kicm Jego „organiczności", podczas Kd'—. hoiroa jej znamieniem była raczej wtpJpJP nicowanych organów. Zasadnicze 7-nncĄ _ jednakże to, że romantycy byli skłonni occnilj'™— tegracyjne walory jednomyślności o wielo wyi^j aniżeli skutki współpracy nie jednomyślnych jecinol stek.
Tónnies rozwinął owe romantyczne pomysły, scalając je w obszerną i systematyczną teorią, której kamieniem węgielnym było rozróżnienie dwóch zasadniczych typów grup społecznych, a mianowicie „wspólnoty** (Gemeinachaft) 1 „zrzeszenia" (GcselIschaft). Nie wchodząc tu w szczegóły tej koncepcji, zauważmy tylko, iż u źródeł każdego z nich znajduje się inny rodzaj woli (w jednym wypadku „wola naturalna**, a w drugim „wola racjonalna**), w wyniku czego odznaczają się one przeciwstawnymi cechami. Jednym rządzi uczucie, bezinteresowność, zwyczaj, tradycja, religta; drugim — rozum, wyrachowanie, umowa, interes, opinia publiczna. W jednym Jednostki są zjednoczone, w drugim pozostają sobie obcymi, współpracując Jedynie dla osiągnięcia mniej lub bardziej doraźnych korzyści. Modelem jednego jest pierwotna gmina, modelem drugiego współczesne kapitalistyczne miasto.
Durkheitn recenzował w 1889 roku pracę Tdn-nlesa, wyraźnie zaznaczając swe opozycyjne wobec niej stanowisko. Nie mógł on zwłaszcza zgodzić się na dość gwałtowny antykapitalizm niemieckiego pisarza, znajdujący m. in. wyraz w krytyce podziału pracy, ponieważ sam wiązał — jak wiemy — wielkie nadzieje z solidarnością społeczną przez kapitalizm właśnie wytwarzaną.1 Solidarność ta była według niego „mocniejsza” od solidarności opartej wyłącznie na wspólnocie wierzeń i uczuć, a nadto — mimo polemiki z liberałami — niezależność jednostki była dla niego » Por. N. Assorodobraj: Zycie i dzieło Stefana Czarnowskiego, Posłowie do Dziel S. Czarnowskiego Warszawa 1956, t. V. s. 131.
wartością, której goili elę bronić pmd roi-topieniem we wspólnocie, Ne koniec, spontusi-cznością mogły się według niego odznaczać nie tylko stosunki spolecine, wypływając i pnracjo-nalnej „woli naturalnej" Tonnirn (sreute eama koncepcja woli jako podstawy społeczeństwa była i gruntu obca Durkheimowi), ale wszelkie „normalne" stosunki społeczne, niezależnie od tego, jakie jest ich źródło. Wszelako znana nam już niechęć do liberalnej koncepcji społeczeństwa nie mogła nie zbliżać go do Tonnirn i pokrewnych jemu koncepcji, Zbliżenie to znajduje — jak się /■’ zdaje — wyraz w przekonaniu, iż „normalne" społeczeństwo jest nade wszystko jednością moralną i. dbać należy o to, by nie przeobraziło się ono w. spółkę, oparta wyłącznie na wspólnocie materialnych interesów. Stąd iście romantyczny entuzjazm dla starożytnych i średniowiecznych korporacji oraz stawianie Ich za przykład instytucji,
„zdolnej powściągać indywidualne interesy, podtrzymywać w sercach robotników żywe poczucie ich wspólnej solidarności, przeszkadzać brutalnemu stosowaniu w przemyśle i handlu prawa silniejszego" (por. ss. 193 i na niniejszego wyboru).
W gruncie rzeczy, Durkheim także był gwałtownym krytykiem kapitalizmu, choć nigdy nie wypowiadał się przeciwko niemu jako systemowi.
Jego odmienność^ od Timiesa polegała przede wszystkim na tym, iż oceniane negatywnie zjawiska umieszczałwrubryce Jakty anormalne" nieuwag zając ich za nieuchronny wynik kapitalistycznej . organizacji społecznej., Swoja utopię umieszczali on — jak przystało rzecznikowi nauki „pozytywnej" -nie w przeszłości, lecz w sferze „normalności”, co prawda nigdy i nigdzie w pełni jeszcze nie osiągniętej.
Stosunku durkheimowskiej koncepcji solidarności społecznej do mirksizmu również nie sposób określić przy pomocy jakiejś jednolitej formuły.
Zasadniczy schemat wydaje się pod wieloma względami podobny, co łatwo sobie uświadomić, czy-
49
4 Durkheim