za nierząd 20, za włóczęgostwo 17, za szulerkę 15, za dezercję 10, za zabójstwo 5, za krzywoprzysięstwo 2, za różne inne 25.
Z tej liczby niektórzy recydywiści po kilka, a nawet kilkanaście razy dostają się do więzienia. Wyraz „głównie” podkreśla dominujący rodzaj przestępstwa, które jak wspomnieliśmy wyżej, występuje niejednokrotnie w kompleksowym powiązaniu.
Podejrzanych o przestępstwo lub złapanych na gorącym uczynku oddawano do aresztu marszałka koronnego, powołanego do czuwania nad bezpieczeństwem i spokojem osoby królewskiej — stąd władza jego obejmowała teren rezydencji królewskiej i jej okolice w promieniu jednej mili. Do kompetencji jego należało wszystko, „cokolwiek tyczy się policji albo porządku” — więc działalność policyjna, admini^ stracyjna i sądowa. Początkowo ściśle dworski, urząd marszałka w okresie stanisławowskim ulega poważnym przeobrażeniom: z jednostkowej staje się instytucją kolegialną, wchłaniającą poważne atrybucje państwowe. W skład jej wchodziło; prócz marszałka, sześciu — ośmiu asesorów, ze stałym aparatem administracyjnym w osobach pisarza i instygatorów. Ci ostatni przeprowadzali badania podsądnych i przygotowywali materiał do przewodu sądowego. To właśnie oni wiązali i polerowali surowy materiał zeznań, stając się współautorami niniejszych życiorysów. Oto ich nazwiska: Ludwik Swiętosławski, J. K. Rozsa-dowski, Marcin Mioduski i Błażej Marcinkowski. Podpisując się kładą za nazwiskiem: „instygator laski wielkiej koronnej”.
W czasie nieobecności króla w stolicy działalność jurysdykcji marszałkowskiej ustawała, otwierała się zaś, wg Kitowicza „... oznajmowana po pryncypalnych
przedmieściach i ulicach warszawskich przez trąbę i woźnego [...]. Po takim obwołaniu jurysdykcji marszałkowskiej zaczęły chodzić nocne ronty a kogo zdybali na ulicy huczącego po czapstrzyku albo w szyn-kowni, lub przez podłość odzienia albo źle daną na pytania odpowiedź porozumienie niedobre o sobie sprawującego, zabierali na swoje hauptwachy, a nazajutrz odprowadzali do marszałkowskiej kordygar-dy...” 14
Kordegarda była więzieniem śledczym, gdzie zatrzymywano aresztowanego do czasu wydania wyroku; mieściła się przy bramie Nowomiejskiej.
Po wyroku czekały na skazanych więzienia w wieży marszałkowskiej — tak zwano narożną wieżę murów miejskich przy zbiegu ulic Mostowej i Brzozowej — lub właściwe więzienie marszałkowskie w Prochowni, przy końcu ulicy Mostowej od strony Wisły. Skazanych na dożywotnie więzienie odsyłano do twierdzy w Kamieńcu Podolskim, rzadziej do Częstochowy. Kobiet w więzieniach marszałkowskich nie było, przekazywano je do ratuszy Starej lub Nowej Warszawy.
Więźniowie marszałkowscy dzielili się na dwie kategorie: skazanych za różne przestępstwa, głównie złodziejstwa, i skazanych za długi. Różnice w traktowaniu jednych i drugich były znaczne. Więzionych za długi nie bito i nie posyłano do robót publicznych. Mogli w towarzystwie strażnika poruszać się po mieście w poszukiwaniu nowego wierzyciela lub nawet żebrać (!), ewentualnie upoważnić do zbierania jałmużny osobę pozostającą na wolności, a to celem szybszego spłacenia długu. Przestępcom przy „wniściu” i „wyniściu” z więzienia wymierzano Jlygi. ^^je^nych
J. Kitowicz, Opis obyczajów, s. 263—264.