rodzaju fenomen poetycki, ta twórczość młodego chłopca między siedemnastym a dwudziestym drugim rokiem życia! Dziś wydaje się, że Ważyk pisał potem wiersze inne, ale właściwie nie pisał wierszy dojrzalszych w znaczeniu artystycznym, jako przejawu indywidualności. Objawił się od razu jako w pełni dojrzały poeta, w pełni umiejący uświadomić sobie złożoność własnych reakcji na świat. Należy podkreślić to słowo „uświadomić”. Tyle na tworzyło się mitologii (które ciążyły i na ocenie Ważyka) o prądach surrealistycznych i awangardowych jako notujących procesy podświadome (niesłuszne łączne traktowanie), że — odczytując te wiersze pospiesznie i leniwie — można było w nich wi- ! dzieć nieświadomy chaos, mętny szereg skojarzeń, na n granicy nie kontrolowanej wizji.
Dziś wydaje się śmieszne mówić przy Ważyku o eks- I perymencie formalnym. To nie był eksperyment — to 1 było widzenie świata, przekazane z taką precyzją i świe- I żością — jeśli się można tak wyrazić — jak tylko potrafi I to widzieć psychika wyszłej z dzieciństwa pierwszej młodości. Jest w tej postawie sceptycyzm tej młodości j połączony wewnętrznymi więzami ze zmysłową, uczuciową afirmacją, skalpel psychoanalizy w połączeniu z całościowym, zmysłowym chłonięciem urody. świata. , O mało kim, jak o Ważyku, w dwudziestoleciu można powiedzieć, że jeśli posiadał światopogląd, to był to przede wszystkim światopogląd poetycki. Sposób widzenia świata był adekwatny z poezją, którą zapisywał.
Czas porzucić poezję przekwitłych wieczorów gdy wymykają się z rąk goniące szczury symbolów i nie nazywać białym nic co nie jest białe l . , ........ J
Bo czas już odpiąć kołnierzyk pod szyją rozerwać krawat który jest ślepą trwogą Spojrzyj przelotem z windy a odkryjesz
wzdłuż schodów po których codziennie schodzimy na liniach niewidzialnych (są to linie izogon) nowe skojarzenia oraz nowe rymy
(Na marginesie programu, Oczy i usta)
Światopogląd Ważyka był zaprzeczeniem jakiegokolwiek planowego, poddanego całościowej syntezie, określenia świata. Świat należało swobodnie, choć nieufnie oglądać, nie nadając mu żadnych sztywnych prawidłowości, ufając bardziej rytmowi własnego, indywidualnego odczuwania niż czemukolwiek innemu. Próby ustaleń odnosiły się raczej do metody — jak poznawać świat, i to wszystko, gdyż sam świat był zmiennością. Można by powiedzieć, że stałą bywała epistemologia, nie ontologia. Była to przemienność poczucia bezsensu i ładu, goryczy i radości, zmysłowego napięcia i obojętności. Sprawy społeczne działy się na tej samej płaszczyźnie, na której rozgrywamy swe indywidualne mity. Wczesne wiersze Ważyka dla tych, którzy przeżyli czas napiętych i konwencjonalnych reguł, wydają się bliższe obecnemu odczuwaniu niż wiele wierszy późniejszych, odkrywamy w nich urok świeżości, a nawet jakże często i — prostoty:
Uśmiechy i ptaki odlatują wszystkie majowe deszcze wracają do nieba w korę wchłaniając i kwiatki i listki do ziemi dobranoc wracają drzewa
To gorzkie gwiazdy gasną nad głową to gaśnie moja lampa słodka to sygnałem nagłym przemija słowo którego już nigdy nie spotkam
(Dobranoc, Oczy l usta)
To historia miała być tym wyższym, a nie przez swobodny wybór przyjętym prawem świata, lecz dyktowanym pod przymusem poecie, którego pióro
13