Fot. 1
Fot. 2
Fot. 3
W artykule postaram się przybliżyć w możliwie przystępny sposób rozwój techniki magnetofonowej w Polsce, szczególnie tym osobom, dla których magnetofon szpulowy jest jedynie reliktem obecnej techniki. Tymczasem polski przemysł elektroniczny miał swój niemały wkład w konstruowaniu i produkcji magnetofonów.
Począwszy od lat 50. ubiegłego wieku technika magnetofonowa dość szybko się rozwijała, co zaowocowało kilkoma całkiem udanymi modelami lampowymi, a później tranzystorowymi, jak „Melodia”, „Wilga”, „Piosenka”, „Tonette”. W późniejszych latach zaczęto produkować głównie na licencji Grundiga i Thomsona, lecz wprowadzono również własne rozwiązania.
Pierwsze modele dostępne (teoretycznie) dla przeciętnego człowieka pojawiły się w początkach lat 50. ubiegłego wieku w postaci przystawek nakładanych na talerz adaptera.
"Vi©la"
Pierwszym polskim modelem była przystawia „Viola” (fotografia 1) produkowana przez spółdzielnię „Elektrotechnika” w Warszawie. Była zbudowana w postaci przystawki o trójkątnej obudowie nakładanej na talerz gramofonu o prędkości 78 obrotów na minutę. Przesuw taśmy był realizowany za pomocą gumowej rolki o dość dużej średnicy, którą taśma opasywała na około ‘/2 obwodu. Dolna część rolki przesuwu w postaci talerzyka przylegała do talerza gramofonu i stanowić miała jednocześnie napęd talerzyka szpuli zwijającej, bez możliwości szybkiego zwijania taśmy. Część elektryczna była zbudowana na lampie ECH-21, która pracowała jako wzmacniacz odczytu, a po przełączeniu na zapis jako generator prądu kasowania i podkładu oraz wzmacniacz mikrofonowy. Zasilana była sprytnie, wtykiem przejściowym „oktal” z każdego odbiornika, który miał w stopniu końcowym lampę EBL-21. Z tej lampy pobierała napięcie żarzenia, anodowe oraz sygnał zapisujący. Miała dwie głowice, uniwersalną i kasującą. Wyjście przystawki podłączało się do gniazd adapterowych odbiornika radiowego. Nie była sprzętem udanym głównie z powodu niestabilnych obrotów gramofonu, co powodowało różnego rodzaju „miauczenia”, lecz młodym zapaleńcom umożliwiała poznawanie techniki zapisu magnetofonowego i eksperymentowanie.
O wiele lepszym jakościowo modelem była przystawka „Toni” (fotografia 2) i „Tonko” (fotografia 3), obie produkowane w NRD (Niemiecka Republika Demokratyczna) również w latach 50. ubiegłego wieku. „Toni” była z wyglądu podobna do „Violi”, lecz bardziej symetryczna i staranniej wykonana. Część elektryczna była zbudowana na dwóch lampach ECC-81 i miała 3 głowice: zapisującą, odczytującą i kasującą oraz własny zasilacz umieszczony w metalowej obudowie połączony z przystawką kablem zakończonym wtykiem oktal. Sygnał zapisywania pobierany był z wysokoomowego wyjścia odbiornika lub przez kondensator 0,l pF/500V z anody lampy głośnikowej. Wyjście przystawki podłączone było do gniazd adapterowych odbiornika. Napęd przystawki był z talerza gramofonu, podobnie jak u „Violi”.
Modelem jak na owe czasy w miarę przyzwoitym, była przystawka „Tonko”, którą można określić jako namiastkę lub prototyp magnetofonu przenośnego. Część elektryczna była identyczna jak w „Toni”, lecz miała własny napęd oraz na trwałe połączony zasilacz, a wszystko umieszczone w obudowie walizkowej. Zawierała również stroboskop na rolce przesuwu oraz regulator prędkości obrotów silnika, co umożliwiało utrzymywanie w miarę stałej prędkości przesuwni taśmy. Sygnał zapisu pobierany jak w „Toni” z wyjścia wysokoomowego, wyjście przystawki podłączane do gniazd adapterowych odbiornika.
Aby uniezależnić się od współpracy z odbiornikiem radiowym lub wzmac
niaczem, każdy, kto miał trochę pojęcia o elektronice, dobudowywał sobie wzmacniacz końcowy i instalował go we wnętrzu walizki wraz z głośnikiem. To już był samodzielny magnetofon przenośny.
Prędkości przesuwni we wszystkich przystawkach wynosiły I9,05cm/s„ a używane taśmy były z reguły typu C lub CH. Taśmy te można było wtedy kupić niedrogo w niektórych sklepach - z odzysku z Polskiego Radia. Kupowało się na kilogramy, a ponieważ często się rwały, trzeba je było sklejać najczęściej na zakładkę za pomocą esencji octowej (kwasu octowego).
Należy podkreślić, że choć przystawki były proste i o niezbyt wygórowanych parametrach, to „Toni” i „Tonko” miały dobre głowice, które były chętnie używane przez amatorów do realizacji własnych konstrukcji. Zainteresowanie magnetofonami wśród amatorów było tak duże, że zaczęli tworzyć własne konstrukcje, często bardzo udane, łącznie z samodzielnym wykonaniem głowic.
62 Luty2010 Elektronika dla Wszystkich