u vcnf
■IMMet-tafci to przeżytek stylu ieutlalno-kit*ryfcaluo-romantycznej, I mt'wf IMt nic poiiHYgK), gdyby w Moskw ię płakała piękna, młoda, wytottdhoo* l.uboczka z milionem posagu, o której powiedziałby mu ShH|i gdyby cenzor mc wykreślił icdneg^ odcinka powieści. 1 nic nie |HM, it przyjaciel Rzecki blaga go o opamiętanie. Nic zaś to wszystko Mt pwaow, bo Wokulski - w tt) sprawie brat Wertera z utworu Gaattogo i Gustawa t IV części Ptsmdóu - staje nie tylko i nie tyle wobec WrwRininności kochanki, ik wobec tajemnicy własnego ęzłowjeczeńs-tn
HHb Wakabfenf* fwi*T zagadkową właśnie dlatego, że on sam o sobie fhHMiydk i rozsądnych rzeczy mówią mu inni - i że to nic nie —wrnia Nie może pncwac kochać i nie może żyć kochając pannę Izabelę. Miłość ijkagm. egystencBJnym. choć sądził, że chodzi mu o
aubcnatwo ,
To zderzenie z problematyką egzystencji dokonuje się w biografii duetowej Wokulskiego dramatycznie), niż dokonywało się w niejednej liaptt&iiaMMyczaei W biografiach romantycznych - nawet gdy przerywa! p akord buntowniczego samobójstwa — istniała nadzieja lub pcw* •BśepmdBKBn skargi Niebiosom, które nie są pusic. .Wokulski nie H|B S praadAmertoc} chwili napisać - jak Werter mógł do Lotty: iPMliOjEa, do twego Oio. Jemu się chcę poskarżyć i On mnie palimy, dopóki ty nie poyjdśększ., dopóki nie polecę na twe spotkanie i pochwycę cię, i me zostanę przy tobie przed obliczem Nieskończonego w WKKzaym uścisku ^ Nie ma Wokulski tej szansy nie dlatego, że Izabela H jest ■Bpp| I . -:u, kcz dlatego, ze za sprawą miłości staje wobec glppjgy własnego cziowkczeóstwa w święcie, w kosmosie, w którym ■t aa pewności Boga. Jest tylko prawdopodobieństwo, widoczne w pary w ech ludzkich serc.
Pi wińska, Mdou wmamiycna, Kraków 1984, a 540 (Posło-
| | W Goethe, Otrptnm mio4ego Wertera, dum. l„ Staff |w:] J, W. Itie , fWii tdwr, wydanie w czterech tomach pod red. J. Z. Jakubo-Ifllip | A .UMicł, i T9i Ummy fmę, Warszawa 1954, s. 199-200.
Mirość;
LXI
Myśli o tym Wokulski w Wielką Sobotę, patrząc na strzelistą bryłę 1 kościoła, świadectwo — być może - jakiegoś odwiecznego wydzierania się ludzi wzwyż.
Dokąd oni wydzierali się? Do innego, podobno wyższego świata. A jeżeli morskie przypływy dowodzą, że księżyc nie jest złudnym blaskiem, tylko realną rzeczywistością, dlaczego te dziwne budynki nie miałyby stwierdzać rzeczywistości innego świata?... Czyliż on słabiej pociąga za sobą dusze ludzkie aniżeli księżyc - fale oceanu?... (t. 1, rozdz. IX).
Ale Wokulski nie wie. Wie, że jest Ewangelia, księga zdumiewającej mądrości i obietnicy, lecz dzieje świata rozmijają się z Dobrą Nowiną. Jej słów słucha z kamiennych, martwych ust Chrystusowych w uroczystym przywidzeniu w świątyni ze wzruszeniem sceptyka, który czytał sławne dzieło Ernesta Renana — Prus znał je od roku 1864 i w młodości chciał przekonać kolegów o „prawdziwości twierdzeń tam zawartych” — u-znaje swym laickim sercem i umysłem wspaniałość kazania na górze i głębie nauki o miłości (parokrotnie powraca ona na karty Laik i), jednakże nie umie, nie jest w stanie złączyć się z tłumem, „który z tak cierpliwą wiarą od ośmnastu wieków oczekuje spełnienia się boskich obietnic” (t. I, rozdz. IX). I dopuszcza mvśl bln7n»rrc7ą1 że „Bóg wjty.ch czasach tuę słucha modlitwy uciśnionych” (t. I, rozdz. IX).
Sceptycyzm Lalki— z ducha Renana poczęty i pozytywistycznym scjentyzmem utrwalony - kieruje się tak ku religii, jak i ku ateizmowL Ku reUgii zinstytucjonalizowanej, zrytualizowanej, kostniejącej w dewo-! cyjne nawyki, obrzędy^ urzędy (biskupa wspomina się przy okazji święconego u hrabiny: Wokulski dla kurażu wypił kieliszek jego wina i wino jeneralskie; pikantną historyjkę o jakimś księdzu opowiada Wokulskiemu fryzjer Fitulski; jedynie o poczciwym proboszczu z Zasławia są Wzmianki w tonacji powagi i życzliwości). I ku ateizmowi w wydaniu Mraczewskiego, gdy się „przechrzcił” na rewolucjonistę.
Najbliżsi Prusowi bohaterowie Lalki — Wokulski i Rzecki— nie są ani ateistami, ani ludźmi religijnymi. Rzecki do kościoła zajrzy, nawet na
61
Z. Kamiński, Jeszcze o Bolesławie Prusie, «Rozwój» 1912; nr 131.