Wzięłyśmy więc kartkę papieru i mój szkolny grafik i czar nym pisakiem rozrysowalyśmy wymarzony plan całkowitego wyzdrowienia. Według niego poranki i popołudnia spędza labym w szkole, chodziłabym na terapię grupową i widywa łabym się z Sarah. Spałabym w domu. Kiedy skończyłyśmy plan wyglądał tak dobrze, właściwie i obiecująco, że się uśd skalyśmy.
- Tym razem zadziała - powiedziałam z przekonaniem. -Wyzdrowieję, mamo. Bardzo tego chcę.
Gdy tylko przestąpiłam próg pogrążonego w półmroku gabinetu, zaczęłam się bać, że sprawy bynajmniej nie potoczą się po naszej myśli. Zasunięto zasłony, a specjaliści siedzieli dookoła sali z poważnymi minami. Lśniąca w tym świetle tablica z okrucieństwem sławiła moje ostatnie przewinienia. Nie było mojego przyjaciela, pielęgniarza Clive-a.
Na jego krześle siedziała Eleanor-Troll.
„Co to jest, do cholery?" Jakim prawem ona tu jest? Skandal!
Uśmiechnęła się, gdy napotkała moje spojrzenie. Wiedziałam, że pamięta o panierce.
- Wzięłam na siebie obowiązek bycia twoją osobistą pielęgniarką, Jessica - powiedziała. Zazgrzytałam zębami na dźwięk jej głosu. - Regulamin oddziału mówi, że cały czas muszą cię nadzorować dwie osoby.
„Oooo-kurwa-kurwa-kurwa-kurwa-kurwa!"
Nie było też Julie, tej milej dietetyczki. Z przodu, na najważniejszym miejscu, siedziała twarda jak stal Jane Wright i rzucała złowrogie spojrzenia. Fred i Strażak Sam przycupnęli w kącie, rozglądając się nerwowo dookoła.
Spotkanie rozpoczęło się stwierdzeniem niemal pozytywnym: być może widać u mnie poprawę. No, w każdym razie Przynajmniej jem więcej. Może nawet nieco bardziej współ-