potępiła niewolnictwo jako sprzeczne z naturą i z rzetelnym poczuciem sprawiedliwości: wyuczona wiedza prawnicza stała się narzędziem krzywdy i robienia wolnych obywateli niewolnikami, co było jedną z głównych przyczyn upadku państwa rzymskiego.
Prawo rzymskie było niewątpliwie wspaniałym osiągnięciem rzymskiej kultury. A jednak już w czasach republiki nie brakowało głosów krytycznych. I tak przypominają się przede wszystkim dwa przysłowia, jedno ludowe: „Najwyższe prawo najwyższym utrapieniem — summum ius summa crus (= crux)'\ a drugie, przytoczone przez Cycerona: „Najwyższe prawo — najwyższym bezprawiem — summum ius summa iniuriaTa krytyka tłumaczy się dwoma głównie powodami: 1. za karnym prawem rzymskim stała państwowa potęga, tak iż jednostka czuła się wobec niego bezsilna; 2. zdarzały się wyroki zgodne z „literą prawa”, ale niezgodne ze sprawiedliwością. Z drugiej strony takie wyroki zdarzały się rzadko, ponieważ wybitni prawnicy republikańscy mieli żywe poczucie sprawiedliwości i otoczyli ją czujną opieką. Rzecz zmienia się zasadniczo w czasach cesarstwa, mniej więcej na przełomie III i IV w. n.e., kiedy w państwie rzymskim zapanował ostatecznie biurokratyzm: przekupni urzędnicy ciągnęli ze swoich stanowisk i znajomości prawa osobiste zyski i one, a nie sprawiedliwość, miały dla nich rozstrzygające znaczenie. Wyżej przytoczone przysłowia okazują się w świetle ówczesnej rzeczywistości aż nadto uzasadnione.
Podobnie przedstawia się sprawa filozofii greckiej. Sokrates i Platon, Demokryt i Arystoteles uczyli zgodnie, że dusza jest w życiu ludzkim ważniejsza od ciała i dlatego ona powinna nad nim panować, a nie odwrotnie: jeżeli rozumny umysł posiada suwerenną władzę nad uczuciowością i wolą oraz nad czynami człowieka, to człowiek jest wolny, szlachetny i szczęśliwy. Tak myśleli również epikurejczycy i stoicy i w ogóle wszyscy wielcy dogmatycy greccy (p.w.). Zwrócono jednak z czasem uwagę, że wśród przeciętnych filozofów ogromna większość głosi wprawdzie wzniosłe hasła etyczne, ale się im sprzeniewierza w życiu praktycznym. Cycero (czerpiąc zapewne z greckich źródeł) stwierdza z naciskiem, że w postępowaniu takich „uczonych” jest jakiś fałsz bezczelny i że dla nich samych byłoby lepiej nie posiadać żadnej „wiedzy”, niż jej nadużywać tak niegodnie, zniechęcać do filozofii ludzi uczciwych i narażać ją na zarzut, jakoby wbrew swoim przechwałkom „nie niosła ludziom żadnej pomocy”. Według Cycerona zarzut ten łatwo obalić: wystarczy uświadomić sobie, że jak rola potrzebuje koniecznie uprawy, aby wydawać wartościowe płody, tak samo umysł potrzebuje filozofii, albowiem „filozofia jest uprawą umysłu — cultura ani mi philosophia est”. Z drugiej strony Cycero przyznaje, że filozofii mogą się uczyć z pożytkiem dla siebie tylko ludzie uzdolnieni do niej z natury. Podobieństwo pomiędzy fałszywymi prawnikami a fałszywymi filozofami rzuca się w oczy: pierwsi zdobywszy formalną wiedzę prawniczą łamią prawo, ponieważ nie mają poczucia sprawiedliwości, a drudzy znowu nauczywszy się filozofii żyją wbrew jej zasadom i burzą w nią wiarę, ponieważ nie czują i nie rozumieją etycznego piękna i dobra.
Starożytni myśliciele wcześnie zauważyli, że w poszczególnych dziedzinach kultury po okresie jej rozwoju i szczytowego rozkwitu następuje z reguły
okres jej szybkiego upadku. Zjawisko to tłumaczono rozmaicie. Najtreściwiej ze znanych mi autorów pisze o nim Seneka (ojciec): „...Przyczyną owego upadku jest bądź zbytek, albowiem nic nie jest tak zgubne dla inteligencji jak życie w zbytku... bądź jakieś przeznaczenie i jego złowrogie oraz wieczne prawo, żeby wszystko, co doszło do szczytu, spadało znowu na dno, i to szybciej, niż się wznosiło do góry” (Contr, praef. 7). Na uwagę zasługują także słowa Wellejusza, że trudna do osiągnięcia doskonałość dawniejszych mistrzów odstrasza, że ich następcy szukają wciąż nowych i łatwiejszych dróg do zdobycia sławy i że brak wytrwałej pracy w obranym kierunku jest głównym powodem coraz głębszego upadku uprawianych przez nich umiejętności (I 17, 5 n.).
Filozofowie greccy zajmowali się zagadnieniem kultury jako całości. Lukrecjusz podaje za Demokrytem i Epikurem wnikliwy opis dziejów kultury i jej postępu od czasów najdawniejszych (V 925 n.). Kultura ma swoje światła, na przykład piękno arcydzieł sztuki, i swoje mroki, na przykład grozę niszczycielskich wojen. Pierwsi ludzie nie posiadali kultury, ale to nie znaczy, żeby musieli być nieszczęśliwsi od posiadających ją ludzi późniejszych. Młoda ziemia dostarczała obficie żywności, woda gasiła pragnienie, a ciepły klimat chronił dostatecznie przed zimnem, tak iż ich wszystkie naturalne i konieczne potrzeby były łatwe do zaspokojenia. Liczne wynalazki z ogniem na czele umożliwiły człowiekowi łatwiejsze i przyjemniejsze życie, ale go także osłabiły cieleśnie i duchowo, ponieważ pod ich wpływem zaczął coraz bardziej hołdować zbytkowi i różnym urojonym potrzebom, zawiści i nienasyconej chciwości, a wreszcie wszelakim zbrodniom aż do wojen włącznie. Lukrecjusz nie szczędzi Epikurowi entuzjastycznych słów uwielbienia, co robi takie wrażenie, jakby wierzył, że nauka ateńskiego mistrza uszczęśliwi ludzkość — kulturą wolną od mroków. Zdaje się jednak, że sam Epikur nie żywił takich nadziei, jak wskazują różne okolicznościowe i od niego zapewne przejęte powiedzenia poety, na przykład — po ostrzeżeniu przed ambicją i zaciekłą walką o władzę — słowa następujące: „...A jest to teraz i będzie w przyszłości tak samo, jak dawniej bywało” (V 1135), lub w końcowych uwagach: „...To, co jest dzisiejsze... podoba się szczególnie i wydaje się nieporównane. Lecz je prawie zawsze gubi lepsza rzecz wynaleziona później i zraża smak do wszelkiej starzyzny... Więc ród ludzki na darmo i na próżno trudzi się zawsze i w urojonych troskach (chciwość i zawiść, a także żądza użycia) trawi życie, bo oczywiście nie wie, gdzie kres posiadania i pokąd w ogóle rośnie prawdziwa rozkosz. To z wolna pognało życie na głębiny i wielkie męty wojny od dna wzburzyło” (V 1412 n.).
Epikur zwracał się nie do państw, narodów czy całej ludzkości, tylko do jednostek (indywidualistyczna etyka grecka), a mianowicie do tych, które zechcą korzystać z jego pomocy, nie zamierzał uwalniać kultury od jej mroków, lecz sądził raczej, że światła kultury jako takiej są z jej mrokami nierozerwalnie związane, co się wydaje słuszne. Spróbujmy jednak w celu ułatwienia sobie orientacji w zawiłej i bardzo rozległej dziedzinie zjawisk kulturowych wyzyskać przeciwieństwo owych świateł i mroków, rozróżnić je teoretycznie i pierwsze nazwać globalnie kulturą istotną lub krótko kulturą,