawie dość zawiłej, trzebą jednak stwic r- i jlzić, że pierwszy okres fomantyki pi 1- | Ókiej, z Mickiewiczem, Słowackim i Ki i-oinokim na czele, należy już dd prz i-fjżlości i stanowi całość zamkniętą. S i-dzić go krytycznie nietylkp można, lc z
ł trzeba.
Podjął ,tę trudną grację p. Tadeu z erżputowśki, pisąrz mało dotąd gnan noświęcąjąc .najpiękniejszej) dobie 1 ezji książkę p. !tj; „Romantyzm polski, jfcgo fazy (?), istotą i skutki-, Autor okr śła swą pracę jako „próbę syntezy, uz; "elnioną rozbiorem literatury krytyczne jimu przedmiotowi poświęconej Ji i ! t»<'0 określenia widzimy; że nie jejt
Im trzeba wszędzie
i I *
igromadżil p. Sierz- ; najniklf jsze fiawet, j btó- |
re pojawiały sięju nu przed Mic]tiewi-/| czem. Dowiadujemy się od niego o za- j pomnianych rogpyaw] ;acb W c/.yka, Kaul- j t, d., lómacżących 1 znaczenie rornaii-nijaką; należą do 5
tego nie zrozumieli.
„klasyfikacji11...
Nader pracowicie pntowski wszystkie, przebłyski „teoryj rejmautycinych“
iusa, Śniadeckiego i najczęściej bałamutni tyzmu. Wartość’ ich bibljografji, do ajrehiwów.
He są nawet ktjóre—wedtug Goethego — natbiin cnie gónjuszą na-ksztalt ognia niebiańskiego z .pala i w stos gorejący zamienia
Autor zawieie miejsca poświęci! tym fatataszkom. W grąncie rziczy, nic one nie wyjaśniają;; ssj wprost zbytjczme: Wytknąć mu to trzeba tern konie izniej. że teu pedantyzm drobuow dzowy, gro madząoy i zapasu|ący ulotne, najb.al pisma, pisemka, i Iowa i pół itówka, ż wy, tężeniem caiej nysli w tym kieiuiikit, żeby.żadnego jz iicli nie przeoczyć, żai czyna stawać : się t nas po wszech iym dla syntezy wtaś :iv ej szko lliwym Nid można być jeftm czpśnió Męissotiie|reih
temi „wiórami suchi mi“
„Itbniantyzmn poiskjegoi1, ; zawsze, juk rzek! eiji, przedn lotem ksią | ki zajęty, bardzi jdlngo d ibieija lię: < o i jej jądra. Czy* je tjr końcu ; nnjduj ;? t: y
1 - '
,i:; ?.;V!....
ie:
ti
1 n-;‘.-]3
k órego czuj U,
kawał sąd swój w granicie, me skruszył i nie skruszy.
Ze smutkiem stwierdzić Lrzcba kT,., na najnowszej krytyce poiskej (biorąc' w nawias szkoiarską kryłykę, wytwarzaną w Krakowie) silniej’ odbjt się wpływ Chmielowskiego, anatoma i archiwisty, niż Mochnackiego fizjologa ii filęzofa. h
"Najlepszym w dużej książcs p. Sierz-} putowskiego jest maleńki rozlzint ostat-j : ni („Zakończenie. Skutki i ziaczeniero■ mantyzmu“). W nim dopiero znajdujemy klika myśli nowych, kilka po [lądów oryginalnych. Tu nareszcie au or, nie poprzestając na chronciogieznert przesuwaniu faktów i na jednostronne! i [cli oświetlaniu, sprawę romantyzmu rozpatruje przedmiotowo, nie cofa się | rzed wyka- . zaniem jej stron słabych — i iinocześnie zaś podnosząc śmiało stawis id romantykom zarzuty, z zapaleni i si ą argumentacji udowadnia, że są po v iębszej części niesłuszne.
Książka p. Sierzputowsk ego nie jest wolna od błędów faktycznych, Największy z nich i tak rażący, że a’ż do poję^ cia trudny: zUpeine pominięńp C!yprjana Norwida—tego Norwida, kti ręgo miejscji, tuż przy wieszczacb-koryfeji cb polskiegp romantyzmu! Już ten jede: i fakt dostaj-, tecznie ujawnia, jak auto "owi trądu o zdobywać się, na sądy sam liśtno —Jsjłj-„BuggestywnyH jest rodzaj ego umysłu. Nie doczytawszy się o Norwidzie u PÓ‘ przedruków swych, nie mia (idwag. -v od nich więcej wiedzącym.
Na stronicy 252 „Bomant pąmo aSf mina p. S.-nie wymieniając nazwisk o „naśladowcach11 Miokiewn^-Istnieli-ż oni naprawdę? Ja i<jh «e co więcej, jestem przekonany, ze MK dowaó Mickiewicza jest zupi.jnem n jT, dobieństwem... Można strój wyszukały lub bogaty (ta jem jest „forma* Słowacki igo i Ars* ,
nem lub Wenerą, potrafił^ ,
jięu z& Apolipaj lub Wenei ę. .
P \amżo. pomiędzy £ha :romantycf^^jvi
jiośr dawno Już trzy niewielkie, plęk-„i,j wydano tomiki jednego autora hęeą nK(je oko. Jeden t uleli Jest rozprawką literacką; dwa wypełniono zostały whir-sznini- Tytuł rozprawki: „Rzecz a Sa-roiicFi) Zborowskim J. Słowackiego";' ty-tuiv wlerszów: „Zwrotki" i „Skoczek11, Vi'fty»lko to napisał i ze smakiem artystyczny"1 wydał P' Józef Jankowski.
Uugenjusz Yóron wo wstępie do swej „ijstctyki" zauważył, że o pięknie, o pobij! 1 wogólo o sztuce, nader jest trijdno mówić spokojnie. Przedmiot po-rytra tu mówcę nawot wówczas, gdy on 'chęo byó tylko krytykiem i analitykiem—nerwy jego podrażnia, zmusza go do patosu i krzykjiwości.
p. Jankowski dał się całkowicie „po-rajiti" jednemu z pośmiertnych utwprów Słowackiego i, zamiast napisać rozbiór liGrncko-ostotyczny, wyśpiewa! Jiyrriń na jego cześć. Co więcej, przejął się do tego stopnia dykcją ubóstwionego przez; się utworu, żo mimowieduio rozprawkę swą pisał jego językiem. Z tyci) powodów „Rzecz o Zborowskim", stwierdzająca wielką wrażliwość artystyczną autora, jest zarazem ciekawym objawem szerzącego się kultu Słowackiego:
sadzkę i zabił się. ĄJatkn ijątn zeszła wówozas z ultęrzu ( zwłoki jbgo siatą swą osłoniła. Pochowanemu na cmentarzyku klasztornym położono,hipis; I'J'u; loży Suntancilo, slfoctek Matki BoiL'“.;
Piękna legenda, i poeta piękne daljoj; ciajo—szkoda jednak, żo posijąpil ibe matowi rymów.
Kazimierza Brodzińskiego, tiliwcgp, o' wielklem sercu, alfl słabym ghisiu „|Ka-! zimierza z Królów!)!", przypomniał pgó ; łowi p. Adam fitodor w broszurze p t,:j „Drobno poezjo K. Jb do r. JłjlS". Sta-j ranuie i źródłowo opracowana I rozpnaw-ka stanowi drobny, lecz cenny przyczynek do historji ciekawej doby,, którajiy-ła przedświtom polskiego romaptyzyip.
Wiktor Gomulickl.
arszawskIi.
i I
Montoe sezonu. arapoiflijail, P«nl Pjjtlliakti Ito-• tturhrj* Staroso tt: igtł,
LZwrotki" p. Jankowskiego są jeszcze
jedną parafrazą nieśmiertelnej Heinów skiej „Księgi pieśni". Autor uległ bardzo rozpowszechnionemu złudzeniu, że pisać u la Heine łatwo, i że dość rymować mniej lub więcej dźwięczne czterowiersze o miłości, wiośnie, pękniętem seren, trumnie, różach i rozpaczy, aby stworzyć rzecz dorównywająoą pierwowzorowi.! Eksperyment wypaść dobrze nie mógł—i nie wypalił.
Gdy się jednak zapomni, że istniał Heine i jego „Buch der Liederu, niejedna „zwrotka" pana J. sympatyczne echo zbudzi w sercu, rozmarzy i roz-tkliwi. Trudno naprzykład odmówić piękności i siły czterowierszowi: „A jeśli nawet nic poza grobem niema, i wieczność—czcze dymy, sami, miłości naszej zasobem, niebo tam sobie Btworzytny". Dużo tęsknego, pilnie odczutego nastroju posiada obrazek następujący:
„Ostatni dzwonek—uścisk ręki—lokomotywy świst...—[Bądź zdrowal... rychle... nie zapomnij! i pisz za listem list!.., Na dworcu stoję opuszczonym, zastygły j gryzę żal—i nie Wiem, czy w mej piersi serce, czy tam odjeżdża w dal..."
„Zwrotkom" szkodzi niedość czysta tn i owdzie toizna. Tego rodzaju utwory muszą być nieskazitelnie piękne; drobne usterki, gdzieindziej prawie niedostrzegalne, tu stają się rażąćemi,
Eoemat „Skoczek") jest niezwykły w treści—poczerpniętej zresztą (jeśli nie mJlę się) z włoskiej cży francuzkiej le-'gendy. Uliczny akrobata, w swoim ro: dzaju mistrz, nie mogąc ozem ińnem uczcie Matki Bożej, wykonywa przed jej ołtarzem, w pustym kościele, swój taniec fantastyczny i karkołomny. Gdy go nmicliy zeszli niespodzianie, doslai za-
f
Publicyści—na węzie, beletityśti—pod wozem,oto charakterystykacliwifi obeancj. Wola publiczność de redaktorów:
— Artykułów politycznych, artykułów społecznych nam dawajcie!
A redaktorzy, Jąnuay dwutwarzowe, okazują slodkfe i pśrniecimięte obljcze tym, których wczoraj lekceważyli, zaś spoglądają zmarszczkami i chłodem na tycłi, do których Wczoraj się umizgali.
Teatr—na drugiąi planie, oczywiście. Kończy się sezon, biało kogo głębiej interesując, a reporterzy przynoszą notatki ile kasa teatralna straciła od pierwszych dni warszawskich njepokojów. Dużo straciła. To trudno. Bjizon dobiegający i żywota nie był zresitą bardzo próżnym. W operze mieliśmy dwa interesujące dzieła, nieznane dotychczas u pas: „Andrzej Chćnier" i „Opowieści Hoffmanna". Pierwszą tę operę grano raz jeden tylko. Zabroniono jej potom ze wzglęffu na jej przypadkową łączność z zaąiieszk&mi ulicznemi. Gdy zapanuje jednak spojkój, należałoby tę operę), pełną życia dramatycznego i doskoualp muzycznie ,zrobipną, wznowić. „Opowieścj Hoffmanna!* obiegły
poświęcić wylączuic operom, po polsku śpiewanym. Usłyszymy więc tu: „Hrabinę", „fitraflzuy dwór", „Halkę", parę ob-. eych oper i jedną nowość rosyjską, mianowicie oporę.Ritnskiego-Kordakowa „Pan wojewoda", która ~ jak piszą pisma nasze-„poświęcona jest pamięci Chopina" znajduje się w niej jeden mazurków jako temat muzyczny. Na lato znowu rcżysęrja obiecuje nam całą'wiązkę mc wflścl, tym razem oryginalnych. A więc na pierwszy ogień pójdą: „Sonata" Kisielewskiego (jeffna ze Błahszych jego komody]) j „Dostojne igraszki" p. Moraw eklcgo, a dalej „Eros i Psyche" Żuław-Bkiego, „Ucztę Herodjady" Kasprowicza. Komandora" Kozłowskiego i „Kramarzu" Śliwińskiego, Na liście obietnic znajduję jeszcze „Elgę“,Hauptmanna, ćzecz psendo-połską; reżysorjo zapewne nie wystawi tego dramidla, mato zresztą artystycznie wartego, bez pewnych etnoj rnficznycb i archeologicznych poprawek, i laczej nieuctwo niemieckiego dramato ńsarza zbyt głośno o sobie krzyczałoby z warszawskiej sceny.
Tymczasem rozpoczęły się jaż debiuty. Zwykle to oznacza, że teatralne słońce wstąpiło w znak ogórków, irzynajmniej teatralnych. Był to jednak' debiut wyjątkowy. Pani Pytlińska, lórka Marji Konopnickiej, znana dobrze z popisów estradowych, wystąpiła w roli Ewy w „Śniegu" Przybyszewskiego. Debiu-tantka ta posir/ia wszystka, czego potrzeba artystce dramatycznej: warunki,
cały świat już, a |nawet były1 i u przed laty: w Łodzi i Warszawie, W pie operetkowej uidboszczyka Tpksla ongi śpiewak, później znakomity, drowski i on to wziął na swe barki bohatera tych „Opc wieści". PaąiiętaAi to przedstawienie; mimo Bandrowskfego tyło ono typową ilustracją do zasady misrzet nia sił według zami irów. W teajze Y’iel; kim wystawiono (ę rzecz bardzoj popi aw-nie, ze smakiem i pomyslowośtią, któf rych panu Chodakowskiemu wrób nit odj-mówi. A warto by o się; postarać. O fen-bach raz jeden w ż; cin miał troć bę a ubij-cji prawdziwego, m zyka, jakim byLawj sze, i wtedy wiat n: o stworzył cpepę kol-mięzną „Opowie! c: Hoffmanna1,V r tęcz pełną melodji i otjtii mą deiikatnei i teł niej-niem poezji. i
Sezon komedjewy był ubogi. Błysną) wprawdzie talent nłody p. Wiór zimierzś ktSrp dał w „Lelkbn yśl[;
nas
tru-
był
ftan-
rolę
wrotu głowy, upadł pa kamienną po-
! ..u.-i
inteligencję, zdolność do ekspresji! Że jej
Ewa była mało ciekawa, jto doprawdy nie wina artystki; jest to postać z parawanu literackiego—z czarnego parawanu, jeżeli chcecie. Ech, gdyby
ak paui Py
tlińska zwróciła swoje amb cje od tych
nizkich wyżyn modernizmu i wielkim szczytom sztuki k temu, co przetrwało już próbę
spojrzała ku asycznej, ku ignia czasu..
W pismach podniesiono ważną i uro-
; poważ
ny zadatek
: ia I rżyj
szłejść—i na tom koniec. Operonyi sizon postanowiono' prządł iżyć do polo w jr fez ipwt ea, 'to jest o jeden miesiąc i mitsjąc ted
Sfci-SS;
Ifc-St.
mi
li
rA
czystą, że tak się wyrażę, stauracji Nowego Miasta". ()o czegc dochodzi dziś wandalizm ludzi których los uczynił właścicielami domów najstarszej i dlatego właśnie najszanowniejszej dzielnicy naszego miasta — uwierzyć trudno. Oto* „pan obywatel" z Piwnej ulięy zdziera cenną dachówkę z XI HI wieku i sprzedaje ją jakiemuś niemieckiemu baronowi z pod Gdańska.
No, ten przynajmniej we, ż)e to co ma jest coś warte. Dla nas to wychodzi na jedno w gruncie rzeczy -jednak pamiątka sama, 4Łoć nas poi iuća,j nie' gi-nie. Ale inny pan obywatel z tejże dzielnicy, typowe gędło, przedst iwiąjące św. Fiorjana, gaszącego płomi ale, Iz nade-drzwi frontowybh wyrzucił na ętryćb, a rozwieszone na łańcucach autentyczne narzędzia przeąitłpożarowe z prżed dwustu laty kazał usunąć z poi Iwórza. I ten pan>bywatel jjesjt podobno- -ąjttjorem ‘powieści historycznych... it2e(z;tą wypbff" sprawdzenia. 1 ię jeżeliby była ona autentyczna—to czegóż żądaj od tunych właśoicieli ćomtłw jzó Sti iffńkja, Piwnej, BycerąkieJ, Świętojańskiej i;in-npch?! Pólibja fm każe w pewjen czas odnawiać front' kamienie.: pamipuic: ci powierzają tę robotę piei
sprawę „re-