XC!V GRONO PRĄDNICKIE
sxc<pgótami w miarę czytania. |^> i to jakoby n\tU©ł | lub więcej realistyczne, renesansowe n\evlalvou\ | które wraz z Rejon ym 2wierr> ficem stanowią tit©-rackie odpowiedniki rzeźbionych .jjlow waweb
skich'1-
j Wraz z gospodarzem cale grono prądnicki© Uczy dziewięć osób./Wprawdzie wymieniając na począt-T ku tych dworzan; co na Prądnik przyjeżdżali, wspomina jeszcze Górnicki ogólnikowo inne jakieś persony (s. 24). w drugim zaś dniu schodzi się „ku tej rozmowie coś więcej niż przedtym dworzan i inych zacnych ludzi" (s- 125—126). którzy zaczynają ożywiony dyskurs na temat wczorajszej rozmowy, ale Górnicki ani żadnego z nich po nazwisku nie wymienia, ani do głosu osobno nie dopuszcza. A tymczasem u Castigiione'a prócz licznego grona niemych statystów bierze czynny udział w rozmowie aż 25 osób różnej płci i różnych zawodów, poczynając od księżny Urbino i pani Emilu a na wesołku Era Serafino kończąc.
Dodatki tłumacza. Polszcząc tworzywo oryginała Dworzanina, nie ograniczył się jednak Górnicki dq spolszczenia tła i przemiany uczestników „gry ti mownej na polskich dworzan, ale prócz paru dł szych oryginalnych ustępów, wplecionych w rozmowy, [rozsiał po całej.,parafrazie mnóstwo dcci a tk ówŁdrobnych powiedzeń, porównań i sentem Komentarz do tekstu uwzględnia je szczegółom Tutaj wystarczy parę uwag ogólnych, które rzucaj nowe światło na wkład rzeczywistości polsh
slości, nie „zdechłą skórą” zaprawiona, ale tętniąca ciepłym, szczerym ukochaniem życia i człowieka-hrata, wolna o*d wszelakiej sztuczności i uczonej stylizacji toczonych okresów — żywy kształt przyjacielskiej, bezpretensjonalnej a serdecznej pogawędki.
Nie jest to też proza Orzechowskiego, gwałtowna, namiętna i nerwowa, w której się miota jego wybuchowy a nieokiełznany temperament publicystyczny i grają różne tony uczuciowe, od rozser-decznienia i bólu patriotycznego aż do paroksyz-mów wściekłości, zażartej kąśliwości, nienawiści nieprzejednanej. Już współczesny Jakub Przyłuski dostrzegał w pismach Orzechowskiego „rozmach pióra... [który może] runąć falą jak rzeka górska, porywająca wszelkie zapory". Najrozleglejsza to bodaj skala tonów uczuciowych w całej staropolskiej prozie, towarzyszy jej ,,olśniewający przepych i dobór słów krwią i żółcią pisanych" (Bruckner). Sztuka z nauką i przyrodzonym talentem stopiły się fu w kształt swoisty i mocny: Jak Janowi Kocha-I nowskiemu w poezji, tak „złotemu pióru" Orzechowskiego w prozie nikt ze współczesnych nie dorównał. Słuchać trzeba tych żywych słów, a nie oczyma tylko je czytać, bo z mowy żywej powstały,
Iz płomienia walk reformacyjnych, z burzliwych szlacheckich sejmików.