akcesom potrzebne do wzywania narkotyków. Naokoło materaca, niczyj skory mącone przez węże, leżały zużyte prczcnvary\vy razem z kartkami i gejowskich magazynów porno.
Weszliśmy do następnego pokoju. Był zupełnie pusty, tylko na polu. dniowej ścianie widniał pentagram otoczony nieczytelnymi znakami. John wyjął Neaortomicon.
„Co robisz, do cholery?” - spytałem.
„Otwieram bramy piekieł, aby wezwać duchy tych, którzy niegdyś tutaj mieszkali” - odparł najbardziej złowieszczym głosem, jaki udało mu się z siebie wydobyć. Na zakurzonej podłodze narysował palcem kolo. Kiedy ie dokończył, z dołu dobiegi nas przeszywający dźwięk. Stanęliśmy nieruchomo, bojąc się nawet oddychać i wsłuchiwaliśmy się w ciemność. Nic usłyszeliśmy niczego oprócz łomotu naszych własnych serc.
John wszedł do środka koła i zaczął przerzucać strony w poszukiwaniu właściwego zaklęcia.
Wtedy z dołu dobiegi nas metaliczny zgrzyt, dużo głośniejszy od poprzedniego. Jeżeli to, eo wywołaliśmy, miało jakąkolwiek moc, nic byli-smy jeszcze tu nią gotowi. Alkohol w naszych żyłach zmienił się w adrenalinę i zaczęliśmy uciekać, ile sil w nogach - po schodach, przez okno i w głąb lasu. Biegliśmy; dopóki starczyło nam tchu. Zatrzymaliśmy się wyczerpani, spoceni i z zaschniętymi ustami. Zapadł zmierzch i wokół zaczęły padać krople deszczu. Postanowiliśmy nie wracać przez rurę, lec/, drogą przez las, idąc w całkowitym milczeniu najszybciej jak się dało. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się bezpiecznie w domu Johna, jego brat był już beznadziejnie zamroczony Snuł się po domu otępiały, z zaczerwienionymi oczami. Narkotyki stłumiły jego agresję, wydawał się teraz całkiem spokojny, choć przez to wcale nie mniej przerażający. Trzymał na rękach śnieżnobiałego kota, którego ciągle głaskał.
Jen kot to jego przyjaciel” - szepnął do mnie John.
„Przyjaciel?”
Jak, właściwie jest to demon, który przybrał zwierzęcą formę, żeby pomagać memu bratu w uprawianiu magii.”
I tak oto czyste, niewinne zwierzę przeistoczyło się w moim pojęciu w złowrogą, niebezpieczną bestię. Brat Johna postawił kota na podłodze, a on po prostu siedział tam nieruchomo, z postawionymi do góry uszami, patrząc swymi błyszczącymi, zielonymi oczami prosto na mnie. Nagle kot odsłonił zęby i zaczął na mnie prychać.
„Człowieku, ten kot może cię zabić” Johnowi udało się jeszcze bardziej mnie przestraszyć. „Kiedy pójdziesz spać, on wydrapic ci oczy, a potem odgryzie ci język, żebyś nie mógł krzyczeć.”
Trudna Droga z Pieklą