10
10
opłacane, nudni bu' i^il i odpustów, wale/.ęc, szydzęc * cudów i obru/ow, x lmuyki kościelnej i kudiny, biadając nad uciskiem sumień I prześladowań o Wiarę, cargo sum tui żonie i krewnych doświadczał,
Nadzwyczaj na prawość; poczucie honoru najżywsze; przyznawanie się do obowiązków N^zigtydom ojczyzny i bliźniego; unikanie wszelkiego zbytku; mędro szalowanie zdrowiem, czasom, środku tui; głęboka wiara Ih'x zabobonów i mędrkowania? stałość umysłu; troska
0 tłom i rodzinę; poufałość pożycia z równymi sobie, hojnie jałmużny: oto czego wymagał od sit*l>ie i od swego ideału, przyziemnego i praktycznego, ziemiańskiego
1 staropolskiego. Stały względ na tein bardzo uchwytny ideał sprawia, że pesymizm i zgorzkniałość poety, że czarne chmury, zasypiające jego widoki, nie przygnębiaj;! czytelnika, nie odrażaję widza. Z kart jego bije, mimo skargi, wyrzuty, żale, taka miłość życia, ludzi i świata, takie przywiązanie do ziemi, luki pęd w górę,
inaczej niż u pesymizmu dzisiejszego, odchodzisz pokrzepiony i chętnie wracasz do tych. prostych, szczerych, naiwnych uwag. obrazów, aluzyj.
Cóż do nich nęci? Najpierw nadzwyczajna obrazowość stylu, jakiej dostarczało cięgle obcowanie z przyrodę i ludźmi. Przyrodę zna Potocki tak, jak żaden modernista, ale patrzy na nty okiem- nie poety, lecz myśliwca, gospodarza, rolnika;, ogrodnika; nie ma ona J>ylu samoistnego, jak dla całej Literatury starożytnej i nowożytnej (aż do XVIII w.); stworzona tylko dla człowieka, tłem mu służy wytycznie. Ale z autora niepośledni sjK)strzegaez, nawet mrówkom pilnie się przypasywał a jak znal konia i psa, zajęea i lisa, ptactwo do-
linowo 1 dzikie, clili*w i owczarnilęl Więc nl@wyczerpany w clijigiydi! przenośniach, obrazach, rysarli a zgodnie z przyrody, ^losturrzjiji.i mu ludzie, siany, wiole, pleć, temperament, nntogi, zajęcia, równio obfitej treści'. Nic finezjo psychologiczne, uleż i nic samo rysy prosie składuję się na lę nieskończony gnlcrję portretów, od żyda, co »z glowę« on jarnnark jodzie, chłopa, co -lcrańć musi, ho Inaczej nic wyżyje, odartego żołnierza, mieszczuełm pnącego się do szlacliity, aż do karmazynów i Ich kon* solnej], I oprowadza poeta po sędach i celach, po do-inaeh i obozach, po polu i w lesie, w gościnie i karczmie, nu targu i cmentarzu, w kościele i'na plehanji; nic zapomni io opryszkach nawet. To źródło obserwacji własnej bije z silę, nadzwyczajny; dziwmy się trafności uwag, mocy szczegółów, barwności szkiców, pewności rysunku.
A forma? Niema mowy o wytwornoścl, o smaku, o <1 oborze stów i zwrotów; zato jest znawstwo i opano-wnuip języka, .na jświ utnie j&zc nim władanie. Słownik Potockiego niesłychanie bogaty — iak,.iUy>gi w porównaniu z nim Kochanowski1! z czasem doszedł do niezrównanej jędrnośd wysłowienia, każe zapominać o pierwotnej swej banalności, której* się teraz jak ognia wystrzega. Więc słusznie, po lalach czterdziestu wra* oajęc do za młodu opracowanej alcgorji o boju rycerza Chrystusowego, mógł o sobie powiedzieć:
Malocoimci się iprzez czas poprawił lak długi,
Przecie do ikas/tai i jakiej podobniejsze strugi
Piszę (wiersze), niźli na on czas, nigdzleź okroni cienkiej
(Gdziem się od pieluch kąpał) nie wiedząc Luienki.