... KĄTAHY^Ka
— Muzyku — mówił wsbm/ony — Sianowi nn|»ubtelnie|**P duło ducha. w kiitHrymc laś duch ten przermliui »lę w fun* krją machiny l iiMrięiliir roxt>oju. Ho kataryniarze hi| po pro* •fu ftbuitcl
Zresztą — dodawał katarynka rozdrażnia mnie. a ja mam tylko jedno ł>i ir. którego ml nie wypocin trwonić na słuchanie obrzydliwej mu tyki.
Kład złośliwy. Wiedząc o wstręcie mecenasa do grających machin. wymyślił niesmaczny żart — 1... wysłał mu poci okna dwu kataryniarzy Pan Tomasa zachorował z gniewu, a następnie udkrywuy sprawcę wyzwał go na pojedynek.
Al sąd honorowy trzeba było zwoływać dla zapobieżenia rozlewowi krwi o rzecz tak małą na pozór.
Dom. w którym mecenas mieszkał, przechodził kilka razy i rąk do rąk. Rozumie się. le kaldy nowy właściciel uważał za dNVl|Hk podwyższać wszystkim komorne, a ną) pierwej panu Mecenas z rezygnacją płacił podwyżkę, ale pod lym warunkiem wyminie zapisanym w umowie, le katarynki pywzć w domu nie będą.
MmMnk od kontraktowych zastrzeżeń pan Tomasz wzy-wał do siebie każdego nowego stróża t przeprowadzał z nim taką rozmowę: 41
— Słuchaj no. kochanku... A Jak cl na Imię?...
— Kazimierz, prosię pana.
— SłuchaJZr. Kazimierzu! Ile rnzy wrócę do domu późno, 111 Otworzysz ml bramę, dostaniesz dwadzieścia groszy. Ro-summa*?.*.
— Rozumiem, wir Im ot ny panie.
<■» A oprócz lego będziesz bruł ode mnie dziesięć złotych na miesiąc, ale wiesz aa co?.,.
— Me paogę wiedzieć, jaśnie panie — odpowiedział wiru-aauuy stróż
9 ta to, ażebyś na podwórze nigdy nie wpuszcza! katarynek. Rotumlesz?...
— Rozumiem, jąknie wielmożny panie.
Laka) mecenasa składni alę s dwu części. Cztery większe ■■■Bi miały okna od ulicy, dwa mnlejazei — od podwórza. Pa* potowa micaikatiltt przeznaczona była dla gości. W niej fdtoywo^y H rauty, przyjmowani byli Interesanci i stawali tnaloml mecenasa zr wsi. Sam pan Tomasz uka-
katahynka
tywnł »!ę tu rzadko I tylko dla sprawdzenia, czy wywoskowano posadzki, czy starto kurz 1 nie uszkodzono mebli.
Całe zaś dnie, o He nie przepędzał ich za domem, przesiadywał w gabinecie od podwórza. Tam czytywał książki, pisywał listy albo przeglądał dokumenta znajomych, którzy prosili go o radę. A gdy nie chciał forsować wzroku, siadał na fotelu naprzeciw okna 1 zapaliwszy cygaro zatapiał się w rozmyślaniach. Wiedział on, że myślenie Jest ważną funkcją życiową, której nie powinien lekceważyć człowiek dbający
0 zdrowie.
)Z drugiej strony podwórza, wprost okien pana Tomasza, znąjdował się lokal, wynajmowany osobom mniej zamożnym. Długi czas mieszkał tu stary urzędnik sądowy, który spadłszy z etatu przeniósł się na Pragę. Po nim najął pokoik krawiec; lecz że ten lubił niekiedy upijać się l hałasować, więc wymówiono mu mieszkanie. Później sprowadziła się tu jakaś emerytka, wiecznie kłócąca się ze swoją sługą.
Ale od św. Jana staruszkę. Już bardzo zgrzybiałą 1 wcale zasobną, pomimo jej kłótliwego usposobienia wzięli na wieś krewni, a do lokalu sprowadziły się dwie panie z małą, może ośmioletnią dziewczynką.
Kobiety utrzymywały się z pracy. Jedna szyła, drugą wyrabiała pończochy l kaftaniki na maszynie. Młodszą z nich
1 przystojniejszą dziewczynka nazywała mamą. a starszej mówiła: pani.
1 u mecenasa. 1 u nowych lokatorów okna przez cały dzień były otwarte. Kiedy więc pan Tomasz usiadł na swoim fotelu, doskonale mógł widzieć, co się dzieje u Jego sąsiadek.
Były tam sprzęty ubogie. Na stołach 1 krzesłach, na kanapie 1 na komodzie leżały tkaniny przeznaczone do szycia 1 kłębki bawełny na pończochy.
Z rana kobiety same zamiatały mieszkanie, a około południa nąjemnlca przynosiła lm niezbyt obfity obiad. Zresztą każda z nich prawie nie odstępowała od swojej turkoczącej ma-aąyny.
I" Dziewczynka zwykle siedziała przy oknie. Było to dziecko z ciemnymi włosami 1 ładną twarzyczką, ale blade 1 Jakieś nieruchawe. Czasami dziewczynka za pomocą dwu drutów wiązała pasek z bawełnianych nici. Niekiedy bawiła się lalką. którą ubierała 1 rozbierała powoli. Jakby z trudnością.