mieć? Czy jest w tym wszystkim w ogóle jakiś sen# I<U> dziś napisze nową wersja Oswalda Spcngicra Der Unter^mg des Ahemllaiides lub Arnolda 'łbynbeego Cmlizalion on Trial? Jedno nie ulega wątpliwości: część odpowiedzi na niepokoje współczesności znajduje się w interakcji trzech zbiorów aktorów: regionów, państw-narodów i wspólnoty europejskiej. Pierwszy zbiór, jak wynika z dotychczasowych rozważań, znajduje się w stanic ekspansji i euforii. O drugim, antycypując dalszą analizę, trzeba stwierdzić, że nie tylko zmienia, lecz i ogranicza swe funkcje. Trzeci aktor, integrująca się Europa, konfrontowany jest z coraz to bardziej złożonymi kwestiami. A cały problem wcale nie jest taki nowy.
Już w połowie XIX wieku w drugim tomie Systeme depolitique posilive August Comlc pisał, żc choć „społeczność ludzka rozprzestrzenia się na coraz większe terytoria”, io jednak zasięg wlad/.y politycznej „zamiast wzrastać, musi — przeciwnie — kurczyć się znacznie [...]”. Państwo miałoby z czasem ulec „ostatecznej redukcji [...] do zwykłych miast, odpowiednio wspieranych przez okoliczne wsie, podporządkowujące się im samorzutnie”1. W prawie sto lat później Florian Znaniecki poszukiwał rozwiązania podobnego problemu w Ludziach teraźniejszych i cywilizacji przyszłości. Sądził, że przyszłość może należeć do cywilizacji wszech ludzkiej, „która nic tylko uratuje wszystko, co warte uratowania z cywilizacji narodowych, lecz doprowadzi ludzkość do poziomu przewyższającego najśmielsze marzenia utopistów”. Ta nowa cywilizacja będzie nie międzynarodowa, lecz wszechludzka właśnie, to znaczy zawierająca „nie pierwiastki wspólne wszystkich cywilizacji narodowych, lecz pierwiastki najcenniejsze różnych cywilizacji narodowych”2.
Współcześnie regiony, zwłaszcza zamieszkane przez mniejszości narodowe, stanowią zorganizowane międzynarodowe lobby. W latach 1925-1938 reprezentowałjc Europejski Kongres Narodowości. 'Tylko o trzy lata krócej istniał międzywojenny Związek Mniejszości Narodowych w Europie. W roku 1985, po kongresie w Genewie, podjęto prace na rzecz odrodzenia EKN. Od zjazdu paryskiego w 1949 roku działa Federacja Europejskich Mniejszości Narodowych (od 1954 roku pod zmienioną nazwą Federalist Union of Europcan Minoritics and Regions). Podobne funkcje spełnia Międzynarodowe Stowarzyszenie Ochrony Języków Zagrożonych. Na rzecz mniejszości pracuje szereg ważnych ośrodków badawczych (m.in. założony w roku 1977 the International Institutc for Ethnic Groups’ Right and Regionalism, INTERG, oraz Documentation and Information NetWork on Nationa-lities and Intcrethnic Relations).
Nie ulega wątpliwości, że regiony, choć istniały wcześniej niż narody-państwa, w XIX wieku przegrały w zderzeniu z nimi. Ślady po części regionów widoczne są tylko w toponomastyce. Inne zostały „wyciszono” lub „uśpione” przez centralistyczne państwa narodowe. Teraz, w związku ze zmianą funkcji państwa i procesami integracji europejskiej, odzyskują głos. Pragną stać się jednym z trzech podstawowych podmiotów nowego ładu europejskiego. I tak zapewne się stanic, choć to wcale nic znaczy, żc przyszłość dzięki temu automatycznie uwolni się od konfliktów.
Regiony, zwłaszcza jeśli wystąpią w roli dawnych wspólnot plemiennych, a przed takim niebezpieczeństwem przestrzegał Ralf Dah-rendorf w 1991 roku3, z właściwym im lękiem przed obcymi, kultem „etnicznie czystego” terytorium i skłonnością do wznoszenia nieprzekraczalnych barier kulturowych, mogą stać się bardziej niebezpieczne niż obecne państwa. Liczba czynników konfliktogennych nie zostanie ograniczona, lecz, przeciwnie, po krótkim okresie euforii zwiększy się. Teraz regiony są jeszcze solidarne, bo mają wspólnego wroga - rodowodowo dziewiętnastowieczny naród-państwo. Później same staną się stronami konfliktu. Społeczeństwo otwarte nie rodzi się z więzów krwi, lecz więzi społecznych. Prawa człowieka nie są pochodną pokrewieństwa i powinowactwa, lecz wspólnoty idei i wartości. Ergo, jeśli regiony mają współtworzyć podstawy przyszłego ładu europejskiego, to muszą być budowane na fundamencie równości wobec prawa, a nie na atawistycznych instynktach i mitach etnicz-
113
Fragment y. podrozdziału zatytułowanego O władzy duclmwpj 1 świeckie’/, cytat wg polskiego wydania. Zob. B. Skarga, Comte, Warszawa 1966, s. 200-201.
Warszawa 1934, wyd. II: Warszawa 1974, s. 21 i 22.
W wywiadzie Między dyktaturą a demokracją, „La Rcpubblica”, 17-18 XI 1991. Przedruk w „Forum” 1991, nr 49, s. 4.