który właśnie niedawno ukończył pracę nad mi-styczną twórczością autora Króla-Ducha.
Druga połowa lat trzydziestych będzie okresem wnikania w tę tradycyjną formację myślową nowej inspiracji (świadczą o tym echa personalizmu w młodzieńczej publicystyce), która pozwoli odróżnić „polską wiarę” od katolicyzmu, „ojczyźnianość” od powszechności. Pozwoli odróżnić — tak, ale ta linia demarkacyjna pozostanie zawsze linią spięć i napięć, miejscem, gdzie wybór trzeba nieustannie ponawiać, gdzie trwa się zawsze w niepokoju, rozdarciu, wahaniu. To jest przecież los mieszańca. Trzeba mówić o tym napięciu między „ojczyźniano-ścią” i powszechnością, solidarnością ogólnoludzką, żeby nie spłaszczyć tego problemu, który przez Parnickiego ukazywany jest zawsze dialektycznie jako wybór podejmowany wciąż na nowo, ponieważ w tej alternatywie niemożliwe jest odrzucenie ostateczne któregokolwiek z jej członów. Intelektualny, racjonalistycznie uzasadniony wybór będzie wciąż kwestionowany i zakłócany przez emocje ukryte poniżej progu świadomości.
Porównanie notatki z artykułu o sytuacji religijnej Polaków na Dalekim Wschodzie ze sceną przeżytą przez Tomasza Marzeokiego w Jnnym życiu Kleopatry” wskazuje na oczywiste wykorzystanie przez pisarza własnych doświadczeń jako materiału powieściowego. Odnotowanie tego faktu jest jednak tak banal-ne, że nic nie znaczy. Jest to przecież ogólna
prawidłowość procesu twórczego, pisarz zamsze pisze o tym, co sam widział, przeżył, czego doświadczył. Jest to prawidłowość równie ogólna jak to, że pisarz musi układać zdania. Znaczyć zaczyna dopiero wtedy, kiedy zobaczymy ten szczegół w całościowej koncepcji autobio-grafizmu, ku któremu konsekwentnie zmierza twórczość Parnickiego i który w pełni określa jego trzy ostatnie z opublikowanych dotąd powieści.