LXVIII KOMPOZYCJA ELEMENTÓW FABULARNYCH
nosi główne przesłanki do szczęśliwego dla matld i syna zakończenia tego konfliktu. Poza tym epizod ów wprowadza do powieści elementy romansowe. O jego epickiej oraz ideologicznej funkcji będzie jeszcze mowa.
Autor jest jednak niezmordowany w wyszukiwaniu pozorów dla jak najbardziej prawdopodobnego wiązania elementów' tła kulturalno-oby czaj owego z akcją powieść}, dlatego zanim prześladowca bohatera polegnie w starciu orężnym z rąk ukochanego przez ks. Beatę w młodości Czu-ryły, musimy za ks. Sołomereckim podążyć .jeszcze do pracowni alchemików, gdzie się ten dowiaduje o’ miejscu pobytu Stasia i nabywa truciznę, aby go zgładzić.
Im bliżej końca utworu, tym bardziej wypadki powieściowe uniezależniają się od losu ukrytego w Wilnie, na dworze Sapiehy, bohatera i nabierają charakteru oraz tempa właściwego romansowi awanturniczemu. Inicjatywa działania przechodzi w ręce pogodzonych ze sobą ojca i syna Czuryłów. Przeżywamy dreszcze emocji, kiedy to gadulstwo opoja Łęczycanina omal nie zdekonspirowało miejsca ukrycia Stasia, jeszcze niepokoi nas miotanie się osaczonego już prześladowcy, aż wreszcie szabla Czuryły kończy życie opuszczonego przez wszystkich, ziejącego do końca nienawiścią wroga „książego sieroty”.
Szczęśliwego rozwiązania dramatycznego konfliktu nie prowadzi autor aż do połączenia kochającej się w młodości pary — ks. Beaty i młodego Czuryły — węzłem małżeńskim. Za wiele posiadał wyczucia historycznego prawdopodobieństwa, aby obdarowywać szlachcica-chudopachołka ręką księżnej. Dlatego ślad po nim zaginął, a ona poszła do klasztoru, mimo że „ofiarowała rękę obrońcy i przyjacielowi młodości’*.
Analiza kompozycji elementów fabularnych Zygmun-tomskich czasów dowodzi ich słabości, a nawet nikłości w stosunku do rozmiarów elementów epickich, które przyszło-autorowi wiązać w całość budowy powieściowej. Rusztowanie akcji grozi zawaleniem się pod ciężarem materiałów z historii politycznej, kultury i obyczajowości Polski XVI w., a losy bohatera, które mają usprawiedliwiać i czynić artystycznie prawdopodobnymi wielkie epickie i opisowe dygresje autora, gubią się niejednokrotnie w obrazach z życia. Tracimy je całkiem z oczu w wielkim epizodzie o niewoli tatarskiej, chronologicznie wyprzedzającym czas powieściowy. Od tej strony oglądana powieść nie przedstawia, poczynając mniej więcej od epizodu knyszyńskiego, całości zwartej ani kształtnej, mimo wyraźnych usiłowań pisarza, aby usprawiedliwić kompozycyjnie omal samodzielne szkice, czy też rozważania z historii kultury i obyczajowości.
Trzeba pamiętać, że Zygmuntowskie czasy jako powieść historyczna — analogicznie do Latarni czarnoksięskiej jako powieści społeczno-obyczajowej — przedstawiają wyraźny punkt zwrotny w rozwoju sztuki powieściowej Kraszewskiego, właśnie ze względu na próbę skomponowania większych rozmiarami całości artystycznych. Jeśli w Latami czarnoksięskiej szczęśliwie obrany schemat kompozycyjny podróży bohatera ułatwił uporanie się z trudnościami układu elementów fabularnych i epickich, to w Zygmun-towskich czasach nie można było tego schematu „dosłownie” powtórzyć, a nośność przymusowych wędrówek bohatera okazała się zbyt słaba dla udźwignięcia cisnących się pod pióro materiałów źródłowych. Nigdy nie stał się przecież Kraszewski „walterscottystą”, który by dał przewagę w swym dziele elementom z wyobraźni wysnutym; wręcz przeciwnie: zawsze, nawet pisząc powieści, był po trosze historykiem, któremu pamięć o przekazach źródłowych nie pozwalała na ich beletrystyczne zniekształcanie.
Dlatego też nie w doskonałości kompozycyjnej, ale