Sobota, 2 sierpnia
Kończę już moje leczenie u dentystki. Przydałoby się teraz inne leczenie, mianowicie dożywianie. Ale cóż, kiedy nie ma forsy. Chleb w kooperatywie kosztuje już 90 Pf., niby że dodatek mąki pszennej. Strucli już się bowiem nie wypieka. Mówią, że już w tym tygodniu ma nadejść dużo warzyw, a nawet kartofli. Niechby i nawet nadeszły, to nie wiem, skąd będzie na nie forsa, kiedy już teraz na wykupienie chleba nie ma.
Niedziela, 3 sierpnia
Z polityki, jak dotąd, nic nowego. Cholera człowieka bierze, gdy pomyśli, że tu już lato się kończy, a rozwiązania jak nie ma, tak nie ma. Niemcy nie podają żadnych komunikatów w gazecie, a innych nie ma. Chyba już się przeciągnie przez zimę.
Poniedziałek, 4 sierpnia
Pojawiły się już w kooperatywach pierwsze transporty warzyw. Jest pełno kapusty, rzodkwi, ogórków i innych warzyw. Ceny są jednak niezmiernie wysokie. Wydaje się warzywa nie na karty, lecz na legitymację z kooperatywy. A forsy jak nie ma, tak nie ma.
Wtorek, 5 sierpnia
Rozeszła się dziś plotka, że ma powstać w getcie sąd doraźny z karą śmierci za tak zwane przestępstwa polityczne (słuchanie radia, rozpowszechnianie „fałszywych wieści”, a nawet ponoć za przekonania polityczne). Naturalnie, że getto ucichło zupełnie i nie ma już w ogóle żadnych plotek politycznych. Cudowny środek — puszczenie takiej wiadomości. Lepszego od Rumkowskiego nie mogli sobie Niemcy znaleźć.
Środa, 6 sierpnia
W tym tygodniu nie było w szkole mięsa. (Jest obecnie co tydzień). W ogóle w getcie nie widać mięsa, a przydziału, który ważny jest już od miesiąca (10 dkg mięsa na osobę), wcale odebrać nie można. Warzywa (kapusta, ogórki, rzodkiew...79) nieco staniały. Bardzo popularne stały się w getcie najrozmaitszego rodzaju liście mogłoby się zdawać przed wojną niejadalne jak na przy-6o kład liście od buraków, od kapusty (wierzchnie), lebioda i szereg innych. Wszystkie te trawy i liście nie są jednak w stanie — w minimalnym choćby stopniu — zaspokoić głodu. A kartofli jeszcze nie ma.
Czwartek, 7 sierpnia
Nadeszły dziś do getta wiśnie! Sensacja niebywała. W kooperatywach warzywniczych wydają przydziały na legitymację, ale po
2 Rm za kg! Chyba te ceny są dla wyzyskania i otumanienia ludności, bo nawet w sklepach „rodzime" 80 wiśnie kosztują już „tylko”
3 Rm za kilogram. My naturalnie tego luksusu nie wykupujemy. Nawet zwykłych racji nie możemy wszystkich wykupić, cóż więc dopiero takie rzeczy. Jest to dobre dla bajratu, który zresztą i tak ma owoce, bo na Marysinie wisien, jabłek i gruszek pełno. W szkole są ciągłe wyprawy po jabłka, ciągłe łapanie uczniów przez policję, wsadzanie do więzienia, wyrzucanie ze szkoły, ale mało to pomaga. Zakazany owoc smakuje!... A szczególnie, gdy się jest bardzo głodnym!
Piątek, 8 sierpnia
Dostałem dziś nową lekcję. 10 Rm miesięcznie, uczeń piątego oddziału szkoły powszechnej. Lekcję tę z braku czasu będę już odbywał wieczorem wracając ze szkoły. Teraz będę już miał do 40 Rm miesięcznie. Tyle nie zarabiałem jeszcze nigdy w życiu. Mimo tych „glików” 81 nie ma co jeść i jestem ciągle, beznadziejnie ciągle głodny. Och, żeby to już się raz skończyło nareszcie!
Sobota, 9 sierpnia
Od ubiegłego tygodnia począwszy wszystkie szkoły powszechne w getcie dostają zupę na tych zasadach co my, 15 Pf. dla dzieci urzędników i 5 Pf. dla dzieci zasiłkowców (ja już też od tygodnia płacę za moje dwie zupy 10 Pf. dziennie). Lecz szkoły powszechne mają dzisiaj zupę, chociaż nie ma nauki, a my nie. Ale podobno od przyszłego tygodnia i my mamy dostawać zupę w sobotę. Może nareszcie skończą się moje okropne, głodowe soboty. Dzisiaj na przykład jestem kompletnie chory. Czuję, że nie mogę się po prostu ruszać. Na lekcji u mej uczennicy byłem jak nieprzytomny.
Och, ten głód!
67