EN ESCRIMANT...
Pośród szermierki Fortuna zdradliwa Zwiodła mnie wczoraj w nieszczęsną godzinę: Bo nie dość sprawnie, gdy się w boju zwinę, Szpada mi ramię do kości p rzeszy wa.\
Wtem nagle, widząc, jak mnie krew upływa, Piękność — nieczuła, chociaż dla niej ginę — Litośnie białą niesie mi tkaninę I ranę spiesznie spowija troskliwa.
«0 pani — rzekłem — jest-li w twojej woli Zdrowie mi wrócić i ulżyć niedoli,
Nie ta jest rana, co najgłębiej broczy!
Nie tą się zajmuj, lecz jeśliś łaskawą,
Na inną wejrzyj, co twoją jest sprawą,
Bo mi ją w serce zadały twe oczy.»
Przekład. M. Wronckiej.
Wiog„jej kręty, co tyleż jest mej czci przedmiotem, Ile mi piękność jego przynosi cierpienia,
Dnia pewnego, z przepaski umknąwszy więzienia, Na pierś białą zwichrzonym rozsypał się złotem.
Serce me, które próżno przyzywam z powrotem, Szalone, w tej gęstwinie szukało schronienia Jak ptaszę, co igrając wśród leśnego cienia W krzewu gęstwę niebacznym zawędruje lotem.
Wtem paluszki, gałązkom podobne w rozkwicie, Włos niesforny na powrót zbierając w zawicie I serce me ujęły w one więzy płowe!
Jam to widział — lecz próżno się przemówić sili Struchlały nagle język; bo w tak strasznej chwili Utraciłem oboje: i serce, i mowę!
Przekład Al. Wronckiej.
27