preyfatony do kornrm* ..mciAlii.w/net pwlmby" ludt-ka<o ktdi umt*tb) otm\ ety nn n-i *■*' pfroik-iKiwo? W kjtUym i«itc ><<ko tatml/ro* ° K^pwtłiMfjsłytk \kvtUkh. imwiK i pimnJltur » p*łti^r m >ow« lym tiwouiym »po)-rteaicm. cwhmr \wwtir wieliir nupK/<un»
Mytli o moralności jako przesądzie
Tu książką zaczyna się moja kampania wojenna przeciw moralności. Nie w tym rzecz, iżby ją czuć było prochem: poczuje się w niej zupełnie inne i o wiek milsze zapachy, jeśli tylko ma się nozdrza choć trochę subtelne. Działo ani ciężkie, ani też lekkie: jeśli działanie książki jest negatywne, to na pewno nie są takie jej środki, te środki, /. których działanie wynika jako wniosek. nie jak armatni wystrzał. To, że rozstajemy się z tą książką z trwożną ostrożnością wobec wszystkiego, co dotąd pod mianem moralności zyskało sobie cześć, a nawet uwielbienie, nie pozostaje w sprzeczności z faktem, że w całej książce nie pojawia się żadne negatywne słowo, żaden atak, żadna złośliwość - że raczej leży ona w słońcu, krągła, szczęśliwa, podobna morskiemu zwierzęciu, które wygrzewa się na słońcu pośród skał. Ostatecznie to ja sam byłem tym morskim zwierzęciem: prawie każde zdanie tej książki zostało obmyślane, w v -dobyte w owym skalnym zamęcie koło Genui, gdzie byłem sam i miałem jeszcze wspólne i morzem sekrety. Jeszcze teraz, po przypadkowym dotknięciu książki, prawie każde zdunie przeobraża mi się w cypel, na którym wyciągam znów z głębin coś niezrównanego: jej skóra drży cala od czułych dreszczów wspomnienia. Sztuka.