kój”, który podczas służby w oddziale strzelców niejednokrotl nie stawał twarzą w twarz ze śmiercią, odszedł z wojska dopieł ro wtedy, kiedy od strzałów padło kilku żołnierzy idącycra w szeregu przed nim. Przed tymi zdarzeniami będąc zagubioną! duszą, Pierre doznał przemiany i przez całą pozostałą częśj powieści wiódł życie, które miało swój cel i było pełne werwjl (w realnym życiu Dostojewski w wieku 21 lat również w ostatl niej chwili opuścił armię, a jego życie uległo podobnej prze! mianie).
Dawniejsi myśliciele na długo przed Tołstojem - od poi czątków istnienia słowa pisanego - przypominali nam o wzal jemnych związkach pomiędzy życiem i śmiercią. Stoicy (nal przykład Chryzyp, Zenon z Kition, Cyceron i Marek Aureliusza głosili, że uczyć się, jak dobrze żyć, to uczyć się, jak dobrze! umierać i że - odwrotnie - uczyć się, jak dobrze umierać, toj uczyć się, jak dobrze żyć. Cycero powiedział: „Całe życie filo! zofa nie jest niczym innym jak medytacją nad śmiercią”. Świę-J ty Augustyn pisał, że tylko śmierć pozwala dotrzeć do tego, kim jesteśmy naprawdę. Wielu średniowiecznych mnichów! trzymało w swoich celach ludzką czaszkę, co miało skłaniaj ich do skupiania myśli wokół śmiertelności człowieka i płynął cych z niej nauk o tym, jakie powinno się wieść życie. Montal igne radził, żeby z gabinetu, w którym się pisze, był dobry wil dok na cmentarz, gdyż to pomaga wyostrzyć myślenie. W ten! sposób i na różne inne sposoby wielcy nauczyciele od wiekowi przypominali nam, że chociaż fizyczny aspekt śmierci niszczĄ nas, idea śmierci nas ocala.
Chociaż fizyczny aspekt śmierci niszczy nas, idea śmierĄ nas ocala. Spróbujmy przyjrzeć się temu bliżej. Ocala nas? Od] czego? I w jaki sposób idea śmierci nas ocala?
Dialektyczne myślenie Martina Heideggera, XX-wiecz-nego niemieckiego filozofa, wyjaśnia ten paradoks. Zaproponował on rozróżnienie dwóch sposobów istnienia: codziennego i ontologicznego (z greckiego on, ontos - byt i drugiego członu logos - nauka). Żyjąc na sposób codzienny, człowiek jest całkowicie pochłonięty tym, co dzieje się w jego otoczeniu, i podziwia to, jakie są rzeczy występujące w jego świecie, podczas gdy sposób ontologiczny skupia uwagę na „byciu” jako takim i docenieniu cudu istnienia oraz wiąże się z podziwem dla samego faktu, że różne rzeczy są, że ja jestem.
Różnica między tym, jakie rzeczy są, a tym, że są, jest zasadnicza. Kiedy człowiek jest pochłonięty swoją codziennością, jego uwagę mogą odwracać takie przemijające sprawy, jak wygląd zewnętrzny, styl bycia, stan posiadania czy prestiż. Sposób ontologiczny wiąże się z przeżywaniem kontrastowo odmiennym: człowiek nie tylko jest bardziej świadomy spraw egzystencji i śmiertelności, jak również innych niezmiennych cech życia, ale także ma w sobie więcej gotowości i jest bardziej skory do dokonywania znaczących zmian. Jest skłonny do tego, żeby zmagać się z fundamentalną odpowiedzialnością człowieka - tworzyć życie pełne zaangażowania, więzi z ludźmi, znaczenia i samorealizacji.
Potwierdza ten pogląd wiele opowieści o radykalnych i długotrwałych zmianach, jakie zainicjowała konfrontacja ze śmiercią. Przez dziesięć lat intensywnie pracowałem z pacjentami, którzy musieli skonfrontować się z perspektywą śmierci na raka,$ przekonałem się, że wielu z nich nie tylko nie poddało się obezwładniającej rozpaczy, lecz doświadczyło głębokiej pozytywnej przemiany. Przestali przywiązywać wagę do spraw błahych i ułożyli sobie na nowo swoje życiowe priorytety. Zyskali siłę do podejmowania decyzji, że nie będą robić tego, czego tak naprawdę nie chcą robić. Zaczęli porozumiewać się na znacznie głębszym poziomie z osobami, które ko-
37