mi chmur, balonów, meteorów, lr;i!> powietrznych, piorunów i su molotów. Jest zatem cala sfora zjawisk, gdzie po prostu nie potrafimy rozwikłać tych różnych, lokalnych i pozaziemskich, wołków, kiorujoc sic wówczas w icli interpretacji wygodnymi konwencjonalnymi teoriami, stawiając bowiem sprawę olwartcie, to motywem ludzkiego postępowania badawczego nie jest wcale poznanie prawdy, lecz osiągnięcie zrozumienia czegoś, któro to zrozumienie jest na ogól iluzjo zrozumienia; czyli że zrozumienie wcale nie zakłada prawdy o przedmiocie, lecz nawet przeciwnie, często pozbawia nas możliwości uzyskania jakiejś istotnej wiedzy o święcie. Jeżeli zatem wydaje nam się, że zaczynamy coś dobrze rozumieć, to gdzieś w głębi naszego umysłu powinno nam się zapalać czerwone ostrzegawcze światełko. Nie znaczy to oczy wiścio, żo powinniśmy się wyrzekać zrozumienia za wszelko cenę i uciekać przed nim jak przed diabłem, dobrze jest jednak pamiętać o jogo wątpliwym charakterze. A wracając do tematu pomieszczenia ziemskiego z pozaziemskim myślę, że powinniśmy i te nierozróż-nialne a wątpliwe fakty również brać pod uwagę w naszych rozważaniach, torując sobie dopiero od nich drogę do faktów bardziej oczywistych i wyraźnych.
Oto więc typowo niejasna historia, opisana w „Observatory" (35-168). Czytamy w tym piśmie, żo 6 marca 1912 r. mieszkańcy Warmloy w Anglii ujrzeli na niobie coś, co wyglądało „jak wspaniale oświetlony aoroplan”. Maszyna przesuwała się nad okolicą z wielką szybkością, zmierzając od strony Batli w kierunku Gloucester. Redaktor magazynu pisze, żo był to trójglowy kulisty piorun. „Niesamowito - komentuje dalej - lecz w dzisiejszych czasach jesteśmy przygotowani na wszystko".
1 bardzo dobrzo. Nie chciolibyśmy się skradać, a potem wyskakiwać zza rogu i straszyć naszymi danymi. Przynajmniej je-den redaktor jest przygotowany na wszystko.
„Naturę", 27 października 1898 r.: korespondent tego pisma donosi z hrabstwo Wicklow w Irlandii, żo pewnego dnia o szóstej wieczorem widział na niebie obiekt, który wyglądał jak księżyc w trzeciej kwadrzo. Zwróćmy tu uwagę na kształt - zbliżony nieco do trójkąta. Obiekt ów sunął wolno po niobio, rozsiewając złocisty blask, dopóki nie zniknął po pięciu minutach za wznoszącą się w okolicy górą. Rodaktor pisma komontujo, żo mógł to być balon, który uciokł z uwięzi, natomiast we wcześniejszym numerze „Naturę” z 11 sierpnia 1898 r. znajduje się relacja kanadyjskiego moleorologa F. F. Payne'a, który widział na niebie dużo, gruszkowalo w formie i dość niespokojnio żeglujące ciało.
Z początku przypuszczał on, że byl to balon - z uwagi „na dobrze widoczny zarys kształtu" - ponieważ jednak nie mógł z dołu dopatrzyć się gondoli, doszedł do wniosku, żo była to dziwna, bardzo gęsta chmura. Obserwacja zjawiska trwała około sześciu minut. Obiokt ten nic mógł być ukształtowany przez cyklon. gdyż „nie było wówczas żadnych wirujących ruchów mas po wietrzą".
W angielskich dziennikach aeronautycznych i w londyńskim „Timesie" nie spotykamy jednak żadnych wzmianek o ucieczkach balonów latem i jesionią 1898 r. Nie ma toż takich wzmianek dotyczących Kanady lub Stanów Zjednoczonych w „Timesie” nowojorskim.
Kolejna obserwacja tego rodzaju zdarzyła się na Bermudach. Pisze o tym londyński „Times” z 251 września 1885 r. Czytamy w nim, że rankiem 27 sierpnia pewna mieszkanka Bermudów, Adelina D. Bassett, zauważyła „dziwny obiokt płynący w chmurach z północy". Nieco przestraszona, pani Bassett przywołała natychmiast swą sąsiadkę, panią L. Lowoll i obie damy obserwowały dalej ów obiekt wspólnie. Kiedy zbliżył się on dostatecznie, by mogły ocenić jogo kształt i wielkość, okazało się, że było to ciało wielkości dużej łodzi, trójkątne w formie i z jakimiś elementami, które zwisały od dołu. Unosząc się nad wyspą obiekt zdawał się obniżać swój lot, jednak znalazłszy się nad morzem wzbił się w górę i po pewnym czasie zniknął w chmurach. Ze względu na owo wzniesienie się w chmury wątpię, by byl to zabłąkany i częściowo pozbawiony powietrza balon. Komentując tę informację w kolejnym numerze „Timesa" pan Charles Marding z Royal Metcorological Society dowodzi, że gdyby to był jakiś balon, który uciekł z Europy, musiałyby go widzieć załogi wielu statków, bowiem ruch w tej części Atlantyku jost wyjątkowo intensywny. Bliższo badania dotycząco tej sprawy rzuciły też nieco inne światło na pewne istotne szczegóły. Zwisające u dołu sznury lub łańcuchy okazały się sugestią męża pani Bassett, który osobiście obiektu w ogóle nie oglądał. Okazało się nadto, żo jakiś balon urwał się jednak z uwięzi w Paryżu, w lipcu - i wylądował 17 września w Chicago („Naturo", 33-99).
Mamy tu więc przykład różnych niejasności i przypuszczeń, wszystko zaś w sumie wcale nie wyklucza możliwości, żo jakieś obiekty mogą się zniżać ku powierzchni Ziemi, żeby coś złowić na przykład. Któż to wie, może jacyś międzyplanetarni smakosze cenią sobie wysoko nasze ciolosno powłoki i mają na nasz
183