Siedziałam z Ruth w pustej jadalni. Kruszyłam herbatniki miałam mocno zaciśnięte. Ruth opowiadała mi histoi re były dla mnie Baśniami Nie Z Tego Świata. Miała usposobienie i bardzo smutne oczy - chyba była depresyjni Słyszałam, że praktycznie rzecz biorąc, wszyscy pracown opieki psychicznej sami przechodzili terapię, więc kto wie Ruth wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia i powiedziała:
- Zjadłaś prawie wszystko, gdy byłaś zajęta słuchaniu Spojrzałam na talerz i przeraziłam się tym, jak mało mleka zostało w kubku i jak dużo herbatników jakimś cudem po.
chłonęłam.
- Niedobrze - usłyszałam samą siebie.
- Właśnie, że dobrze - poprawiła mnie Ruth.
Zacisnęłam szczęki, żeby już żaden kawałek jedzenia lie przedostał. Pierwszy dzień pobytu całodobowego, a okradziono mi samokontrolę.
ne łaziły po korytarzu jak zjawy, echo odbijało każdy dźwięk, a momentami słychać było czyjś płacz. Byłam przerażona.
W szpitalu dni przebiegały według rozkładu: o ósmej przychodziła siostra, która wolała: Jess!*, i budziła mnie pukaniem do drzwi. Nieważne, jak podle się człowiek czul. wstawał zawsze o tej samej godzinie. Ubierałam się. myłam zęby i zmagałam się ze Śniadaniem. Ukrywanie się w swoim pokoju nie przechodziło, trzeba było usiąść przy stole razem z resztą pacjentów. Następnie po kolei byliśmy wzywani po odbiór porannych leków w malutkich plastikowych kubeczkach. Nadal brałam prozac. dostawałam leż krem. bo już tak długo nie jadłam tłuszczy, że skóra na stawach, łokciach i kolanach wyschła mi całkowicie, popękała, a z pęknięć lała się krew. Wyglądało to. jakbym rozdrapała jakąś nieprzyjemną egzemę. Potem była szkoła - z przerwą na lancz i na terapię indywidualną albo grupową.
Na grupowej zwykle było cicho. Siadaliśmy w kręgu razem z dwoma terapeutami, którzy usiłowali nakłonić nas do