Fot. 5
Fot. 6
Fot. 7
mocującej ten róg
Artykuł jest owocem 149 zadania Szkoły Konstruktorów: „Zaproponuj propozycję lub przedstaw' wyniki reanimacji, renowacji lub modyfikacji (tuningu) starego sprzętu elektronicznego”. Cześć pierwsza była przedstawiona w EdW 12/2009.
W moim starym artykule o odbiorniku detek-torowym (EdW 6/2006) wspomniałem, że następne moje radio będzie lampowe. Dziwnym zbiegiem okoliczności stało się to rzeczywistością. W połowie sierpnia 2008 otrzymałem od mojej babci odbiornik lampowy z adapterem Menuet UKF - fotografie 5 i 6.
Menuet UKF jest drugą wersją tego odbiornika wykonaną w oparciu o lampy z cokołami. Starsza wersja nie posiadała UKF-u i była zrealizowana na lampach o cokołach loktal. Ten odbiornik klasy popularnej produkowano w latach 1967-1970 w nieistniejących już Zakładach Radiowych Diora w Dzierżoniowie, w okresie przejściowym, gdy lampy były powoli wypierane przez tranzystory. Jak sama nazwa wskazuje, radio ma zakres UKF FM obok zakresu fal długich, średnich oraz dwóch zakresów fal krótkich. W radio wbudowano gramofon z wkładką krystaliczną - fotografia 7.
Odbiornik jest zbudowany na płytce drukowanej, a chassis ogranicza się jedynie do blaszanej ramy mocującej płytkę, skalę, potencjometry, transformatory i głowicę UKF. Pokusiłbym się tutaj o stwierdzenie, że jest to coś w rodzaju bardzo wczesnego chassis uni-wcrsalnego, bo taką samą podstawę z płytką można znaleźć w radiu Relaks 2, a słyszałem, że identyczna jest w też Trubadurze.
Radio jest czteroobwodową superhetero-dyną na zakresy AM i pięcioobwodową dla zakresu fal ultrakrótkich. Głowaca UKF to typowa dla odbiorników z tamtego okresu głowica zintegrowana DEA-1 wyprodukowana w zakładach Elwro we Wrocławiu. Jest zbudowana w oparciu o duotriodę ECC85. Głowica AM została zrealizowana na lampie ECH81. Wzmacniacz p.cz. zawiera lampę EBF89 i jest wspólny dla wszystkich zakresów fal. Lampa pełni rolę demodulatora AM. Demodulatorem FM jest detektor stosunkowy z dwoma diodami ostrzowymi DOG 59. Wzmacniacz m.cz. to typowa aplikacja lampy ECL86. Odbiornik ma układ regulacji barwy dźwięku (poziomu sopranów) przez zmianę parametrów pętli sprzężenia zwrotnego. Wzmacniacz „napędza” dwa eliptyczne głośniki zamocowane na bokach obudowy. Całość została okraszona magicznym okiem EM84 pełniącym rolę wskaźnika poziomu napięcia ARW (dostrojenia). Dodatkiem do radia jest gramofon G-211 (ŁZR Fonica) taki sam jak gramofon Bambino, tyle że zamocowany w skrzynce radia pod klapą, na zawieszonej na sprężynach płycie.
Tyle o samym radiu. Po przywiezieniu go do domu przystąpiłem do jego rozbiórki, aby zobaczyć, w jakim stanie jest elektronika i czy nie ma w środku śladów czyjejś ingerencji. Próba uruchomienia nic wschodziła na tym etapie w grę, bo radio stało niesprawne od zawsze, od kiedy pamiętam.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po zdjęciu pokrywy, to „podwatowany” drutem bezpiecznik transformatora zasilającego oraz dwa spalone rezystory: w filtrze napięcia anodowego (R33) oraz katodowy pentody głośnikowej (R35). Po wymontowaniu chassis z obudowy znalazłem w niej 3,80 zł w starym PRL-owskim bilonie i kawałek loga Diory (literki I oraz O). Tu natrafiłem też na kolejne ślady „naprawiania”. Spuszczona była skala AM (nie zerwana!), brakowało jednej podkładki gumowej pod chassis oraz śrubki
podstawy, gdzie brakowało podkładki. Zamiast tej podkładki była włożona poskładana kartka papieru.
Spalone żarówki podświetlania skali nie były niczym dziwnym. Niestety znalazłem w' swoich zasobach tylko jedną oryginalną żarówkę skalową. Zamiast oryginalnych żarówek zastosowałem żarówki rowerowe 6,3V 300mA. Stwardniałe uchwyty gumowe oprawek żarówek wymieniłem na gumowe przepusty kablowe 8mm, które idealnie pasują do drucianej ramki oświetlenia skali.
Elektronika radia była pokryta grubą warstwą kurzu. Lampy elektronowe wymontowałem jeszcze przed rozbiórką radia i schowałem, aby podczas czyszczenia chassis nic im się nie stało. Podczas ich wyjmowania warto założyć rękawiczki, żeby spoconymi palcami nie zmazać oznaczeń ze szklanych baniek. Do usuwania kurzu nie wystarczył jednak odkurzacz i miękki pędzel kosmetyczny, bo kurz na płytce drukowanej spiekł się z kalafonią a na transformatorach związał się z olejem, którym były posmarowane, tworząc mazistą powłokę.
Płytkę wyczyściłem cienkim pędzelkiem i spirytusem 98%, niekiedy czyszcząc pędzelek szmatką. Transformatory zdemontowałem a potem wyczyściłem szmatką nasączoną benzyną. Gdy wyschły, zabrałem się do ich sprawdzenia omomierzem. Wszystko było w porządku tak z jednym, jak i z drugim. Transformator sieciowy sprawdziłem jeszcze podczas pracy w stanic jałowym. Jako zabezpieczenie od strony sieci włączyłem żarówkę 60W. Transformator dawał ok. 8V i 270V, czyli tyle. ile powinno być. Jedyne, co mi się nie podobało, to jego dość głośna praca. Blaszki mocujące się trochę rozciągnęły, przez co rdzeń się rozluźnił i zaczął brzęczeć. Ponieważ blaszki były popękane, nic miałem możliwości mocniejszego ściągnięcia rdzenia. Chassis ma jednak otwory do mocowania transformatora sieciowego śrubami M4. Przewierciłem więc blaszki z wyciętymi krzyżykami i zamontowałem transformator z powrotem za pomocą czterech odcinków pręta gwintowanego M4 oraz nakrętek z podkładkami. Teraz mogłem sobie regulować stopień ściśnięcia rdzenia, jak mi odpowiadało. Płytkę bezpiecznika umyłem w benzynie. Bezpiecznik oczywiście wymieniłem na nowy WTAT 315mA.
Następnym podzespołem, który został wymieniony, był mostek prostowniczy selenowy SPS-6B/1 250-C85.676. Z racji wieku stosy straciły w znacznym stopniu swoje właściwości i dlatego wymieniłem go na niewielki mostek krzemowy, który