Poniedziałek, 25 sierpnia
Z polityki dalej nic nowego. Niemcy podobno posuwają się coraz dalej naprzód, a ich przeciwnicy konferują, umawiają się na po wojnie, a tymczasem wciąż się cofają. Do diabła z tą całą historią! Zdaje się, że już nie tylko tę zimę spędzimy w getcie, ale i więcej. Na przetrzymanie wojny są coraz mniejsze szanse.
Wtorek, 26 sierpnia
W szkole mówi się już o końcu roku szkolnego, o przerwie, o wyborze liceum itd. Zdaje się, że moje dotychczasowe zamiary wstąpienia do liceum humanistycznego nie ulegną zmianie. Wprawdzie tutejsze siły humanistyczne są bardzo słabe, ale mimo to będzie można kurs jakoś przepchnąć. Z kursem czwartej gimnazjalnej jest na razie bardzo źle. Jedynie z nielicznych przedmiotów dochodzimy jako tako do końca. Ale też tylko jako tako. A koniec roku ma podobno nastąpić z końcem września. 4 września egzaminy maturalne w drugiej licealnej, a od 24 do 27 września egzaminy wstępne do rozmaitych klas. Rosną ludzie!...
Środa, 27 sierpnia
Byłem dziś u Kamusiewiczowej. Nie poznałem jej. Stara, siwa, okropnie wychudła kobieta. Ciągle płacze. Olek w dwa dni po śmierci ojca dostał pracę jako czarny robotnik poza gettem. Codziennie z rana wychodzi ze swoją partią z getta i wraca o 4. Może teraz „powiedzie”’ im się jakoś lepiej. Zdaje się, że już czas.
Czwartek, 28 sierpnia
Była dziś u nas kuzynka mamy, której udało się przedostać do nas z Warszawy. Opowiada rozmaite rzeczy, z których można wyciągnąć następujące wnioski: przeciętnie w Warszawie jest o wiele gorzej niż tu. Na skutek jednak handlu prywatnego, szmuglu i większej swobody wytworzyła się tam specyficzna atmosfera wojenna, w której człowiek obrotny i sprytny zarabia tysiące i może żyć jak król. Ojciec mój na przykład potrafiłby zapewnić nam w Warszawie niezgorsze życie. Ale tysiące ludzi umiera na ulicach Warszawy i nie zostaje pogrzebanych, co u nas jest już doskonale zorganizowane!...
Piątek, 29 sierpnia
Badała nas dzisiaj w szkole higienistka. Stan czystości na ogół niezły, ale paru chłopaków miało okropnie brudne piersi i pachy. Nieco więcej tych brudów, a tyfusik gotowy. Miejmy jednak nadzieję, że do tego w getcie nie dojdzie. Częste kąpiele dla uczniów i robotników oraz dezynfekcja ulic, domów i pomieszczeń zbiorowych utrzymują jakoś sytuację w getcie, mimo że dyzenteria jest dość „popularna”. Gdyby było więcej jedzenia, to byłoby nieźle. Tylko takie głupstwo — jedzenie!...
Sobota, 30 sierpnia
Ciągle leje i leje. Mama pracuje na stałe w kuchni na Wawelskiej 3. Może jakoś teraz sytuacja będzie znośniejsza, ale na razie nie ma co jeść, bo forsy jeszcze nikt nie dostał.
Dziś po południu Rumkowski miał prawdziwie „fiihrerowską” mowę. Oświadczył, że zasiłek będzie znów tylko dziesięciomarko-wy, ale bez pracy przymusowej. Robotnicy, którzy będą pracowali, otrzymają 2 marki dziennie i zupę. Rumkowski oświadczył, że otrzymał olbrzymie ilości kartofli, które rzeczywiście w wielkich partiach przychodzą co dzień do getta. Ale nie wiadomo — i tego też Rumkowski nie powiedział — skąd będzie forsa na te kartofle. Przyjąłem dzisiaj nową lekcję, przez którą jednak będę zmuszony opuścić inną, naturalnie gorszą. Tu będę miał 50 Pf. za godzinę, a uczeń będzie przychodził co dzień do mnie. Więc 3 Rm tygodniowo i wygoda, a tam miałem 1,50 Rm tygodniowo i musiałem latać na Limanowskiego. Będę teraz miał przeszło 45 Rm miesięcznie. Ale naturalnie, że tylko do końca roku szkolnego.
Niedziela, 31 sierpnia
Mieliśmy dziś w szkole klasówkę z matematyki. Miałem już pierwszą lekcję z moim nowym uczniem. Dość pojętny chłopak, tylko że bardzo roztrzepany. Ale prawdziwa przyjemność, kiedy uczeń przychodzi do mieszkania i nie musi się latać gdzieś het1 Tylko że jest trochę niewygodnie, bo nie mamy stołu, więc trzeba wszystko robić przy oknie. Ale już zupełnie zamarły, że tak powiem, moje języki i czytanie. Szkoła, lekcje i lekcje szkolne — to caluśki dzień. Ani sekundy wolnej. Chyba, żeby siedzieć do późna w nocy, ale na to nie ma sił.
73